W 2010 roku statystyczny Polak na własne mieszkanie w Warszawie musiał odkładać około 12 lat. Na ten cel musiałby przeznaczać pełną pensję brutto i nie wydawać ani złotówki na cokolwiek innego. Do 2015 roku czas oszczędzania spadł do około 10 lat. I dziś wynosi niemal tyle samo. Własne mieszkanie to - w najbardziej optymistycznym scenariuszu - wciąż przynajmniej dekada ogromnych wyrzeczeń.
Pocieszenie? Z miesiąca na miesiąc ceny mieszkań w Polsce spadają - tak wynika z raportu serwisu RynekPierwotny, przygotowanego dla money.pl. Obniżki wynoszą kilka procent, ale w perspektywie inwestycji na całe życie oznaczają od kilku do kilkunastu tysięcy oszczędności.
Kupując u dewelopera najpopularniejsze w Warszawie mieszkanie (o powierzchni 62,4 metrów kwadratowych), w kwietniu należało wydać 660 tys. zł.
Zobacz także: Debata TVP w Końskich. Palikot mówi, co by zrobił na miejscu Trzaskowskiego
Dziś lokal o identycznych wymiarach jest wart u dewelopera 638 tys. zł, czyli o 22 tys. zł mniej. Kupując najczęściej spotykane mieszkanie w Krakowie (54,2 metry kwadratowe), w kwietniu trzeba było wydać 513 tys. zł. Dziś lokal o identycznych wymiarach wart jest 507 tys. zł, czyli 6 tys. zł mniej.
Miasto | Średnia cena m2 - czerwiec | Średnia cena m2 - maj | Średnia cena m2 - kwiecień | Zmiana % |
---|---|---|---|---|
Gdańsk | 9641 | 9046 | 8925 | 8,02% |
Kraków | 9371 | 9540 | 9472 | -1,07% |
Łódź | 6486 | 6379 | 6356 | 2,05% |
Poznań | 7626 | 7602 | 7628 | -0,03% |
Warszawa | 10225 | 10529 | 10583 | -3,38% |
Wrocław | 8636 | 8641 | 8558 | 0,91% |
To cenowy wpływ koronawirusa na rynek nieruchomości. Mieszkania się nie sprzedawały, więc pojawiły się pierwsze obniżki. Na razie są jednak symboliczne. To jednak zupełna zmiana. Jeszcze nie tak dawno z miesiąca na miesiąc płynęły zupełnie inne sygnały: mieszkania drożały. Dziś podwyżki w wielu miejscach wyhamowały lub mówimy nawet o obniżkach.
- Odczyt stawek ofertowych nowych mieszkań z danych bazy portalu RynekPierwotny na koniec czerwca wskazuje już nie tylko na stabilizację, jak wyglądało to przed miesiącem, ale komunikuje pierwszy bardzo wyraźny sygnał korekcyjny - komentuje Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.
- Fakt ten praktycznie przesądza o zainicjowaniu tendencji spadkowej stawek ofertowych na rodzimym pierwotnym rynku mieszkaniowym. Z pozostałych lokalizacji w dwóch przypadkach ceny się ustabilizowały - we Wrocławiu i Poznaniu, w dwóch zaś wzrosły - w Gdańsku i Łodzi - dodaje.
Warszawa wyznacza trend
W kwietniu za metr kwadratowy nieruchomości w Warszawie trzeba było zapłacić średnio 10 tys. zł 583 zł. W maju ceny spadły do średniego poziomu 10 tys. 529 zł. W czerwcu - do 10 tys. 225 zł. W dwa miesiące spadki wyniosły zatem blisko 3,3 proc. A to sytuacja na stołecznym rynku mieszkaniowym od dawna niewidziana.
Co to oznacza dla kupujących mieszkania? Za 25 metrów kwadratowych trzeba zapłacić u dewelopera średnio 255 tys. zł. Za 40 metrów kwadratowych należność wynosi już średnio 409 tys. zł. W Warszawie średni metraż mieszkań u deweloperów wynosi 62 metry. Za taką powierzchnię trzeba zapłacić 633 tys. zł. Oczywiście warto pamiętać, że to koszt surowego mieszkania, bez komórki lokatorskiej i bez garażu (za te trzeba zwykle dopłacić).
Statystyczny Polak - zarabiający średnią krajową 5,1 tys. zł brutto – na 50-metrowy lokal w Warszawie będzie pracował dokładnie 100 miesięcy, czyli około 9 lat. To niemal dekada odkładania miesiąc w miesiąc pełnej pensji. Bez wydatków na jedzenie, mieszkanie, przyjemności.
Gdyby ten sam statystyczny Polaka chciał kupić mieszkanie o najczęściej spotykanym metrażu (czyli nieco ponad 62 metry) to musiałby odkładać przez 124 miesiące. A to już ponad 10 lat.
Przy okazji warto zauważyć, że lata lecą, Polacy zarabiają coraz więcej, a perspektywa własnego mieszkania wcale się do nich nie przybliża. W maju 2010 roku przeciętne wynagrodzenie wynosiło 3,3 tys. zł (o 35 proc. niższe niż dziś). Jak wynika z danych Narodowego Banku Polskiego, ceny transakcyjne na rynku pierwotnym w tym okresie wynosiły około 7,5 tys. zł. Choć dziś trudno w to uwierzyć, ale dziesięć lat temu mieszkaniec Warszawy płacił za metr kwadratowy mieszkania tyle, ile dziś płaci mieszkaniec Poznania.
