Konsultacje, nie tylko internistyczne, za pomocą teleporad, problemy z dostaniem się na badania dodatkowe. Okazuje się, że posiadacze abonamentów i pacjenci NFZ jadą na tym samym wózku.
Jak mówi „Rzeczpospolitej” gen. Grzegorz Gielerak z Wojskowego Instytutu Medycznego, pacjenci prywatnych placówek, które na czas pandemii zawiesiły działalność, zwrócili się do placówek publicznych.
- W kryzysie ludzie postanowili przestać przepłacać - mówi dziennikowi Jerzy Przystajko, farmaceuta i ekspert ochrony zdrowia.
Anna Wasilewska, dyrektor ds. marketingu w Enel-Medzie, broni abonamentów, mówiąc "Rz", że obecnie teleporady to ok. 30 proc. usług, a placówki wraz z redukcją obostrzeń powróciły do usług stacjonarnych.
Jednocześnie, jak zwraca uwagę "Rzeczpospolita", rośnie liczba ubezpieczeń zdrowotnych. Pisaliśmy już, że przeszło 3 mln Polaków leczy się na podstawie prywatnych polis. Drugie tyle ma abonamenty medyczne.
W momencie, gdy placówki zostały na nowo otwarte, pacjenci ruszyli, by wykonać niezbędne badania, uzyskać porady, których przez wiele tygodni byli pozbawieni. To jednak zakorkowało system. Osoby korzystające z usług lekarzy NFZ, też narzekają na dostęp, szukają placówek, które ich przyjmą.