Od soboty 20 marca na całą Polskę rozszerzone zostaną obostrzenia, które dotychczas dotykały cztery województwa: warmińsko-mazurskie, pomorskie, mazowieckie i lubuskie. Kolejna odsłona lockdownu ma potrwać co najmniej do 9 kwietnia.
Nowe obostrzenia uderzą przede wszystkim w galerie handlowe, w których zamknie się większość sklepów. W najsurowszy reżim wejdą również hotele, które - poza hotelami robotniczymi - nie będą mogły przyjmować klientów.
Jeżeli to nie zahamuje wzrostu zachorowań na COVID-19, to rząd nie zawaha się przed zaostrzeniem obostrzeń. Onet.pl podawał w czwartek, że następne w kolejności do "zamrożenia" będą szeroko rozumiana branża beauty, a także niemalże wszystkie sklepy i usługi. W Kancelarii Premiera mają trwać również prace nad prawnymi uregulowaniami dla wprowadzenia zakazu przemieszczania się.
Jednak przy obecnych obostrzeniach już teraz ogromne straty generują sklepy stacjonarne, hotele, czy gastronomia. Jak zwraca uwagę "Rzeczpospolita" ta ostatnia jest najmocniej poszkodowanym sektorem obok branży fitness.
Z nieoficjalnych informacji dziennika wynika, że restauratorzy i właściciele punktów gastronomicznych nie mogą - póki co - liczyć na odwilż. Obecnie rząd będzie gotowy porozmawiać o luzowaniu obostrzeń dopiero na majówkę.
A ile kosztuje przedsiębiorców nowy lockdown? Jak wylicza "Rz", nawet 25 mld złotych strat. Daje to przeszło 1 mld złotych strat na każdy dzień trwania obostrzeń.
Dziennik zwraca też uwagę na dziurawy system pomocy dla poszkodowanych firm. Rząd bowiem decyzje o zamknięciu poszczególnych sektorów podejmuje niemal z dnia na dzień. Nie idą jednak za tym rozszerzenia tarczy branżowej o kolejne kody PKD, czy też propozycje nowych form pomocy. W efekcie wiele firm dotkniętych obostrzeniami pozostaje bez realnej pomocy od państwa.
"Rz" przypomina, że Polski Fundusz Rozwoju informuje wciąż o transzy 100 mld złotych dla firm. Jednak PFR nie odpowiedział na pytania dziennika dotyczącego nowych pakietów pomocowych, które objęłyby firmy niemogące liczyć na te obecnie istniejące.