Nie ma tygodnia, byśmy nie informowali o zwolnieniach w szeroko rozumianej branży lotniczej. W czwartek informowaliśmy o trudnej sytuacji w Boeingu i Airbusie, które zmniejszają produkcję największych samolotów i otwarcie mówią, że nie obejdzie się bez cięć kadrowych. Jeszcze gorzej jest w liniach pasażerskich, które najpierw przez wiele tygodni nie wykonywały w zasadzie żadnych lotów, a wakacyjne wyniki są bardzo odległe od tego, jak powinna wyglądać sprzedaż biletów w środku sezonu.
Holenderskie linie KLM zwolnią nawet 5000 pracowników, próbując w ten sposób "dostosować swoje rozmiary do nowej rzeczywistości" stworzonej przez pandemię koronawirusa – informuje serwis "Flight Global".
Wprawdzie przewoźnik otrzymał rządowe wsparcie o wartości ok. 3,4 miliarda euro, ale i tak nie jest w stanie utrzymać zatrudnienia. Z prognoz na lata 2021-2022 wynika, że do końca przyszłego roku będzie musiał zredukować zatrudnienie z obecnych 33 000 etatów do 28 000.
- W ostatnich miesiącach zrobiliśmy już bardzo dużo, by dostosować swoją wielkość do nowych potrzeb - powiedział dyrektor generalny KLM Pieter Elbers. - Niestety, w krótkoterminowej perspektywie potrzeba więcej środków, aby zagwarantować dalsze istnienie KLM.
Około 1500 pracowników nie dostanie propozycji przedłużenia umowy, a 2 tys. pracowników weźmie udział w programie dobrowolnych odejść.
W dalszym ciągu firma będzie musiała znaleźć możliwie najmniej bolesny – dla obu stron – sposób na pożegnanie się z 1500 pełnoetatowymi pracownikami. Ma nadzieję, że uprawnieni do emerytury sami odejdą, a pozostali znajdą inne zajęcie.
To nie musi być koniec zwolnień. Jeśli zainteresowanie lotami będzie niższe niż w czarnych scenariuszach prognozuje przewoźnik, rozpocznie się kolejna fala zwolnień.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl