Obecny program wsparcia wygasa wraz z końcem października. Rząd jednak nie chciał rezygnować całkowicie ze wsparcia pracowników. Ministrowie obawiali się, że po zakręceniu rządowego kurka firmy sięgną po mechanizm masowych zwolnień. Dlatego też rząd stworzył nowy plan, który zreferował w Izbie Gmin Rishi Sunak, minister finansów.
- Musimy stworzyć nowe możliwości i pozwolić gospodarce iść naprzód, a to oznacza wspieranie ludzi w tworzeniu realnych miejsc pracy, które zapewnią im prawdziwe bezpieczeństwo - wyjaśniał Sunak. Dodał, że jako minister odpowiedzialny za finanse "nie jest w stanie" uratować wszystkich przedsiębiorstw oraz miejsc pracy.
Przed zmianami wsparcie państwowe trafiało do wszystkich pracowników, którzy nie mogli pracować w wyniku obostrzeń wynikających z pandemii. Natomiast po zmianach państwo dorzuci się do pensji tych pracowników, którzy pracują przynajmniej przez jedną trzecią normalnego wymiaru godzinowego.
Za część, w której pracownik faktycznie wykonuje swoje obowiązki, zapłaci pracodawca - ale tylko do jednej trzeciej pensji. Natomiast kolejną jedną trzecią dołoży budżet państwa. Pracownik zatem może liczyć na przynajmniej 77 proc. wcześniejszego wynagrodzenia (jeżeli zarabiał średnią pensję lub mniej).
Dlaczego tak? Ponieważ maksymalna kwota dopłat z budżetu nie może przekroczyć wysokości 697,92 funta miesięcznie.
Do nowego programu będzie mogło zgłosić się każde przedsiębiorstwo. Nie będzie mieć znaczenia, czy korzystało ono już z jakiejkolwiek wcześniejszej formy pomocy.
Program jednak nie obejmie pracowników, którzy nie powrócą na co najmniej jedną trzecią etatu. Jak wyjaśniał rząd, w ten sposób bowiem państwo finansowałoby miejsca pracy, które już w rzeczywistości nie istnieją.
Obecnie pracownicy - niepracujący z powodu koronawirusowego kryzysu - otrzymują od państwa 80 proc. pensji do 2,5 tys. funtów miesięcznie. Plan ten jednak wygasa wraz z końcem października.
- Świadczenia postojowe były właściwą polityką w czasie, gdy ją wprowadzaliśmy. Zapewniły natychmiastową, krótkoterminową ochronę milionów miejsc pracy w okresie ostrego kryzysu. Jednak w miarę ponownego otwierania się gospodarki utrzymywanie miejsc pracy, które istnieją tylko dzięki temu programowi, jest zasadniczo niewłaściwe - przekonywał Sunak.
Nowy program pomocowy ma kosztować budżet ok. 300 mln funtów miesięcznie. Obecny program wypłacania 80 proc. wynagrodzenia kosztował dotychczas państwo brytyjskie 39 mld funtów.