- Ci, którzy planowali budowę domu, stawiają teraz na mniejsze inwestycje - słyszymy w poznańskiej firmie PW House.
Z budową tradycyjnego domu mogą być bowiem teraz kłopoty. Gospodarka jest ciągle zamrożona, a banki są bardzo ostrożne w udzielaniu kredytów. Jednak po kwarantannie Polacy chcą uciec z blokowisk. Tym bardziej że wiele osób nie wyobraża sobie teraz wakacyjnego wyjazdu do modnego kurortu.
Zyskują więc firmy, oferujące domy modułowe, mobilne, czy takie, oferujące małe domki za kilkadziesiąt tysięcy zł.
- Faktycznie, zainteresowanie klientów jest teraz olbrzymie. Zdecydowanie większe niż w zeszłym roku. A 2019 r. był i tak przełomowy, jeśli chodzi o domy modułowe w Polsce. Ludzie wreszcie poznali zalety tego rozwiązania - mówi money.pl Wojciech Krakowiak, szef sprzedaży w firmie Lark.
Wojciech Zatuszek, szef firmy "Zbuduj sam dom", opowiada z kolei, że sprzedaż się u niego nieco zwiększyła od momentu wybuchu pandemii. Zatuszek sprzedaje projekty małych, tanich domów. Niektóre są nawet o wielkości kawalerki, które można zbudować w cenie nieznacznie przekraczającej 20 tys. zł.
- Nasze domy są małe, a więc przystępne dla każdego. Nie trzeba nawet brać na nie kredytów, a to teraz dla ludzi bardzo istotne. Największym hitem jest teraz u nas teraz dom o powierzchni 63 metrów kwadratowych. Można wybudować go za 100 tys. zł pod klucz, jeśli się oczywiście zrobi to samemu - opowiada money.pl przedsiębiorca.
Przedstawiciele firm są jednak ostrożni w odpowiadaniu na pytanie, czy trend się utrzyma. - Fakt, jest sporo zamówień, ale jednak przede wszystkim od klienta biznesowego. Klient prywatny natomiast teraz przede wszystkim składa zapytania. Czy to przełoży się na zamówienia? Nie jestem jeszcze pewien. To jest tak, że ludzie teraz siedzą w domu, mają dużo czasu i myślą o realizacji swoich marzeń. Na przykład o własnym domu. Jednak czy te marzenia będą masowo realizowane? Sami chcielibyśmy wiedzieć - opowiada nam anonimowo szef jednej z firm produkujących domy modułowe.
Firma "Zbuduj sam dom" sprzedaje projekty niedużych domów, które można zbudować za kilkadziesiąt tysięcy złotych
"Będzie jak w latach 50."
Branża po cichu liczy, że obecny kryzys zmieni nasze wakacyjne zwyczaje. Bo tego lata ludzie nie będą raczej chcieli jeździć do wielkich hoteli. Alternatywą mogą być właśnie domy modułowe czy mobilne - tylko w letniej wersji.
- Wcale nie jest wykluczone, że będziemy teraz spędzać urlopy jak w latach 50. czy 60. - czyli gdzieś w małych domkach na wsi, a niekoniecznie w dużym kurorcie - słyszymy w firmie PW House. Zdaniem jej przedstawicieli, zakup niedużego i niedrogiego domu modułowego może się tu wpasować w ten trend.
Firma Lark idzie dalej - i będzie sprzedawała gotowe działki z domami modułowymi na Mazurach. Jak opowiada Wojciech Krakowiak, to odpowiedź na potrzeby klientów, którzy obawiają się, że po zakupie domu nie znajdą atrakcyjnego miejsca, by go postawić.
Krakowiak opowiada, że domkami nie interesują się tylko ci, którzy szukają dla siebie letniej odskoczni od blokowiska. Mówi, że coraz więcej przedsiębiorców traktuje domy modułowe jako alternatywę dla budowy hoteli. - Stawiając kilka takich domów w piątek, już w niedzielę można do nich przyjmować gości i na nich zarabiać. W przypadku inwestycji w hotel trwa to znacznie dłużej. Poza tym, jeśli lokalizacja okaże się jednak nietrafiona, to można przecież domy modułowe stosunkowo łatwo przenieść w inne miejsce. Betonowego hotelu raczej się nie przeniesie - uśmiecha się przedstawiciel firmy Lark.
Czytaj też: Walka z koronawirusem pochłania biliony dolarów. Mobilizacja większa niż w kryzysie sprzed dekady
I prognozuje, że obecny kryzys może być dla branży prawdziwym bodźcem. - Bo u nas się to wszystko ruszyło, to fakt. Ale w Wielkiej Brytanii rynek domów modułowych szacuje się na 6 miliardów funtów rocznie. We Francji - 5 miliardów euro. U nas do ciągle jakiś ułamek tej kwoty - dodaje.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie