- To prawdziwe trzęsienie ziemi dla naszej ekonomii - mówił Morawiecki w rozmowie z Richardem Questem.
Jak przypomniał, pracował w banku w czasie kryzysu ekonomicznego, rozpoczętego upadkiem banku Lehman Brothers w 2008 roku. Obecny kryzys - tłumaczył premier - jest jednak zupełnie inny, bo zrywa połączenia w łańcuchach dostaw.
Morawiecki podkreślał, że Polska jako pierwsza w Unii wprowadziła kontrole sanitarne na granicach, dzięki czemu nie mamy nagłego wzrostu zachorowań. Przekonywał też, że zamknięcie szkół, przedszkoli, restauracji czy części sklepów i lokali usługowych jest szkodliwe dla ekonomii, ale potrzebne, żeby wirus się nie rozprzestrzeniał.
Przyznał, że do szczytu zachorowań w Polsce jeszcze daleko i że w naszym kraju liczba chorych może sięgnąć kilku lub nawet kilkunastu tysięcy.
Czytaj też: Koronawirus: szpitalom kończą się środki do odkażania. Za kilka dni może ich już nie być
Mateusz Morawiecki był też pytany o program pomocowy dla polskiego biznesu, który m.in. zakłada, że rząd sfinansuje niektórym pracownikom 40 proc. pensji. Jak tłumaczył, jest to potrzebne, by ulżyć finansowo firmom i pomóc im stanąć na nogi.
Ocenił też, że cała "tarcza antykryzysowa", jaką rząd przedstawił w środę, to równowartość blisko 10 procent polskiego PKB.
Morawiecki wyraził też nadzieję, że Unia Europejska wyłoży dodatkowe pieniądze na walkę z kryzysem ekonomicznym, który wywoła epidemia koronawirusa.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl