W opublikowanej właśnie ustawie covidowej znalazł się straszak na przedsiębiorców. Kto nie przestrzega obostrzeń, ten nie może liczyć na państwową pomoc publiczną. A ten, kto ją już dostał, może być zmuszony ją zwrócić.
Może to spotkać na przykład hotelarzy, którzy zbyt szeroko otworzyli swoje obiekty. Albo właścicieli klubów fitness, którzy mimo zakazu przyjmowali klientów.
Według zapisów ustawy, decyzję o zwrocie środków z tarcz mogłyby podjąć te instytucje, które przyznają przedsiębiorcom środki. A więc urzędy pracy oraz Polski Fundusz Rozwoju.
"Jak tu karać?"
- Nie mamy pojęcia, jakby to miało wyglądać - przyznają nam pracownicy urzędów pracy. Niektórzy z nich mówią, że zwrócą się do resortu rozwoju z prośbą o interpretacje przepisów.
- Nie wiemy, za co właściwie mielibyśmy przedsiębiorców karać. I jakie środki można odbierać, a jakich nie. Całość przyznanych środków? Połowę? Ćwiartkę? - zastanawia się urzędniczka z Warszawy.
Również zachodniopomorski Wojewódzki Urząd Pracy zapewnia, że na razie kar nie będzie - trzeba najpierw poczekać na wytyczne i interpretacje z Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii. Również money.pl zwrócił się do resortu z prośbą o wyjaśnienia. Resort odpowiedzieć jednak nie chciał, sugeruje kontakt z posłami, którzy byli autorami nowelizacji ustawy.
A co z tarczami PFR? Pracownicy Funduszu z niedowierzaniem mówią o zapisach ustawy. - Przecież nie po to dajemy pomoc, by teraz ją odbierać - mówi nam jeden z nich. Uważa, że rząd w ten sposób zostawia sobie furtkę na "kreatywnych" przedsiębiorców, którzy nie stosują się do ograniczeń. Jednak PFR również nie ma na razie żadnych wytycznych w tej sprawie.
"Będzie zgłoszenie, to zobaczymy"
W jednym z urzędów pracy słyszymy, że podejście będzie jeszcze inne. - To służby takie jak sanepidy czy policja kontrolują przedsiębiorców - i według ustawy, nas informują o ewentualnym łamaniu obostrzeń. Jak więc będzie jakieś takie zgłoszenie, to zobaczymy co zrobić. Na razie zgłoszeń nie ma, więc się tym zwyczajnie nie zajmujemy - słyszymy anonimowo od jednej z urzędniczek.
Również eksperci głowią się, jak może wyglądać funkcjonowanie przepisów w praktyce. - Przede wszystkim nie wiemy, jak będzie wyglądała procedura, kto będzie dokonywał oceny naruszeń obostrzeń przez przedsiębiorców - mówi money.pl Robert Lisicki z Konfederacji Lewiatan.
Wątpliwości jest jednak więcej. Nie wiadomo, czy nad przedsiębiorcami wisi groźba oddawania już przyznanych pieniędzy - czy ustawa dotyczy ewentualnych przyszłych programów pomocowych. Przepisy wprost o tym nie mówią, ale Robert Lisicki jest zdania, że chodzi raczej o te przyszłe, niewypłacone jeszcze środki.
Sugeruje to zapis o nowej formule, którą będzie musiał wykorzystać przedsiębiorca starający się o pomoc. Przedsiębiorca będzie musiał oświadczyć, że nie naruszył covidowych ograniczeń, nakazów i zakazów.
Jeśli jednak okaże się, że naruszył - nie tylko będzie musiał zwracać pieniądze, być może z odsetkami. Będzie też odpowiadał karnie za składanie fałszywych oświadczeń.
Według ekspertów to bardzo ostre postawienie sprawy. Tym bardziej że przepisy o nakazach i zakazach często się zmieniają - i nie zawsze są jasne.
Czytaj też: Koronawirus. Którym medykom należą się dodatki? Rząd się zaplątał, a chaos się powiększa
- Nikt intencjonalnie nie dąży do łamania przepisów. Regulacje dotyczące covidowych ograniczeń w ostatnim okresie często się zmieniały, często budząc wątpliwości po stronie odbiorców - uważa Robert Lisicki z Konfederacji Lewiatan.
I zwraca uwagę na kwestię hoteli i podróży służbowych. Jeśli przedsiębiorca wyjedzie z rodziną w podróż służbową, to można uznać, że rodzina przyjechała jednak w celach wypoczynkowych. A to można uznać za złamanie zakazów covidowych. Trudno jednak wskazać, czy odpowiada za to sama rodzina, czy jednak hotelarz, który ją gościł.
Czytaj też: Maseczki obowiązkowe w pracy. Biuro, open space czy stołówka - za ich brak będą kary