Sprawę opisuje łódzki oddział "Gazety Wyborczej". Do pierwszego zakażenia w wydziale ruchu drogowego doszło pod koniec kwietnia, ale dodatni wynik pojawił się dopiero 3 maja.
Wtedy szefostwo zdecydowało o rozpoczęciu kwarantanny dla 24 funkcjonariuszy, którzy mieli kontakt z zakażonym. Wiadomo już, że jeden z nich również jest chory. Wynik poznał tuż przed minionym weekendem.
Policjanci z łódzkiej drogówki skarżą się jednak w wiadomościach do redakcji "GW", że kwarantannie powinno się poddać znacznie większą liczbę funkcjonariuszy.
"Mieliśmy odprawy w tej samej sali, z tymi samymi ludźmi, którzy okazali się zakażeni. Jeździliśmy tymi samymi samochodami co oni, a tu nikt niczego nie odkaża" - tak brzmi jeden z listów.
Co na to dowództwo? Zdaniem "GW" funkcjonariusze usłyszeli jedynie, że jeśli chcą, to mogą na własny koszt wykonać test na obecność koronawirusa. Innego wyjścia nie widzą.
- Rozumiem, że policjanci się boją. Dostaliśmy urządzenie do ozonowania radiowozów, które stoi na terenie policji przy ulicy Pienistej. Jeśli jest właściwie użytkowane, to nasze pojazdy na bieżąco powinny być ozonowane - mówi "Wyborczej" Krzysztof Balcer, szef policyjnych związkowców w Łodzi.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl