Materiał zawiera liczne wykresy - poczekaj na ich załadowanie. Wykresy uwzględniają dane z 10 rano w czwartek. Warto jednak pamiętać, że pełne dane za konkretny dzień dostępne są dopiero po godzinie 17.
471 nowych przypadków koronawirusa w Polsce - to bilans zakażeń ze środy. I to jednocześnie jeden z najgorszych dni od początku epidemii. Wyższe przyrosty w Polsce notowaliśmy do tej pory trzy razy. Jak wynika z analizy money.pl, wciąż na ogólnym wyniku dość mocno odbija się sytuacja na Śląsku. Ale epidemia w Polsce to nie tylko ten region.
W środę tylko to jedno województwo odpowiadało za 60 proc. przypadków. Efekt? W ustach polityków obozu rządzącego coraz częściej słychać głosy o kolejnym etapie odmrażania gospodarki i życia społecznego. Pojawiają się plany wyjazdów wakacyjnych, otwartych kin, a także ściągania maseczek.
Tymczasem od radości powinniśmy się powstrzymać. Śląsk jest ogniskiem choroby, ale nie można zapominać o reszcie kraju. Gdyby - zgodnie ze słowami ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego - wyłączyć dane ze Śląska, to 16 maja w Polsce odnotowano najniższy od momentu rozpoczęcia epidemii przyrost zachorowań. Było to zaledwie 76 nowych przypadków. To jednak przeszłość. Od kilku dni w pozostałej części kraju również konsekwentnie rosną zachorowania.
W środę w Polsce, z wyłączeniem Śląska, pojawiło się niemal 200 nowych przypadków. To najwięcej od ponad trzech tygodni. Może się zatem okazać, że za kilka dni żadnych rządowych ogłoszeń odmrażania nie będzie. W czwartek Polska przekroczy 20 tys. zachorowań. O godz. 10 Ministerstwo Zdrowia informowało o 19 tys. 983 przypadkach. Jest niemal pewne, że po godz. 17 resort poinformuje o nowej liczbie chorych i zapewne dojdzie więcej niż 17 przypadków zachorowań.
Tajemnica nie tkwi w testach
Na tle całego kraju wyróżnia się jedno miejsce - Lubuskie. Realne odmrażanie można by zacząć właśnie tam. W środę województwo odnotowało zaledwie 92 potwierdzone zakażenia koronawirusem. I niemal tyle samo ozdrowień. Laboratorium w Gorzowie Wielkopolskim wykonało niemal 8 tys. testów. Szpital w Zielonej Górze (gdzie leczył się pierwszy zakażony w Polsce) dołożył 400 testów. Kolejne 2 tys. zostało wykonane poza granicami województwa. Zatem dziennie w tym województwie testuje się nie więcej niż 100 próbek. Na Śląsku - 20 razy więcej.
W szpitalach z zakażeniem lub podejrzeniem choroby przebywają zaledwie 4 osoby. Na domowej kwarantannie jest ich zresztą niewiele więcej. W środę były to 32 osoby.
Zobacz także: Sławomir Broniarz apeluje ws. testów dla nauczycieli. "Zdrowie jest ważniejsze od aspektu ekonomicznego"
Licząc inaczej, na milion mieszkańców zakażone były właśnie 84 osoby. I takim wynikiem nie może się pochwalić żadne województwo. Warmia i Mazury mają zaledwie 185 zakażeń. W przeliczeniu na milion mieszkańców (region ma ich 1,4 mln) wynik to 124. Województwo podkarpackie to z kolei 374 zachorowania. W przeliczeniu na milion mieszkańców wskaźnik ten to 175.
Dla porównania, włoska Lombardia to aż 8,5 tys. chorych na każdy milion mieszkańców. Łącznie ten włoski region ma 10 mln mieszkańców i 85 tys. chorych. Z kolei niemiecka Bawaria ma wskaźnik na poziomie 3498 chorych na każdy milion mieszkańców. Hiszpańska Katalonia to 7391 chorych.
Co ciekawe, mocniej dotknięte w województwie lubuskim - o ile przy takich liczbach można użyć tego słowa - jest południe województwa.
