Przez najbliższych siedem dni zamknięte będą bary, restauracje, baseny i wszystkie obiekty kulturalne w Guetersloh – informuje Reuters.
- Zniesiemy obostrzenia tak szybko, jak to możliwe, ale najpierw musimy mieć pewność, że to bezpieczne – powiedział Armin Laschet, premier Nadrenii Północnej-Westfalii.
W zakładzie pracują obywatele kilkudziesięciu krajów, ale największą grupę stanowią Rumuni (ponad 3000), Bułgarzy i Polacy, których - według informacji polskiego konsula generalnego w Kolonii Jakuba Wawrzyniaka jest ponad 900.
Według Wawrzyniaka władze powiatu Guetersloh nadal nie potrafią określić, ilu obywateli danego kraju zostało wprost dotkniętych wybuchem epidemii w regionie. Z informacji lokalnych władz wynika, że dopiero kilka dni temu firma przekazała dane osobowe wszystkich pracowników, z których wielu zatrudnionych jest przez podwykonawców.
Sytuacja w Niemczech się nie stabilizuje
Laschet, dwukrotnie wybrany do Parlamentu Europejskiego, dziś jest wskazywany jako poważny pretendent do zastąpienia Angeli Merkel na stanowisku kanclerza Niemiec. W przyszłym roku upłynie czwarta kadencja jej rządów.
Wystąpienie tak poważnej sytuacji w zarządzanym przez niego kraju związkowym może jednak poważnie pokrzyżować jego plany – spekuluje Reuters.
Premierzy krajów związkowych zgodzili się, że w razie pojawienia się lokalnych ognisk będą "działać lokalnie", a więc wprowadzać ograniczenia na terenie, na którym występuje nasilenie wirusa. Laschet zapewnił dziennikarzy, że aktualnie sytuacja nie wymaga podjęcia bardziej stanowczych działań.
Lokalnych ognisk nie wolno lekceważyć. We wtorek szef Instytutu Roberta Kocha ds. zdrowia publicznego, Lothar Wieler, powiedział, że to właśnie one były głównym czynnikiem przyczyniającym się do gwałtownego wzrostu w ostatnich dniach wskaźnika reprodukcji koronawirusa, obecnie szacowanego w Niemczech na 2,76.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl