Najgorsze uderzenie dla komunikacji miejskiej przyszło wiosną, gdy z dnia na dzień odcięty został potok pasażerów. Przestaliśmy dojeżdżać do szkół, do pracy, na wieczorne spotkania.
Ludzie masowo zaczęli zawieszać bilety długookresowe, do tego przepisy ograniczyły liczbę pasażerów, którzy jednocześnie mogli znajdować się w jednym pojeździe. W rezultacie samorządy musiały utrzymywać kursy, z których korzystał procent pasażerów w porównaniu z obłożeniem sprzed pandemii.
Przykładowo, we Wrocławiu sprzedaż biletów jednorazowych spadła o 85 proc. w porównaniu do wiosny 2019 r.
Jesienią było już wprawdzie lepiej, bo jednak więcej osób dojeżdżało do pracy, ale sytuacja wciąż daleka jest od normy. Chcąc jakoś dopiąć budżet na transport publiczny, miasta podnoszą ceny biletów i ograniczają inwestycje. Wspomniany już Wrocław zrezygnował z budowy zajezdni tramwajowej Nowe Żerniki.
W stolicy Dolnego Śląska nie obyło się też bez podwyżek cen jednorazowych biletów - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Opóźnione metro
Ofiarą koronawirusa padło również rozbudowywane stołeczne metro. Tyle że tu nie pieniądze okazały się problemem, a absencja pracowników spowodowana zakażeniem koronawirusem lub kwarantanną spowodowaną kontaktem z osoba zakażoną.
Pracownicy firm zatrudnianych do budowy poszczególnych odcinków sa regularnie testowani na obecnośc koronawirusa. We wrześniu 19 na 200 miało pozytywny wynik testu, więc prace stanęły na dwa tygodnie. Ostatecznie wykonawca, firma Gulermak, podpisał aneksy wydłużające prace na trzech odcinkach aż o 11 miesięcy.
A to nie koniec opóźnień, bo co jakiś czas prace na kolejnych odcinkach stają. 11-miesięczne opóźnienie to więc wariant optymistyczny.
Drastycznych ruchów też nie będzie
Sytuacja nie jest wymarzona, ale też nie dramatyczna – przekonują jednak samorządowcy. We wrześniu 2020 r. Polski Instytut Ekonomiczny przeprowadził ankietę, w której włodarze miast powyżej 100 tys. mieszkańców mieli ocenić wpływ koronawirusa na planowane inwestycje. 54 proc. dużych miast deklarowało, ż eplany na 2021 rok pozostaja bez zmian, a tylko 11 proc. przewidywało korektę zamierzeń.
W przypadku średnich miast ten odsetek zakładał jeszcze większy optymizm (69 proc. do 7 proc.).