Zielona Góra i okolice to potwierdzone 30 przypadki. Podobnie jest w powiecie żagańskim - 22 potwierdzone zachorowania. Oba regiony są najbliżej województwa dolnośląskiego, na którym sytuacja jest o wiele poważniejsza. Z kolei wysunięty najdalej na północ kraju powiat strzelecko-drezdenecki to zaledwie 1 potwierdzone zakażenie.
Na drugim biegunie jest Śląsk. W tej chwili to województwo z 6 tys. potwierdzonych przypadków. Na każdy milion mieszkańców przypada 1363 przypadków. To 16 razy więcej niż w województwie lubuskim.
Jednocześnie na Śląsku zostało już wykonanych sześć razy więcej testów. W sumie to niemal 60 tys., czyli 13 tys. na każdy milion mieszkańców. I już po tej statystyce widać, jak diametralnie różna jest sytuacja obu regionów. I liczba testów nie wpływa w tym wypadku na ostateczny wynik. W województwie lubuskim co 110 test był pozytywny. Na Śląsku co 10 wykonany dał wynik pozytywny.
W czym zatem tkwi fenomen niskiego wyniku akurat tego województwa? To jedno z najmniej zaludnionych województw w Polsce. W województwie śląskim na każdy kilometr kwadratowy przypadają 374 osoby. W województwie małopolskim to 221 osób, a w województwie mazowieckim to 149. Z kolei województwo lubuskie to zaledwie 73 osoby na kilometr kwadratowy.
Liczba zgonów w normie
Światło na sytuacje w województwie rzucają dane zebrane przez Jarosława Kopcia, Stanisława Dudzika i Katarzynę Korzeniowską w serwisie BiqData.
Na podstawie rejestrów z urzędów cywilnych zespół przeanalizował śmiertelność w poszczególnych gminach z 2019 i 2020 roku. To aktualnie jedyne dane, które na ten temat udostępniło Ministerstwo Cyfryzacji. Liczby z dwóch lat to nie jest idealne zestawienie do wyciągania wniosków, bo niewielkie wzrosty mogą wynikać z losowych przypadków. Jednak w gminach dotkniętych koronawirusem widać dość znaczący skok.
I tak np. w Rybniku wzrost liczby zgonów wynosi 32 proc. To jest równe 79 zgonom więcej niż rok temu. Skok był również w Sosnowcu. W tym wypadku to o 21 proc. większa śmiertelność (w liczbach - 86 śmierci więcej). Nie wszystkie oczywiście są wywołane koronawirusem - to też może być efekt obciążonej służby zdrowia.
Mówiąc jednak wprost: liczba chorych na koronawirusa wprost zależy od liczby przeprowadzonych testów. Część zakażonych jest przecież bezobjawowych. Dramatyczny wzrost liczby zgonów w regionie z niską liczbą chorych wskazywałby, że epidemia tam szaleje, ale umyka służbom.
I tak, jak wynika z danych zebranych przez BiqData, w Gorzowie Wielkopolskim rok do roku liczba zgonów spadła o 13 proc. W 2019 roku od 2 marca do 3 maja zmarło tam 317 osób, rok później 276. W Zielonej Górze odnotowano za to wzrost z 285 do 335 zgonów w tym samym okresie tego roku.
W Sulechowie z kolei liczba zgonów rok do roku była na identycznym poziomie. W Żaganiu wzrosła ledwie o 4 proc. W Świebodzinie spadła z kolei o 7 proc. Również w Żarach zanotowano spadek o 6 proc. Inne miasteczka? W Babimoście rok temu zmarło w tym czasie 6 osób. W tym roku 7 osób. W Bytomiu Odrzańskim spadek wyniósł 25 proc. Choć w tym wypadku mowa o… 1 zgonie mniej. Podobnie sprawa ma się w Czerwieńsku. Tu również zanotowano spadek
Przy czym warto zauważyć, że w Warszawie rok temu było to 3382, a w tym roku 3406, czyli zaledwie 24 więcej. W - o wiele mniejszych Katowicach - różnica rok do roku to 75.
Co ciekawe, fenomen wyniku województwa lubuskiego jest zaskoczeniem nawet dla służb sanitarnych z tego regionu. Poprosiliśmy Wojewódzką Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Gorzowie Wielkopolskim o komentarz i informacje, czy służby sprawdzają m.in. śmiertelność w regionie. Na odpowiedź wciąż czekamy.