2781 nowych infekcji - to statystyki koronawirusa w Polsce z ostatniego tygodnia (od 1 do 7 czerwca). W tym samym czasie w Niemczech było 2,3 tys. nowych zakażeń. We Włoszech 2 tys., w Hiszpanii 2,1 tys. Podobnie było we Francji. Austria? Zaledwie 184 nowe infekcje w tydzień.
Jak wynika z analizy money.pl, na szczęście daleko nam do takich krajów jak Wielka Brytania, Rosja czy Szwecja. Na Wyspach Brytyjskich służby zidentyfikowały ponad 12 tys. nowych zakażeń w ciągu ostatnich siedmiu dni. W Rosji było to już 62 tys. przypadków. Z kolei w Szwecji było to 6,7 tys. nowych zakażeń.
Oczywiście kraj krajowi pod względem populacji nie jest równy. Dlatego obliczyliśmy średnią nowych przypadków z ostatnich dni i przeliczyliśmy ją na każdy milion mieszkańców. W ten sposób można najdokładniej porównywać skalę nowych infekcji w różnych krajach.
Zobacz także: Korzystny wskaźnik waloryzacji kapitału początkowego
I tak w Niemczech na każdy milion mieszkańców ostatni tydzień przynosił zaledwie 4 nowe infekcje dziennie. We Włoszech ten wskaźnik wynosi 4,7 nowych dziennych zakażeń na milion mieszkańców. Hiszpania w tym samym czasie notowała średnio 6,4 nowych dziennych zakażeń na milion mieszkańców. Polska? Ponad dwa razy więcej.
W ostatnim tygodniu średnio dziennie pojawiało się w Polsce 397 nowych przypadków koronawirusa. To oznacza, że średnio każdego dnia pojawiało się 10,4 infekcji na każdy milion mieszkańców. Polsce jest bliżej do Ukrainy niż do Niemiec. Nasi wschodni sąsiedzi mają ten wskaźnik na poziomie 11,2.
Daleko nam również do Czech, Austrii, Słowacji i Norwegii. Wyraźnie lepsze wyniki mają również Litwini i Finowie. Widać to doskonale na europejskiej mapie zakażeń, którą przygotowaliśmy. Nie ma podstaw do mówienia o końcu epidemii. Od końca marca nie było w Polsce ani jednego dnia, gdy wykryta liczba przypadków byłaby mniejsza niż 200.
Oczywiście, warto pamiętać, że to średnia dotycząca nowych zakażeń. Nikt nie poddaje w wątpliwość tego, że w wielu krajach Europy łączna liczba infekcji jest wyraźnie większa. I tak Niemcy do 7 czerwca wykryli 185 tys. infekcji. Jednocześnie liczba ofiar przekroczyła 8,7 tys. Francuzi wykryli z kolei 153 tys., a liczba ofiar przekroczyła aż 29 tys. W Hiszpanii i Włoszech liczba infekcji przekroczyła wyraźnie 200 tys. Warto jednak porównywać statystyki nie tylko całej epidemii, ale ostatniej jej fazy. A te dla Polski są gorsze.
W niedzielę Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 575 nowych infekcjach. To zaledwie o… jeden przypadek mniej niż padło w rekordową sobotę. Łącznie w ciągu dwóch dni weekendu służby wykryły 1,1 tys. przypadków wirusa. Zdecydowaną większość z nich na Śląsku.
Gdyby "odjąć" od wyników województwo śląskie, wykresy wciąż wędrowałyby w górę. I tak 16 maja w "Polsce bez Śląska" było 76 nowych przypadków. Od tego czasu liczba konsekwentnie rośnie. W niedzielę 7 czerwca było to 239 przypadków.
Ministerstwo Zdrowia na konferencjach prasowych przekonuje, że epidemia jest pod kontrolą. Jak tłumaczył w poniedziałek minister zdrowia Łukasz Szumowski, nowe przypadki pojawiają się wyłącznie w ogniskach, które "błyskawicznie są zamykane".
- Przeprowadziliśmy ponad 50 tys. badań wśród górników. Stąd duża liczba pozytywnych przypadków - wskazuje. - Na Śląsku mamy 60 proc. wolnych łóżek i ponad 85 proc. wolnych respiratorów. Osoby z ognisk, górnicy, przechodzą chorobę łagodnie - deklaruje.
Zobacz także: Najbogatsi biznesmeni branży medycznej. Potrafili przekuć koronawirusa w pokaźne zyski
Jednocześnie aby opanować sytuację na Śląsku Ministerstwo Zdrowia i Ministerstwo Aktywów Państwowych zdecydowały się na wyłącznie wydobycia w 12 kopalniach - 2 należących do Jastrzębskiej Spółki Węglowej i aż 10 Polskiej Grupy Górniczej.
Przez trzy tygodnie górnicy nie będą pracować. Jak tłumaczył Łukasz Szumowski, ma to przerwać transmisję. Jeszcze w ubiegłym tygodniu minister zapewniał, że spadek liczby chorych w tym województwie jest kwestią czasu.
Warto nadmienić, że spośród grupy Polska, Niemcy, Włochy i Hiszpania to Polska wykonuje w tej chwili najmniej testów na każdy tysiąc mieszkańców.
Do końca kwietnia wykonywaliśmy niemal tyle samo testów, co Wielka Brytania. Od maja Brytyjczycy postawili jednak na masowe testy i nas wyprzedzili. Tak zostało do dziś. Jak wynika ze statystyk, Brytyjczycy w tej chwili testują 1020 osób na każdy milion mieszkańców. Po zwiększeniu liczby testów zaczęli notować spadki liczby nowych infekcji. Nie stało się to od razu, ale masowe testowanie pozwala na szybkie odcinanie nowych przypadków.
I tak Włosi na milion mieszkańców wykonują 860 testów, a Polska o połowę mniej, czyli 540. Niemcy, którzy znacznie opanowali epidemię, robią około 670 testów dziennie na każdy milion mieszkańców. Hiszpanie około 1 tys. testów.
Dlaczego testowanie jest ważne? Bo testy to dane. Bez danych nie da się określić momentu epidemii. Bez testów nie da się też skutecznie wyłapać tych, którzy odpowiadają za kolejne ogniska choroby. A to właśnie ogniska są w tej chwili największym problemem w Polsce. W krótkim okresie wysoka liczba testów wpływa oczywiście na notowane wyniki. W długim okresie pozwala jednak zamykać epidemię.
W niedzielę liczba nowych przypadków w Polsce była jedną z największych w Europie. Przed nami była Rosja, Białoruś i Wielka Brytania. Za nami - Ukraina, Francja, Szwecja, Portugalia, Hiszpania, Holandia, Włochy, Rumunia, Mołdawia, Niemcy, Belgia, Macedonia Północna, Serbia, Czechy, Bułgaria, Bośnia i Hercegowina, Dania, Irlandia, Węgry, Finlandia, Grecja, Norwegia, Albania, Szwajcaria, Litwa, Estonia, Austria, Luksemburg, Łotwa, Malta, Islandia, Słowenia oraz Gibraltar.