Jak powiedział PAP prezes Polskiej Federacji Fitness, jest wiele możliwości, by tę branżę odmrozić przy jednoczesnym zachowaniu ostrożności w związku z trwającą pandemią.
Jednym z takich pomysłów - przekonywał - jest otwarcie klubów fitness i siłowni z jednej strony w reżimie sanitarnym z limitem gości wyliczonym na powierzchnię obiektu, a dodatkowo również dla osób zaszczepionych i ozdrowieńców, którzy w ten limit by się nie wliczali.
Jednym z argumentów dla utrzymywania zamknięcia tej branży jest obawa, że klienci nie będą przestrzegać obostrzeń. W związku z tym – powiedział Napiórkowski - "proponujemy, aby otworzyć siłownie na dwa tygodnie celem przeprowadzenia próby".
- Chcielibyśmy udowodnić Radzie Medycznej, Ministerstwu Zdrowia i Głównemu Inspektoratowi Sanitarnemu, że zarówno kluby fitness wprowadzają obostrzenia, jak i klienci ich przestrzegają – dodał.
Od 12 lutego na dwa tygodnie zniesiono część obostrzeń. Zielone światło dostały między innymi stoki narciarskie oraz hotele w reżimie sanitarnym. Zmęczeni lockdownem Polacy ruszyli w góry. Jednak nie wszyscy turyści zachowywali dystans. W Internecie szybko pojawiły zdjęcia tłumów na Krupówkach czy stokach narciarskich.
- Nie chcemy odpowiadać za błędy innych branż – powiedział PAP Napiórkowski. Dodał, że Kluby fitness ani razu nie były ogniskiem zakażeń oraz niektóre kraje otwierają siłownie. Należą do nich m.in. Wielka Brytania, Dania, Norwegia, Finlandia, Słowenia oraz Hiszpania.
Jednak zamiast w stronę dalszego luzowania, polski rząd może iść w stronę zamykania biznesów. Coraz częściej pojawiają się głosy, że trzecia fala pandemii puka do naszych drzwi. Próg zakażeń jest wciąż daleko, choć niestety zaczęliśmy zbliżać się w jego stronę. Zamknięci pozostają Czesi, a Niemcy już myślą o Wielkanocy bez wyjazdów na święta.
Siłownie i kluby fitness mają być zamknięte co najmniej do 28 lutego. Przedstawiciele branży alarmują, że od połowy października jej straty szacowane są na około 2,3 mld zł.