Zaostrzenie obostrzeń wynika z rekordów zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2, które od kilku dni notujemy w Polsce. W ostatnich dniach przekraczamy regularnie barierę 5 tys. zakażeń, a w środę padł największy wynik od początku pandemii - 6,5 tys. zachorowań na COVID-19.
O propozycjach nowych obostrzeń rząd rozmawiał już z samorządowcami i wojewodami. Jednym z nich - jak podał portal Polsatnews.pl - ma być ograniczenie sprzedaży alkoholu do godziny 19. Należy jednak podkreślić, że na razie wciąż są to wyłącznie koncepcje, które niekoniecznie pojawią się w nowym rozporządzeniu.
- Absurd goni absurd. Rząd zarządza epidemią poprzez konfliktowanie grup społecznych, poprzez nastawianie ich przeciwko sobie. Rządzący stawiają się przeciwko lekarzom, przeciwko nauczycielom, a teraz będą kłócić Polaków z alkoholem - mówi money.pl Janusz Palikot, były polityk, obecnie m.in. prezes Tenczyńska Okovita S.A.
Sensu w takim ograniczaniu sprzedaży alkoholu nie widzi również Andrzej Szumowski, prezes stowarzyszenia Polska Wódka.
- Chcę z całą mocą podkreślić, że zdrowie i życie obywateli naszego kraju jest dla wszystkich dobrem najwyższym. Na takim stanowisku stoimy również my - branża alkoholowa. Tym samym respektować będziemy każde obowiązujące prawo - mówi Andrzej Szumowski.
- Natomiast ograniczanie godzin sprzedaży alkoholu i wprowadzanie tak zwanej małej prohibicji jest dowodem na to, że dorosłych konsumentów - bo tylko tacy mogą kupować i spożywać napoje alkoholowe - traktuje się z ograniczoną wiarą w odpowiedzialne podejmowanie decyzji - ocenia prezes Polski Wódki.
Dowiedz się: Koronawirus. Rząd rozważa nowe obostrzenia. Zakaz wesel, sprzedaż alkoholu do 19 i nauka zdalna
Nowe ograniczenia miałyby na celu ograniczenie spotkań towarzyskich, które miałyby się kończyć, kiedy na stołach zabraknie już trunków wyskokowych. A to pozwoliłoby ograniczyć transmisję wirusa SARS-CoV-2. Andrzej Szumowski stwierdza, że zagrożenie jest na tyle poważne, że wymusza na nas racjonalne zachowanie.
- Zakładam, że wszyscy w tej sytuacji, w jakiej się znajdujemy, jesteśmy rozważni i poważni. Żadne nadmierne restrykcje w zakresie zakupu produktów nie są potrzebne. Nasze społeczeństwo nieraz już udowadniało, jak bardzo odpowiedzialnie potrafi podchodzić do poważnych sytuacji - podkreśla.
Mała prohibicja oznacza rozkwit czarnego rynku
Nasi rozmówcy zgodnie stwierdzają, że zakaz sprzedaży alkoholu w godzinach wieczornych może spowodować, że klienci będą poszukiwać innych miejsc, w których zaopatrzą się w trunki. Niekoniecznie legalnych.
- To będzie spory kłopot dla całego legalnego rynku. Wzmocni natomiast ten nielegalny, bo przecież ludzie nie przestaną pić po 19 dlatego, że sklepy będą zamknięte, czy restauracje nie będą sprzedawać alkoholu - wyjaśnia Janusz Palikot.
Były polityk dodaje, że jedynym skutkiem prohibicji będzie fakt, że konsumenci przerzucą się na nielegalny alkohol, przy którego nabyciu nie będą musieli zważać na ograniczenia godzinowe. Problem ewentualnego rozkwitu czarnego rynku dostrzega także prezes stowarzyszenia Polska Wódka.
- Chciałbym też przestrzec przed sytuacją, kiedy zakaz dostępu do legalnych produktów (a alkohol jest legalnym produktem), może spowodować rozkwit czarnego rynku, niekontrolowanego przez nikogo. Ani jakość, ani ilość, ani skutki nie będą kontrolowane. Oby się tak nie zdarzyło - wyraża nadzieję Szumowski.
Czas na handel w internecie
Szumowskiemu trudno było odpowiedzieć na pytanie o ewentualne skutki nowych przepisów dla sprzedawców i nabywców alkoholu. Palikot natomiast wyobraża sobie, że nowe obostrzenia okażą się sporym ciosem dla całego segmentu.
- To obostrzenie dobije ostatecznie knajpy, hotele i restauracje. Rząd postanawia wykończyć segment gospodarki, który i tak ma kłopoty, bo nie ma turystów. Jeszcze teraz nie będzie mogła oferować alkoholu w godzinach, gdzie się go spożywa najwięcej - mówi prezes producenta browaru Tenczynek.
Natomiast nasz drugi rozmówca zwraca uwagę, że już czas na debatę nad zmianą prawa. Jednak nie w kwestii ograniczeń sprzedaży, a udostępnienia możliwości handlu alkoholem w internecie.
- Jednocześnie nie słyszałem dotąd o propozycji zalegalizowania handlu poprzez internet. A przecież z zakupu wyrobów alkoholowych w internecie korzystałyby tylko osoby dorosłe i, jestem przekonany, rozważne. Handel w sieci oznacza możliwość zakupu wyrobów alkoholowych wszystkich kategorii nie natychmiast, tylko z odpowiednim opóźnieniem wynikającym z logistyki - ocenia Andrzej Szumowski.
- Jesteśmy jedynym krajem w Unii Europejskiej i jednym z kilku na świecie, gdzie handel wyrobami alkoholowymi poprzez internet jest niedookreślony. Wchodzimy w trzecią dekadę XXI wieku, a ustawa o wychowaniu w trzeźwości była uchwalana w czasach stanu wojennego. Nikt wtedy nie wiedział, jak będą wyglądały komputery i jak pisze się słowo "internet". Najwyższy czas zmienić ten archaizm - kończy Szumowski.
Projekt liberalizujący sprzedaż alkoholu przez internet pojawił się w Sejmie. Na początku lipca złożyli go posłowie Koalicji Polskiej PSL-Kukiz'15.