Jak podaje "Rzeczpospolita", w 2020 roku przybyło 2,2 tys. punktów gastronomicznych. W bazach zarejestrowano ich 6,6 tys., a wykreślono 4,4 tys. W sumie na koniec 2020 roku było ich w Polsce 85,5 tys.
Jak mówi gazecie Tomasz Starzyk, rzecznik Bisnode Polska, w 2020 r. Polacy zdecydowali się na zawieszenie blisko 10 proc. działających w branży firm. Zbankrutowało i zostało wykreślonych 341 firm, w zawieszeniu nadal pozostaje 4,8 tys., a na rynek powróciło w 2020 r. tylko 1,5 tys.
– Nawet jeśli statystyka pokazuje obecnie co innego, nie sądzę, by w 2021 r. klienci mogli korzystać z szerszej oferty gastronomicznej i większej liczby lokali niż przed pandemią - ocenia z kolei Sylwester Cacek, prezes Sfinks Polska.
On sam wielokrotnie przyznawał, że sytuacja lokali - również należących do jego firmy - jest bardzo trudna. W ramach jego grupy rozwijany jest jednak również biznes związany stricte z dowozem i zamówieniami przez internet czy telefon. Wszystko oczywiście ze względu na wprowadzony lockdown - lokale stacjonarne nie mogą przyjmować gości, mogą sprzedawać wyłącznie z dowozem lub na wynos.
Szansę na rozwój sprzedaży z dowozem widzą też pizzernie. Dla niektórych - jak na przykład sieci Stopiątka - to okazja na wzrost i zwiększenie zysków.
Mimo pandemii rozwijają się również giganci. Na przykład McDonald's otworzył w Polsce w 2021 roku 21 nowych restauracji.
Branża podkreśla jednak, że pomoc od rządu jest zdecydowanie za mała. Co gorsza, przedstawiciele gabinetu Mateusza Morawieckiego już zapowiedzieli, że gastronomia będzie jedną z tych branż, które zostaną "odmrożone" najpóźniej.