- Na rynku mamy wiele firm, które mogłyby spokojnie zatrudniać ludzi, ale wiele – jeśli nie większość – procesy rekrutacyjne zawiesiła. Mowa o przedsiębiorstwach, które szukały jeszcze niedawno ludzi do marketingu, finansów, zarządzania. Przyczyną jest obawa o przyszłość, niekoniecznie zaś obecna sytuacja – mówi w rozmowie z WP Finanse Piotr Goliński z firmy CTER Executive Recruitment.
Mnóstwo branż ma przez koronawirusa potężne problemy.
- Przedsiębiorcy bardzo potrzebują pomocy państwa. 68 proc. deklaruje, że brak takiej pomocy może doprowadzić do zamknięcia firmy. Czasu na pomoc jest bardzo niewiele. 47 proc. pytanych – jeżeli nie dostanie pomocy – zacznie zwalniać w ciągu 3 tygodni. Uruchomienie przez rząd dopłat do wynagrodzeń może zdecydowanie zmniejszyć skalę redukcji – tak twierdzi aż 70 proc. przedsiębiorców, którzy wzięli udział w badaniu Konfederacji Lewiatan.
Są jednak i takie branże, które na obecnej sytuacji tracą nieco mniej lub nawet się rozwijają. Nie ma w tym może optymizmu, ale oznacza, że jednak nie wszystkie firmy w Polsce znajdą się w tarapatach.
- Pracowników potrzebuje choćby branża spożywcza. W niej ciągle pojawiają się nowe wakaty i to akurat może mieć bezpośredni związek z pandemią koronawirusa, wzrost liczby wakatów odnotowano bowiem w połowie marca – mówi Goliński.
Zobacz też: Żel czy płyn "antybakteryjny" wirusa nie ubije. Polepszy ci samopoczucie, które ten tekst i tak zepsuje
Widać więc wyraźnie, że pomimo sytuacji związanej z koronawirusem, są branże działające pełną parą. Tzw. "spożywka" z pewnością do nich należy – ludzie niezależnie od tego, czy są zdrowi, czy chorzy, jeść muszą. Ta branża faktycznie nie wystosowuje dramatycznych apeli do rządu. Wyjątkiem jest ostatnia prośba, by w związku z koronawirusem zawiesić wprowadzanie w życie tzw. ustawy cukrowej.
- Nasz apel ma na celu ochronę miejsc pracy Polaków. Wprowadzenie tak wysokiej opłaty w tak trudnym dla przedsiębiorstw momencie będzie oznaczało konieczność masowych zwolnień. Szacujemy, że w samych tylko zakładach przetwórczych pracę może stracić około 15 tys. osób. Jeżeli dołączymy do tego firmy kooperujące, to możemy mówić o ok. 60 tys. osób, które zostaną bezrobotne, gdyż jedno miejsce pracy w dużym zakładzie przetwórczym generuje ok. 4 miejsc pracy w całej gospodarce – mówi Andrzej Gantner, Wiceprezes Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Handel przestawia się na internet
Na razie podczas dwutygodniowej "kwarantanny narodowej" ruch w sklepach stacjonarnych średnio zmniejszył się prawie o połowę. Najbardziej spadł w hipermarketach, w sieciach cash&carry i w sklepach convenience – wszędzie o ponad połowę. Nieco słabiej (poniżej 50 proc. mniej wizyt) było też w dyskontach i supermarketach. Z kolei na stacjach paliw ruch obniżył się o nieco ponad 40 proc., a w aptekach – o prawie 50 proc. Tak wynika z analizy firmy technologicznej Proxi.cloud oraz UCE RESEARCH, przeprowadzonej na podstawie obserwacji blisko 900 tys. dorosłych Polaków i ponad 21 tys. obiektów.
Z drugiej strony niebywale rośnie zapotrzebowanie na zakupy przez internet. Na dostawę zakupów spożywczych trzeba obecnie czekać od kilku do kilkunastu dni. Tesco wprowadziło w e-dostawie limit wagi zakupów – wynosi on obecnie… 80 kilogramów. To pokazuje skalę, z jaką muszą mierzyć się obecnie sklepy internetowe.
Zobacz też: Dlaczego Polacy rzucili się na papier toaletowy? Kompletnie irracjonalne, stadne zachowanie
Według Piotra Golińskiego branża e-commerce potrzebuje mnóstwo rąk do pracy.
- Są to zarówno osoby bezpośrednio zaangażowane w obsługę klienta, kompletowanie zamówień, ale i programiści, których potrzebują sklepy i platformy e-commerce. Jednocześnie pracowników potrzebują branże korzystające z boomu na zakupy w internecie. Mowa przede wszystkim o pracownikach branży dystrybucyjnej – mówi.
Dodaje, że nie chodzi tylko o samych kurierów, ale i kierowców, spedytorów czy obsługę magazynów i centrów przeładunkowych.
- Wolumen przesyłek kurierskich znacznie wzrósł i przedstawia się jako niespodziewany drugi "szczyt świąteczny". Wzrost liczby przesyłek kurierskich widoczny po naszej stronie to 140 proc. średniego wolumenu w tym okresie. Szczególnie widoczny skok nastąpił 11 marca. Od tego momentu podwyższone zainteresowanie się utrzymuje. Bardzo interesujący jest trend dotyczący paczkomatów InPost, które odnotowują dwukrotnie większy wolumen – mówi w rozmowie z WP Finanse Marek Richert z platformy KurJerzy.pl.
Pod koniec marca przedstawiciele Tesco informowali nas, że szukają rąk do pracy. "Rozpoczęliśmy rekrutację dodatkowych pracowników, również do zakupów internetowych, którzy wesprą nas w tym szczególnym okresie. Zapraszamy wszystkich, którzy chcą wesprzeć lokalną społeczność i pomóc w zapewnieniu żywności dla naszych klientów" - informowało biuro prasowe Tesco
- Branża spożywcza i e-commerce mogą być pewnego rodzaju alternatywą dla osób, które już straciły lub niedługo stracą pracę, a przy tym nie boją się prostych, lecz wyczerpujących zadań, nawet poniżej swoich kompetencji. Mówimy o pracy fizycznej, nie wymaga ona jednak specyficznych umiejętności. Z pewnością trudniej będą mieli specjaliści, oczywiście o ile ich branże spowolnią przez koronawirusa – tłumaczy Goliński.
Przypomina też, że na pandemii nie stracą choćby programiści.
– Owszem, część z nich pracuje dla klientów z branż przechodzących obecnie załamanie. Mimo wszystko ta grupa jest ciągle chłonna, a na dodatek dostaje kolejne konkretne zadania. To choćby wsparcie branży e-commerce, a także pomoc firmom i instytucjom w cyfryzacji procesu kontaktów z klientem czy petentem. Czyli po prostu przystosowanie ich do działania w okresie narodowej kwarantanny – tłumaczy.
Dodaje, że szybko rozwijają się także narzędzia do pracy zdalnej, na znaczeniu zyskuje też telemedycyna czy druk 3D. Te branże wymagają jednak specjalizacji i z pewnością są w stanie wchłonąć jedynie część osób, które już straciły bądź dopiero stracą pracę.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl