Polska - 46 tys. infekcji w ciągu ostatnich 7 dni. Niemcy - 50 tys. infekcji w ciągu ostatnich 7 dni. A przecież nasi zachodni sąsiedzi są krajem ponad dwukrotnie liczniejszym. Niemcy zamieszkuje 83 mln obywateli, Polskę niespełna 38 mln. A to oznacza, że w ostatnim czasie wskaźniki zakażeń na każdy milion obywateli są w Polsce o wiele wyższe niż w Niemczech. I nie jest to dobra informacja.
Dlaczego wskaźniki zakażeń się przelicza? Właśnie po to, by lepiej oddać sytuację w krajach o różnej wielkości. W końcu 1 tys. zakażeń w Polsce to zupełnie inna sytuacja niż 1 tys. zakażeń w mniejszych Czechach i 1 tys. w większych Niemczech. I stąd przeliczenie.
Jak wynika z analizy money.pl, przez pierwsze tygodnie roku to Niemcy notowały większą liczbę zakażeń w przeliczeniu na każdy milion mieszkańców. Zmieniło się to pod koniec stycznia. Wtedy oba kraje wykazywały podobne wskaźniki. Od trzech tygodni to jednak w Polsce jest gorzej. I w ostatnich 7 dniach dość znacznie dystansujemy Niemcy.
Inne są również trendy. W Polsce po kilku tygodniach stabilnych wyników sytuacja zmienia na gorsze. I jak mówi sam minister zdrowia Adam Niedzielski - pytaniem nie jest to, czy w Polsce będzie trzecia fala, a to jakich rozmiarów będzie. Bo trzecią falę po prostu już mamy.
Czytaj także: Ubezpieczenia rolników. Agrounia będzie walczyła z pomysłem ozusowania ich działalności
W Niemczech z kolei liczby zakażeń konsekwentnie spadają. Jeszcze miesiąc temu każdy dzień przynosił po 20 - 30 tys. infekcji. Dziś to nie więcej niż 10 tys.
Oczywiście warto zauważyć, że to analiza ostatnich tygodni - od 1 stycznia do 19 lutego. Pod względem ogólnych liczb dotyczących pandemii to w Niemczech pojawiło się więcej przypadków. W ciągu roku pandemii służby naszego sąsiada wykryły 2,3 mln przypadków. Liczba ofiar COVID-19 i chorób współistniejących wynosi ponad 65 tys. W Polsce rok epidemii przyniósł 1,6 mln przypadków oraz 41 tys. zgonów. Przeliczenie jednak i tych wartości na każdy milion mieszkańców stawia Polskę wyżej.
Lockdown w Niemczech trwa
Kontrole na granicach z Czechami i z Austrią, do tego zamknięta większość sklepów i punktów usługowych - tak w tej chwili wygląda sytuacja w Niemczech. Dopiero od 1 marca otworzyć będą mogli się fryzjerzy, choć jeszcze nie salony kosmetyczne i salony masażu.
Tego samego dnia rozpocznie się powolny powrót dzieci do szkół. Jeśli do 7 marca w Niemczech utrzyma się niski poziom zakażeń (35 przypadków na każde 100 tys. mieszkańców w danym kraju związkowym), możliwe będzie otwarcie handlu, zakładów kosmetycznych, galerii i muzeów.
W całych Niemczech obowiązuje nakaz noszenia (w sklepach i publicznych środkach transportu) maseczek o odpowiedniej klasie. Muszą to być maseczki chirurgiczne -przyłbice, szaliki i im podobne odpadają. Weryfikacja planu nastąpi 3 marca. To wtedy kanclerz Angela Merkel znów spotka się z szefami rządów krajów związkowych. Do tego czasu większego luzowania nie będzie.
Kanclerz Angela Merkel konsekwentnie przekonuje, że nie zgodzi się na przedwczesne luzowanie. I popiera ją w tym szef Instytutu Roberta Kocha - głównego organu doradczego w kwestii COVID-19 w Niemczech. W jednym z ostatnich wywiadów kanclerz Niemiec mówiła wprost, że nie może dopuścić do śmierci na ostatniej prostej epidemii.
W Polsce dyskusja na temat kolejnych ruchów w kwestii pandemii w zasadzie już trwa. W piątek rano w programie "Tłit" Wirtualnej Polski minister zdrowia Adam Niedzielski informował, że decyzje w sprawie obostrzeń powinniśmy poznać w połowie przyszłego tygodnia.
Zasugerował, że mogą dotyczyć kwestii zasłaniania ust i nosa. - Zastanawiamy się, czy te maseczki nie powinny być bardziej, powiedziałbym, dookreślone, jeżeli chodzi o standard noszenia ich - mówił Niedzielski.
Jego zdaniem "krokiem do przodu i tak będzie zastąpienie maseczkami przyłbic i zasłaniania się szalikiem".
Minister Niedzielski przekonuje, że progiem bezpieczeństwa jest średnia dzienna 10 tys. infekcji (liczona za ostatnie 7 dni).
Jak wynika z szacunków money.pl, do ostrożnościowych progów zbliżymy się na przełomie lutego i marca. Jeżeli tempo przyrostu zakażeń z ostatnich 24 godzin utrzyma się w kolejnych dniach, to próg 10 tys. średnich dziennych przypadków (mierzonych za ostatnie 7 dni) przekroczymy w ostatnich dniach lutego. Wystarczy powolny przyrost o 5 proc. dziennie.
Jeżeli z kolei tempo przyrostu zakażeń będzie oscylować wokół 3 proc. (to wynik z ostatnich 48 godzin), to próg 10 tys. zakażeń pęknie tydzień później.
Ostatnie dwa dni są jednak realizacją tego gorszego scenariusza.