Od początku sierpnia w Polsce służby wykryły 3,8 tys. nowych zakażeń koronawirusem. W tym miesiącu (który trwa niespełna tydzień) rekord zakażeń został pobity już dwa razy - ostatni raz stało się to w czwartek 6 sierpnia.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 726 nowych zakażeniach. Średnio jednak każdy kolejny dzień sierpnia przynosi ponad 600 nowych infekcji. I już dziś można powiedzieć, że kolejne dni mogą przynieść jeszcze wyższe wyniki. Dlaczego?
- W ciągu najbliższych dni pojawią się nowe wyniki ze śląskich kopalni. Można się spodziewać, że w piątek, sobotę, dane ze Śląska będą wskazywać po około 200 zakażeń - przyznaje Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
Co istotne, w ciągu ostatniej doby problem był w aż czterech województwach. 24 godziny przyniosły na Śląsku 137 przypadków, 118 pojawiło się w Małopolsce, a 107 w województwie mazowieckim. Z kolei woj. wielkopolskie odpowiada za kolejne 89 infekcji. W sumie cztery województwa to 451 infekcji (czyli ponad 62 proc.).
Warto zauważyć, że łączna liczba osób na kwarantannie przekracza 102 tys. To oznacza, że armia ludzi jest zmuszona przebywać w domu i czekać na testy. Liczba zajętych łóżek w szpitalach jest stała - oscyluje w okolicach 1,9 tys. Od dłuższego czasu nie zmienia się również liczba zajętych respiratorów. W czwartek były zajęte 72 takie urządzenia.
Efekt nagłego wzrostu mógł być tylko jeden: zmiana zasad. Ministerstwo Zdrowia zdecydowało, że na terenie 19 powiatów przywracane są restrykcje. Na terenie 9 tzw. czerwonych powiatów wraca obowiązek noszenia masek w przestrzeniach publicznych - również na ulicach. W tych miejscach wyłączone z użycia są również kina, siłownie, a wydarzenia sportowe mogą odbywać się wyłącznie bez udziału publiczności.
Wracają również limity klientów w restauracjach - liczba gości zależna jest od przestrzeni, a przelicznik wynosi 1 osoba na każde 4 metry kwadratowe lokalu. Podobne zasady są wprowadzone w kościołach - tutaj również na mszę ma wejść ograniczona liczba osób. Największą zmianą jest jednak znaczne ograniczenie liczby gości na weselach i imprezach rodzinnych. Bawić może się zaledwie 50 osób.
Największe zmiany czekają mieszkańców: powiatu ostrzeszowskiego, powiatu nowosądeckiego, Nowego Sącza, powiatu wieluńskiego, powiatu pszczyńskiego, Rudy Śląskiej, powiatu rybnickiego i Rybnika oraz powiatu wodzisławskiego.
Czytaj także: Koronawirus. Polska podzielona na żółte i czerwone strefy. Jest projekt rozporządzenia
Nieco mniej restrykcji pojawia się w 10 powiatach - tzw. żółtych. Zmiany "mniejszego kalibru" pojawiają się w powiecie wieruszowskim, w Jastrzębiu Zdroju, powiecie jarosławskim, Żorach, powiecie kępińskim, przemyskim, cieszyńskim, pińczowskim, oświęcimskim oraz w Przemyślu.
Tutaj również obowiązują limity w restauracjach, ale wydarzenia kulturalne i sportowe mogą być obserwowane przez ograniczoną liczbę osób. W większości wypadków będzie to 25 proc. widowni. Co ważne, nie zmieniają się zasady dot. handlu.
Dziś możemy sobie powiedzieć wprost: w ostatnich tygodniach zostaliśmy w tyle.W ciągu ostatniego tygodnia wypadamy wyraźnie gorzej niż takie kraje, jak Niemcy i Włochy. Nasi najbliżsi sąsiedzi mają w ostatnim tygodniu od 300 do nawet 1 tys. zakażeń. Z tym, że Niemcy są krajem zdecydowanie ludniejszym. Przelicznik nowych zakażeń na milion mieszkańców jest tam zatem korzystniejszy - wynosi 8,8. Dla Polski w ostatnich dniach to aż 16,4.
A warto przypomnieć, że Niemcy do tej pory zdiagnozowali ponad 214 tys. infekcji koronawirusem i mają niemal 10 tys. ofiar.
Wskaźnik zakażeń na milion mieszkańców jest w Polsce również wyraźnie wyższy niż we Włoszech. To kraj, który przez długie miesiące był najmocniej dotknięty wirusem na świecie. Tutaj służby wykrywają 5 chorych dziennie na każdy milion mieszkańców.
Oczywiście, mowa wyłącznie o ostatnim okresie. Łącznie to we Włoszech wciąż jest więcej chorych i więcej ofiar śmiertelnych. Trzeba jednak zauważyć, że w tym kraju dzienna nowa liczba przypadków nie przekroczyła 700 od... połowy maja.
Gorzej niż w Polsce jest za to w Czechach. Tu można mówić o drugiej fali wirusa. W maju i czerwcu czeskie służby wykrywały po kilkadziesiąt przypadków. Dziś nie schodzą poniżej 200 nowych infekcji w każdej dobie. A przecież jest to wyraźnie mniej liczny naród niż Polacy.
Wszystkim tym krajom daleko do takich miejsc jak np. Stany Zjednoczone Ameryki. Tu wskaźnik zakażeń na milion mieszkańców wynosi blisko 160. W Szwecji to około 35.
Równie wysoki wskaźnik zakażeń jest w Argentynie – blisko 150 infekcji na każdy milion mieszkańców. A to kraj zamieszkiwany przez blisko 45 mln mieszkańców. Każdego dnia służby wyłapują tam kilka tysięcy zakażeń. W ostatnim czasie wskaźnik zachorowań wyższy niż w Polsce był również w Danii. Pojawiło się tam kilkaset przypadków. Podobnie było w Szwajcarii. Tam wynosił on w ciągu ostatniej doby ponad 20.