W nocy dostaję od kierowcy tira Jacka Dudkowiaka pierwszą dobrą informację dotyczącą sytuacji na granicach.
- Po północy polskie służby zrezygnowały z deklaracji dla kierowców ciężarówek. Mierzona jest jedynie temperatura - przekazuje Dudkowiak z wyraźną ulgą. Jak do tego doszło? Rządzący przyglądający się gigantycznym korkom na granicach, zdecydowali się na zmianę podejścia do kontroli granicznych.
"Decyzją ministra zdrowia osoby przyjeżdżające do Polski (które są - przyp. red.) - zwolnione z obowiązkowej kwarantanny - nie muszą wypełniać karty lokalizacyjnej podczas kontroli granicznej" - potwierdza doniesienie kierowcy Straż graniczna na Twitterze.
Dlaczego zniesienie tego obowiązku robi tak olbrzymią różnicę?
- Karty lokalizacyjne, nawet gdyby były do wypełnienia w minutę, to i tak byłoby to za długo w obecnej sytuacji. Coś komuś się pomyliło w tej sprawie, zabrakło zrozumienia. W rozporządzeniu ministra zdrowia napisano, że w tej karcie trzeba podać telefon do kontaktu, podstawowe dane i miejsce ewentualnej kwarantanny i tyle. A to, co wypełniali kierowcy, bardziej przypomina skomplikowany formularz ZUS - mówi money.pl Maciej Wroński, prezes organizacji pracodawców Transport i Logistyka Polska.
Na szczęście kierowcy ciężarówek, którzy na mocy prawa są zwolnieni z kwarantanny, nic teraz nie wypełniają. Sprawdza się tylko temperaturę. Efekty od razu widać.
O godz. 9 w czwartek czas oczekiwania na przekroczenie granicy z Niemcami wyglądał tak: Jędrzychowice, Świecko - 6 godzin, Olszyna - 15 godzin, Kołbaskowo - 8 godzin, Gubin - 10 godzin, Słubice - 2,5 godziny, Kostrzyn nad Odrą - 4 godziny, Zgorzelec, Krajnik Dolny, Świnoujście-Garz - na bieżąco.
Tymczasem jeszcze w środę polsko-niemiecka granica była sparaliżowana. Ambasada apelowała o przełożenie podróży, bo na przekroczenie granicy polsko-niemieckiej w Jędrzychowicach czekało się 30 godzin. "Apelujemy, żeby unikać najbardziej obciążonych przejść granicznych" - pisano na stronie internetowej ambasady.
Teraz, przypomnijmy raz jeszcze, z 30 godzin w środę - w czwartek o 9 rano w Świecku zrobiło się 6 godzin, a w Olszynie 15. Pokazuje to, że decyzja ministra zdrowia była słuszna, ale pokazuje coś jeszcze.
Polskie władze nie były przygotowane na to, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku dni na granicach. Przywrócono kontrole, ale najwyraźniej zabrakło wyobraźni, by przewidzieć, że szczegółowe procedury zatamują ruch. Na szczęście przepisy zmieniono.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie