Wiele gmin chwali się, że dziś selektywnie zbiera 35-40 procent odpadów. Inne dopiero o takie wyniki walczą. Jednak, gdy skończy się pandemia, może okazać się, że cały kraj stanie przed problemem zagospodarowania opadów sztucznych oraz takich, które nie nadają się do przetworzenia.
W dobie pandemii "nową normalnością" stało się jak najrzadsze wychodzenie z domu. Od początku apelowano, aby robić to tylko wtedy, gdy jest to niezbędne, np. gdy trzeba iść do pracy lub zrobić zakupy. Jednak nawet w przypadku tych dwóch okoliczności zaszły pewne zmiany.
Polacy są wrażliwi na ceny, dlatego dotychczas chętniej robili zakupy w sklepach tradycyjnych niż internetowych, w których do regularnej ceny trzeba doliczyć koszt przesyłki. Jednak w czasie narodowej kwarantanny na znaczeniu zyskało osobiste bezpieczeństwo. Jak zatem robić zakupy, aby jednocześnie mieć gwarancję, że pozostaniemy zdrowi? No właśnie, przez internet.
Nic dziwnego, że obostrzenia związane z pandemią stały się wyzwalaczem dla rozwoju rynku e-commerce. Z badania pracowni Nielsen wynika, że między 12. a 13. tygodniem roku, które wypadły w połowie marca, a więc w czasie wprowadzania tzw. lockdownu, wartość sprzedaży online wzrosła o 23 proc. wobec 8 proc. dla wartości tradycyjnego koszyka.
Tony opakowań
Na tym nie koniec. Można zaobserwować, że do internetu zaczęły chętniej wkraczać firmy, które dotychczas nie miały z cyfrowymi zakupami wiele wspólnego. Przykładem takiej zmiany jest chociażby współpraca Biedronki i dostawcy Glovo. Według Nielsena udział branży spożywczej w handlu internetowym urośnie z obecnego 1 proc. do 5 proc. w 2022 roku.
To wszystko ma jednak swoją drugą stronę. Zakupy online oznaczają masę dodatkowych opakowań – folii, kartonów i taśmy. Dla przykładu podrzucam zdjęcie karmy, którą zamówiłem dla psa. Zamawiam ten sam produkt od różnych sprzedawców. Ta sztuka przyjechała w tekturowym kartonie obklejonym taśmą. Zdarzało się, że w środku była jeszcze folia i małe opakowania napełnione powietrzem, aby uchronić produkt przed uszkodzeniem.
Swego czasu Wirtualna Polska robiła test zakupów spożywczych online z popularnych marketów i delikatesów. Wniosek? Ilość produkowanych wtedy odpadów jest ogromna i trudna do zmierzenia. Dokładne wyniki tego testu można znaleźć pod tym linkiem.
Do głosu dochodzą ekolodzy. Ich zdaniem tym, co nam pozostanie, gdy epidemia w końcu minie, będą tony odpadów. Chodzi zarówno o odpady po opakowaniach, jak i zużyte środki bezpieczeństwa, czyli maseczki i rękawiczki. Widać to już po odczytach z niektórych krajów.
Twarde dane
Ze wstępnego raportu o potencjalnym wypływie Covid-19 na sektor gospodarki odpadami w Wielkiej Brytanii wynika, że roczny wzrost ilości odpadów w sektorze komunalnym wyniósł 12,6 proc., a momentami nawet 17,5 proc., głównie z powodu zwiększonej ilości odpadów po żywności i opakowań.
Ciekawe dane przedstawiła również włoska prowincja Piemont. Wynika z nich, że w marcu tego roku, a więc w momencie szczytu zachorowań, w porównaniu do marca ubiegłego roku znacznie zmalała ilość produkowanych odpadów zmieszanych (spadek o ponad 10 proc.), przy jednoczesnym wzroście masy opakowań z tworzyw sztucznych (6,5 proc. w górę).
Informacje z Polski poznamy nieprędko. Dopiero w listopadzie zostaną przedstawione wyniki dotyczące gospodarki odpadami za ubiegły rok. Jednak eksperci już teraz przewidują, że gminom nie uda się osiągnąć unijnego wymogu 50 proc. recyklingu.
Groźba kar
- Poziom recyklingu odpadów dla całego kraju wynosi ok. 18 proc. Roczny wzrost wynosi 3,5 proc. Tymczasem wymaga się skoku do 50 proc. Jest to zwyczajnie niemożliwe do zrealizowania - mówi money.pl Paweł Głuszyński z Towarzystwa na rzecz Ziemi
- Jednym z czynników, który ma na to wpływ, jest oczywiście epidemia koronawirusa. Oprócz tego są inne istotniejsze powody, jak choćby niski poziom selektywnej zbiórki czy brak odpowiedniej wydajności kompostowni - wyjaśnia.
Ekspert dodaje, że problemem jest także brak świadomości po stronie decydentów oraz niektórych firm, że bez intensyfikacji selektywnego odbioru bioodpadów i ich prawidłowego zagospodarowania nie ma możliwości zrealizowania nowych poziomów recyklingu.
Przypomnijmy, że za niespełnienie unijnych norm dotyczących poziomu recyklingu grozą surowe kary. Paweł Głuszyński oszacował, że dla Warszawy mogłoby to być nawet 60 mln, Wrocławia 22 mln, a Katowic - 10 mln zł.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl