- Moja żona miała styczność z zakażonym dzieckiem w szkole, w której pracuje - opowiada pan Mariusz, przedsiębiorca z okolic Warszawy.
Jak mówi, "oczywiste" stało się, że cała czteroosobowa rodzina powinna się izolować i przebadać na obecność koronawirusa.
- Szybko się okazało, że to nie takie proste. Linie do lekarzy rodzinnych były wiecznie zajęte. Jak się już udawało dodzwonić, to się okazywało, że wolnych terminów właściwie nie ma - opowiada. Zdecydował się więc na prywatny test.
- Przyjechali, oczywiście w pełnym zabezpieczeniu, w tych kosmicznych kombinezonach, do mojego domu. Zrobili badania. Okazało się, że jesteśmy pozytywni - opowiada. Pan Mariusz COVID-19 od początku przechodzi jednak stosunkowo łagodnie. Większe problemy miała jego żona.
"Poprawa za tysiąc zł"
- Najpierw była gorączka, potem silny kaszel, utrata węchu i smaku, zmęczenie. Chyba wszystkie objawy, które się wiążą z COVID-19 - wylicza.
Zaczął się obawiać. Co, jeśli stan żony się pogorszy? - W szpitalu się dowiedziałem, że nie ma miejsc, nie przyjmą nas. SOR? To ostateczność, ale i tam ciężko się dostać. Jednym słowem, usłyszałem od medyków, że najlepiej, jak będę radził sobie ze wszystkim samemu - mówi przedsiębiorca.
I dodaje, że wziął sobie to do serca. - W końcu jaką miałem właściwie alternatywę? - pyta.
Skorzystał z porady właściciela firmy, która przeprowadza mobilne badania na koronawirusa. - Sypał radami. Poradził kupić domowy nebulizator i regularnie z niego korzystać. Moja żona zastosowała się do rad. Firma od testów zaproponowała jeszcze kroplówki z glutationem. Cudów nie obiecywali, ale mówili, że mniej więcej co drugiemu choremu na COVID-19 pomaga - opowiada przedsiębiorca.
Firma miała od razu jednak zaznaczyć, że nie jest to opcja dla tych, którzy przechodzą COVID-19 bardzo ciężko. Proponowali to natomiast tym, którzy mieli "średnie objawy", jak to opowiada pan Mariusz.
- I pomogło. Przyjechali ludzie z tej firmy, powiesili kroplówkę na lampie nad łóżkiem. Lepiej zaczęło być już tego samego dnia wieczorem. A po kilku dniach żona właściwie czuje się już dobrze. Może kaszle teraz 2-3 razy dziennie. Te sposoby okazały się zbawienne - opowiada.
Jak z kosztami? Za test dla jednej osoby pan Mariusz zapłacił 450 zł. Nebulizator - 100. Dwie kroplówki, wraz z dojazdem ekipy, kosztowały z kolei po 260 zł. - Znaczące polepszenie stanu mojej żony kosztowało zatem raptem kilkaset złotych. A wszystko wraz z testem - 1070 zł - wylicza.
"Kroplówka wirusa nie leczy"
Co na to eksperci? Czy warto korzystać z pomocy firm, które oferują różnego rodzaju kroplówki czy inhalacje, ale nie pracują w nich lekarze?
Dr hab. Tomasz Dzieciątkowski mówi wprost: nie warto. - Witaminami koronawirusa się nie leczy. Zresztą, w ten sposób nie leczy się żadnego wirusa - mówi money.pl wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Z jednej strony rozumie, że ludzie, którzy nie mogą liczyć na pomoc medyczną, szukają alternatyw. Jednak podkreśla, że nie tędy droga. - Parafrazując klasyka, można powiedzieć, że zdesperowany lud wszystko kupi - mówi Tomasz Dzieciątkowski.
Wirusolog prof. Włodzimierz Gut również poleca ostrożność, mówiąc, że "nie są mu znane takie metody leczenia COVID-19".
A witaminy nie zawsze muszą pomóc, jak mówi profesor, w zbyt dużych dawkach mogą wręcz zaszkodzić. - Tak zwana hiperwitaminoza jest niebezpieczna. Witaminy warto brać tylko w przypadku ich niedoboru - mówi w rozmowie z money.pl.
Obaj eksperci nie mają wątpliwości - za każdym razem przed skorzystaniem z takiej oferty, po prostu najlepiej skontaktować się z lekarzem. Bo nie ma jednej optymalnej terapii dla każdego. Trzeba ją dostosowywać do każdego pacjenta indywidualnie.
Firma, która sprzedała panu Mariuszowi kroplówki, zapewnia, że z jej usług korzystają dziesiątki klientów. Nie wszyscy są chorzy na COVID-19, niektórzy traktują to jako profilaktykę.
Zainteresowanie kroplówkami witaminowymi widzą także firmy, które nie kierują swojej oferty dla chorych na koronawirusa. - Ludzie dzwonią, pytając na przykład o kroplówki witaminowe. I chyba trudno się dziwić. W szpitalach nie ma miejsc, na karetkę się czeka nieraz kilka godzin. Wszyscy więc szukają, jak mogą w inny sposób pomóc sobie czy swojej rodzinie - opowiada money.pl współwłaściciel firmy KacDoktor.pl, która oferuje witaminowe kroplówki dla walczących z kacem.
W firmie KacDoktor.pl słyszymy jednak, że planów wejścia na ten rynek nie ma - z obaw o logistykę. Firma jednak wciąż działa, oferując standardowe kroplówki. Jednak usługa dotyczy tylko tych, którzy nie są chorzy na COVID-19.