Co to oznacza? Kupujący mieszkanie o powierzchni 62 metrów kwadratowych w 2010 roku musiał wyłożyć 465 tys. zł. A taką kwotę odkładałby przez około 140 miesięcy, czyli 12 lat. To wciąż ponad dekada zbierania pieniędzy. A przecież statystycznego Kowalskiego, który jest w stanie miesiąc w miesiąc odłożyć pełną pensję, nie ma.
I warto zaznaczyć, że również od 2015 roku sytuacja niewiele się zmieniła. W maju 2015 roku statystyczny Kowalski zarabiał 4 tys. zł brutto. Cena metra kwadratowego mieszkania wynosiła wtedy około 7,8 tys. zł (wciąż mowa o rynku pierwotnym). Ile zatem trzeba było zbierać? 120 miesięcy, czyli dziesięć lat.
W skrócie: w 2010 roku było to 12 lat, w 2015 roku 10 lat, dziś to również około 10 lat. Dla osoby zarabiającej dziś pensję minimalną mamy gorsze wiadomości. Odkładanie 2,6 tys. zł każdego miesiąca oznacza mieszkanie w stolicy za 239 miesięcy. To 19 lat.
Gdańsk wyprzedził Kraków
Jak wynika z danych serwisu RynekPierwotny, w czerwcu drugim najdroższym miastem w Polsce - poza Warszawą - był Gdańsk. W stolicy Pomorza za metr kwadratowy nieruchomości trzeba było zapłacić 9,6 tys. zł.
W ubiegłym miesiącu cena była jednak niższa - około 9 tys. zł. W tej chwili za typowe mieszkanie w tym mieście (o powierzchni 56,6 mkw) trzeba zapłacić 544 tys. zł. To zmiana. Do tej pory drugim najdroższym miastem był Kraków. Skąd ten skok? Wszystko przez jedną z nowych inwestycji, która pojawiła się w ofercie.
- Za zmiany cen mieszkań deweloperskich w pierwszej kolejności odpowiada wprowadzenie do sprzedaży nowych inwestycji. To od ich wycen zależy tendencja rynkowa. Tym razem na kilka dni przed ostatnim odczytem właśnie w Gdańsku deweloper Moderna Holding wprowadził do sprzedaży inwestycję Scala. To osiedle 141 mieszkań ze zdecydowanie wyższej półki, a do tego oferowanych wraz z wykończeniem w analogicznie wysokim standardzie, co dodatkowo wywindowało ich ceny - komentuje Jędrzyński.
Kolejnym najdroższym miastem w Polsce jest Kraków. W czerwcu metr kwadratowy mieszkania w tym miejscu kosztował 9,3 tys. zł. Jeszcze w kwietniu było to o 100 zł więcej.
Co to oznacza dla portfela osoby, która chce się osiedlić w Krakowie? Na swoje własne "M" będzie okładać przynajmniej 98 miesięcy (gdy zarabia średnią pensję 5,1 tys. zł). Deweloperzy w Krakowie oferują lokale o średniej powierzchni 54 metrów. Cały lokal wart jest zatem 501 tys. zł.
Osoba z pensją minimalną równowartość mieszkania w Krakowie uzbiera za 192 miesiące, czyli 12 lat. Oczywiście to szacunki dla założenia, że przez te 16 lat ceny nieruchomości się nie zmienią, a pensja minimalna nie urośnie.
RynekPierwotny przeanalizował również ceny mieszkań w Łodzi i we Wrocławiu. Na Dolnym Śląsku cena metra kwadratowego w czerwcu to 8,6 tys. zł. W Łodzi jest to z kolei 6,4 tys. zł. Łódź to zresztą najtańsze miasto wśród przebadanych sześciu największych ośrodków w Polsce.
W Łodzi mieszkanie o powierzchni 57 metrów kwadratowych można mieć za około 371 tys. zł. To oznacza, że średnio zarabiający Polak musi oszczędzać na lokum w tym miejscu około 72 miesiące. Po niemal sześciu latach niewydawania pieniędzy na nic można mieć mieszkanie w najtańszym dużym mieście w Polsce.
Drugim najtańszym z największych miast jest w tej chwili Poznań. Za metr kwadratowy trzeba zapłacić tu 7,6 tys. zł.
Co to oznacza dla kupującego? Za mieszkanie o powierzchni 57,1 metrów kwadratowych (to średni metraż oferowanych lokali w stolicy Wielkopolski) w czerwcu płacił 435 tys. zł. W maju było to 427 tys. zł. To spadek o blisko 8 tys. zł.
85 miesięcy - tyle potrzebuje średnio zarabiający poznaniak, by uzbierać na mieszkanie. Oczywiście tylko wtedy, gdy 5,3 tys. zł pensji potrafi w całości odłożyć. Gdyby co miesiąc odkładał 2 tys. zł, będzie oszczędzał przez 17 lat.