Jeszcze w tym tygodniu premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski oraz szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk mają przedstawić plan na obostrzenia w Polsce po 27 grudnia. Konferencja prasowa w tej sprawie wstępnie planowana jest na czwartek. Obowiązujące w tej chwili ograniczenia mają termin do 27 grudnia. Rząd chce jeszcze przed świętami powiedzieć wprost, jak będzie wyglądać rzeczywistość za ponad półtora tygodnia.
Już teraz Adam Niedzielski informował, że na Rządowym Zespole Zarządzania Kryzysowego będzie proponował, by przedłużyć obowiązywanie przepisów do 17 stycznia. I to przedłużyć bez złagodzenia. Jak wynika z informacji money.pl, szanse na luzowanie są po prostu zerowe.
O tym, że rząd zastanawiał się nawet nad "dokręceniem śruby" w przypadku niektórych przepisów informuje radio RMF FM. Dziennikarz Krzysztof Berenda ustalił, że w rządzie pojawił się znów pomysł pełnego zamknięcia hoteli i stoków narciarskich. Miałaby to być odpowiedź na rosnącą grupę przedsiębiorców, którzy omijają przepisy.
I - biorąc pod uwagę sytuację międzynarodową - przedłużenie lub nawet zaostrzenie nie powinno nikogo dziwić. Większość krajów sąsiedzkich "gra ostro".
Niemcy zamknęli gospodarkę i sporą część życia społecznego w nocy z wtorku na środę. Rosnąca liczba zakażeń i zgonów skończyła się po prostu zaostrzeniem przepisów. Na liście "nowości" są zamknięte sklepy (poza spożywczymi) i galerie handlowe oraz większość punktów usługowych.
Dla Niemców kolejne zamknięcie wiąże się też z nauczaniem zdalnym od 16 grudnia do 10 stycznia.
Czesi natomiast po kolejny - trzeci już w tym roku - lockdown sięgną pod koniec tygodnia. Od piątku wychodzenie w nocy będzie znacznie ograniczone. Sygnał jest jasny: Czesi znów mają siedzieć w domu.
Czytaj także: Wigilia pracownicza w lockdownie. "Zorganizujemy, ale musi być co najmniej 15 osób"
Chwilę później po kolejne obostrzenia sięga Słowacja. Tu zamyka się większość sklepów, a sytuacja zaczyna przypominać pełen lockdown. W środę władze ogłosiły znaczne ograniczenia w przemieszczaniu się.
Na liście krajów, które zmieniają przepisy, jest też Litwa. Obostrzenia już dziś są planowane do 31 stycznia. Od środy w tym kraju otwarte są tylko sklepy spożywcze (a zamknięta jest większość galerii handlowych). Ograniczona będzie też możliwość wychodzenia z domu. Poza rejon zamieszkania można wyjechać tylko do pracy, na pogrzeb lub w celach medycznych. Szkoły przechodzą za to w tryb zdalny.
I wystarczy zerknąć w wyniki zakażeń, by wiedzieć, skąd takie decyzje. I tak na przykład Słowacja - po tygodniach spadków zakażeń - wróciła do sytuacji z października. 16 tys. infekcji w ciągu zaledwie 7 dni (od 8 do 15 grudnia) - to ostatnie dane słowackiego ministerstwa zdrowia. W przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców w tym kraju (w ciągu tygodnia) pojawiło się 296 infekcji.
Gdyby Polska miała identyczną sytuację epidemiczną, to wskaźniki zakażeń wynosiłyby około 17 tys. infekcji każdego dnia i blisko 115 tys. w ciągu tygodnia. Tymczasem ostatni tydzień to 72 tys. zakażeń (czyli 192 infekcje na 100 tys. mieszkańców w ciągu tygodnia).
I warto zauważyć, że sytuacja Słowacji jest gorsza niż przed masowymi testami obywateli. Na początku listopada premier Igor Matovicz zapowiedział, że każdy obywatel będzie przebadany dwa razy przy pomocy szybkich testów. Słowacja kupiła 13 mln testów - dla wszystkich 5,5 mln mieszkańców. Obowiązku testów nie było, ale brak negatywnego wyniku dość znacznie utrudniał życie. Wiązał się z ograniczeniami w przemieszczaniu.
Słowacja była pierwszym krajem na świecie, który zdecydował się na taki krok. Masowe testy pojawiały się na niektórych obszarach Chin, ale nie dotykały wszystkich obywateli (choć oczywiście skala testów była większa).
Czytaj także: Dworczyk: pierwsze szczepionki przeciw COVID mogą trafić do Polski na przełomie grudnia i stycznia
Sensownością testów zajmował się np. medyczny tygodnik "The Lancet". Dla wielu polityków i ekspertów to prawdziwa biblia pod względem wiedzy medycznej. I komentatorzy tygodnika podawali w wątpliwość całą ideę.
Dlaczego? Po pierwsze wszystko przez wykorzystane szybkie testy - ich niska czułość nie daje 100 proc. pewności wyniku. A to oznacza, że i tak pojawiła się grupa osób zakażonych, która zobaczyła wynik negatywny. I w drugą stronę - na pewno była grupa osób, która uzyskała wynik pozytywny, choć wcale nie miała problemów. Doradcy premiera Słowacji argumentowali, że i tak w ten sposób będą w stanie dać służbie zdrowia pewien oddech, gdy spora część obywateli trafi na kwarantannę.
Rekord zgonów w Niemczech
Niemcy w ciągu ostatniego tygodnia poinformowały o 157 tys. nowych zakażeń. To około 187 infekcji na każde 100 tys. mieszkańców w ciągu 7 dni.
W ostatnich dniach mają jednak problem z innym wskaźnikiem - liczby zgonów. W środę poinformowali o dramatycznym rekordzie. W ciągu 24 godzin służby zarejestrowały 952 zgony na COVID-19 i choroby współistniejące. W Polsce w tym samym czasie było 605 ofiar wirusa.
Wysokie wskaźniki zakażeń ma również Litwa. Ten wyjątkowo mały kraj wybija się na tle pozostałych. W ciągu tygodnia pojawiło się tam 18,9 tys. zakażeń. To oznacza 697 infekcji na każde 100 tys. mieszkańców w tym czasie. Gdyby w Polsce sytuacja epidemiczna była identyczna, to mielibyśmy w ciągu tygodnia około 270 tys. zakażeń. Litwa jest zamieszkiwana przez około 2,8 mln osób.
W porównaniu do Polski gorsze statystyki epidemiczne w ciągu ostatnich 7 dni miały takie kraje jak Holandia, Dania, Szwajcaria, Austria, Czechy, Słowacja, Węgry i Litwa. Lepiej wyglądają za to dane Niemiec, Ukrainy, Rosji i Białorusi. Oczywiście cały czas mowa o wskaźniku na 100 tys. mieszkańców.