657 zakażeń w piątek, 658 zakażeń w sobotę, kolejne 548 w niedzielę i 575 w poniedziałek. A do tego 680 we wtorek. To ostatnie dane dot. koronawirusa w Polsce. I to znów dane rekordowe.
W sumie w Polsce służby wykryły 48 tys. infekcji. Liczba aktywnych przypadków (to liczba osób chorujących, czyli ogół zakażonych pomniejszonych o wyzdrowiałych i zmarłych) oscyluje w okolicach 11 tys.
W ciągu ostatniej doby służby przeprowadziły 25,8 tys. testów. To pokazuje, że rekordy wciąż mogą być bite. W szczytowych momentach w Polsce jest wykonywanych 35 tys. testów. Gdyby taki sam odsetek chorych (2,63 proc.) był wykryty w grupie przetestowanych 35 tys. osób - wynik wynosiłby ponad 900 zakażeń w ciągu jednego dnia.
Jak tłumaczy w rozmowie z money.pl rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz, wysoki wynik jest "konsekwencją wciąż istniejących trzech ognisk choroby w Polsce".
- W tej chwili w Polsce jest nieco ponad 20 powiatów, w których obserwujemy wzrost zachorowań. Sytuacja w tych regionach jest na bieżąco analizowana, badamy w ten sposób zasadność wprowadzenia regionalnych obostrzeń - mówi.
Jak tłumaczy, na Śląsku wzrost zakażeń jest obserwowany w tej chwili głównie wśród rodzin górniczych. W Wielkopolsce problem dotknął jednej z firm drobiarskich, z kolei w Małopolsce trzech dużych przedsiębiorstw: firmy zajmującej się mięsem, produkcją okien i bram. Jak informuje Ministerstwo Zdrowia, w tych miejscach pojawią się mobilne namioty do testowania. Pracownicy będą podjeżdżać autem i w ten sposób oddawać wymaz do badania.
W tej chwili liczba zajętych łóżek dedykowanych COVID-19 wynosi 1,9 tys. Od dłuższego czasu oscyluje w tej okolicy, choć ostatnie dni przyniosły nieznaczny wzrost. Spora część z tych, którzy są zdiagnozowani pozytywnie, chorobę przechodzi jednak w domu. Pokazuje to liczba zajętych respiratorów. W tej chwili jest 65 zajętych urządzeń.
- W ciągu najbliższych dni będą do nas spływać kolejne wyniki rodzin górniczych. Najpierw wzrost wynikał z masowego testowania górników, teraz z masowego testowania rodzin górniczych. Niestety jedno z drugim jest powiązane, a infekcje rodzinne są typowe. Stąd na wykresach fala zakażeń nie spada natychmiast - tłumaczy Andrusiewicz.
Jak zaznacza, nie można jeszcze mówić o "drugiej fali koronawirusa na Śląsku". Zdaniem Wojciech Andrusiewicza wyniki falują, choć nie powinny prowadzić do paniki. - Sytuacja epidemiczna związana jest nie tylko z liczbą wykrytych przypadków, bo tych jest na całe szczęście sporo bezobjawowych, ale również z liczbą zajętych łóżek i respiratorów. Tych w całej Polsce nie brakuje - dodaje.
- Nie jest tak, że w Polsce nie będą się pojawiać nowe zakażenia. Niestety w to nie można wierzyć, ale są jednak regiony niemal niedotknięte wirusem. Są województwa, w których łączna suma zakażeń jest zbliżona do wyników notowanych dziennie na Śląsku. Sytuacja epidemiczna nie jest zła, jest pod kontrolą - dodaje.
Jak tłumaczy, lokalne obostrzenia nie pojawią się z pewnością na terenie całych województw, a na poziomie powiatów. - Sytuacja w powiatach będzie analizowana na podstawie danych z ostatnich 14-dni. Decyzje w tej sprawie nie zapadły, choć wachlarz możliwości jest rozbudowany. Możliwe są ograniczenia liczby gości w restauracjach, limit gości na imprezach rodzinnych i weselach. Możliwe są też niezapowiedziane wizyty kontrolne w takich miejscach - dodaje.
Jak zaznacza, na razie wzmożona akcja będzie dotyczyć sklepów i galerii handlowych. W poniedziałek w programie "Money. To się liczy" wspólne wycieczki policji i inspekcji sanitarnej do takich punktów zapowiadał prof. Jarosław Pinkas.