"Sprzeciwiamy się stanowczo decyzji, by zlecenie na badania w kierunku SARS-CoV-2 w następstwie teleporady dostawał wyłącznie pacjent, który spełnia wszystkie cztery kryteria: gorączka, kaszel, duszność, utrata węchu lub smaku. Takich pacjentów jest stosunkowo niewielu w porównaniu z pacjentami skąpoobjawowymi" - pisze w liście otwartym Kolegium Lekarzy Rodzinnych (KLR).
To kolejny przyczynek w dyskusji o liczbie przeprowadzanych testów w Polsce. Trudno nie odnieść wrażenia, że kierowanie na nie tylko pacjentów z czterema objawami, przy pełnej wiedzy, że w większości zakażeni mają mniej objawów, nie sprzyja walce z pandemią. Co najwyżej może tylko poprawić statystyki, bo wykrytych zakażeń będzie mniej.
Jak już pisaliśmy w money.pl, istnieje związek między liczbą wykonywanych testów a nowymi zakażeniami. Dla przykładu, w poprzedni poniedziałek, w którym przeprowadzono 12,2 tys. testów, wykryto 784 zakażenia. Tymczasem kiedy w sobotę przed tygodniem wykryto 1002 przypadki, wykonano ponad 20 tys. testów.
Jak argumentuje Kolegium Lekarzy Rodzinnych, medycy w każdym przypadku, zgodnie z aktualną wiedzą oraz doświadczeniem, powinni mieć prawo do skierowania pacjenta na odpowiedni test potwierdzający lub wykluczający chorobę.
Świadome działanie?
- Te wszystkie cztery objawy jednocześnie ma ok. 1-3 proc. zakażonych. Jest to absolutna mniejszość. Najpierw pojawia się gorączka i kaszel. Kiedy pacjent ma duszności, to jest już możliwe, że ma zapalenie płuc. Dlatego wymaganie tego, żeby ta duszność była wśród objawów, jest skazywaniem pacjenta na ciężką chorobę, bez możliwości szybkiej diagnostyki. To nieetyczne - mówi immunolog i ekspert do spraw zakażeń, dr Paweł Grzesiowski.
Jak dodaje, to wyjątkowo niebezpieczne podejście, bo zakażony np. z tylko dwoma objawami pozostaje nieizolowany i będzie zakażał dalej.
- Dlatego lekarze poczuli irytację i napisali ten list otwarty. Te zalecenia napisał ktoś, kto nie zna tej choroby, albo - co gorsza - jest to działanie świadome, przewidziane na statystyczne zmniejszenie liczby wykrytych zakażeń przez mniejszą liczbę zlecanych testów - komentuje Grzesiowski.
- Gdyby tak było, to oznaczałoby to najwyższy stopień nieuczciwości. Nie można w tak poważnej sprawie i przy tak groźnej chorobie próbować kreować jakąś zmyśloną rzeczywistość - dodaje.
Niebezpieczna wizyta
KLR w liście zwraca też uwagę, że w przypadku mniejszej liczby objawów lekarz ma prawo skierować pacjenta na testy na Covid-19 wyłącznie po wizycie osobistej w gabinecie. To - zdaniem organizacji - nie ma żadnego uzasadnienia merytorycznego i naraża innych pacjentów i personel przychodni.
Obecnie, gdy podczas teleporady pacjent nie ma czterech objawów, lekarz ma umówić go na następną teleporadę w ciągu 3-5 dni od pierwszej. Jeśli podczas niej również nie nie uda się stwierdzić wszystkich czterech objawów, lekarz zobowiązany jest umówić pacjenta na wizytę osobistą.
- Ludzie mają prawo czuć się zagubieni. Wcześniej słyszeli, że w przypadku podejrzenia zakażenia mają zostać w domu i umówić się na test telefonicznie. Teraz słyszą, że mają jechać na badanie do lekarza np. autobusem. My też jesteśmy za tym, by przyjmować jak najwięcej pacjentów osobiście, ale nie w przypadku podejrzenia zarażenia - mówi dr Michał Sutkowski, rzecznik KLR.
Dlatego KLR chce, by w przypadku podejrzenia zakażenia wirusem SARS-CoV-2, pierwszą formą kontaktu pacjenta z lekarzem pozostała teleporada.
"Najgorsze przed nami"
- To niespotykane na skalę światową, żeby administracyjnie ograniczać lekarzom prawo zlecania badań. Musimy mieć prawo, by decydować. W naszym odczuciu wcale to nie będzie oznaczało jakiegoś gigantycznego wzrostu liczby testów - mówi Sutkowski.
Jak dodaje, zmiany w tym zakresie powinny być wprowadzone jak najszybciej, bo najgorsze w walce z pandemią jeszcze przed nami.
- Za 2-3 tygodnie zacznie się sezon grypowy. Dlatego liczymy na to, że lekarz nie będzie miał związanych rąk regułami administracyjnymi. Na całym świecie na testy wysyła się po teleporadzie albo też pacjenci mają prawo sami się na nie zgłosić. Nie chcemy podejrzewać, że w Polsce oszczędza się na testach, ale ich liczba powinna być zależna od potrzeb. W czasie pandemii nie należy ograniczyć lekarzy w prawie do ich zlecania - mówi dr. Michał Sutkowski.
O ewentualne zmiany w zaleceniach i reakcje na list otwarty KLR zapytaliśmy w MZ. Jednak do czasu opublikowania tego artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Rzecznik Kolegium poinformował nas jednak, że lekarze są już wstępnie umówieni na rozmowy w resorcie na 1 października.