Sytuacja epidemiologiczna w Polsce się pogarsza. 615 infekcji w ciągu ostatniej doby to rekord dzienny, a w piątek padnie rekord miesięczny.
- Nie minął miesiąc, jak przedstawiciele władzy ogłosili, że jesteśmy wolni od koronawirusa. Jesteśmy głęboko zaniepokojeni tym, co się dzieje - komentuje dla money.pl Sławomir Broniarz, przewodniczący Związku Nauczycielstwa Polskiego, odnosząc się do pełnych optymizmu wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego. Miało to miejsce dokładnie 28 dni temu na jednym z przedwyborczych spotkań, kiedy szef rządu mówił o "odwrocie wirusa".
"Wciąż nie jesteśmy gotowi"
Tymczasem liczba nowych przypadków zachorowań systematycznie wzrasta od początku lipca. Już mówi się o drugiej fali pandemii. Czego możemy więc się spodziewać jesienią i co z zapowiadanym powrotem uczniów do szkół?
- Wciąż oczywiście zakładamy najbardziej optymistyczny wariant. Bardzo chcielibyśmy, aby wrzesień był normalny. Szeregowy nauczyciel marzy o powrocie do szkoły. Jednak musimy być przygotowani na najtrudniejsze scenariusze. Ale zmarnowano dużo czasu. Wciąż nie jesteśmy gotowi - zaznacza przewodniczący ZNP.
Dyrektorzy szkół czekają na szczegółowe wytyczne i zarządzenia względem powrotu dzieci na lekcje. Te, jak zapowiadał szef GIS Jarosław Pinkas, mają się pojawić w okolicy 25 sierpnia. Nauczyciele mówią wprost, że to za późno, a dotychczasowe zalecenia sanepidu uważają za zbyt ogólne.
Nakazują one choćby częste mycie rąk przez uczniów i nauczycieli, wietrzenie sal po każdych zajęciach oraz większą liczbę lekcji na świeżym powietrzu. Nowe przepisy nie zakładają jednak masowego mierzenia temperatury przed wejściem na teren szkoły. Maseczki i rękawiczki nie będą wymagane.
Jak pisaliśmy w money.pl, starsi nauczyciele i pracownicy administracji (po 50. roku życia) mają być pod specjalną ochroną. Ze względu na wiek będą musieli nosić maseczki i rękawiczki. Będą również zwolnieni z zajęć, na których mieliby kontakt z dużą liczbą dzieci, jak np. na świetlicy czy podczas dyżuru na korytarzu w czasie przerw.
Szkoła to żywioł
Sławomir Broniarz podkreśla, że nauczyciele wciąż w niepewności czekają na rozporządzenia, ale zwraca uwagę, że utrzymać reżim sanitarny w szkole będzie trudno. - Nie bardzo wiem, jak sobie poradzą GIS i Ministerstwo Zdrowia. Szkoła to żywioł, to zbiorowość, mieszanie się uczniów, nauczycieli i rodziców, to przemieszczanie. To nie zakon. Nie utrzymamy dystansu nawet próbując narzucić dzieciom ten rygor - podkreśla.
Jak zaznacza, zachowanie 1,5 m odstępu między uczniami na lekcjach nie będzie możliwe przy tak przeładowanych szkołach. Z kolei mniejsze liczebnie klasy to zwielokrotnione koszty, którym dyrektorzy mogą nie sprostać. Przekonuje, że w innych krajach na kilka miesięcy wcześniej szkoły przygotowywały się do powrotu uczniów.
- Z relacji koleżanki, która jest nauczycielką w Izraelu, wiemy, że choć kraj ten znacznie lepiej się przygotował do tej operacji, to i tak szkoły okazały się ogniskami wirusa i zamykane są na nowo - zaznacza Broniarz.
Pytany o ewentualną konieczność powrotu do pracy zdalnej z uczniami, szef ZNP podkreśla, że chciałby, aby we wrześniu lekcje jednak mogły odbywać się normalnie, bo system e-learningu w Polsce wiele pozostawia do życzenia.
- Wciąż nie jesteśmy na to przygotowani. Z raportu, który przedstawił nam Orange, wynika, że podczas pracy zdalnej funkcjonowało 16 różnych sposobów komunikacji z dzieckiem, a nie jeden. Wciąż nie mamy ujednoliconej platformy. Jak zapowiedział minister, we wrześniu do e-podręcznika dołączona zostanie kamera – no sukces niebywały. Nie przeprowadzimy całego cyklu kształcenia w ten sposób. Wciąż borykamy się z brakiem komputerów dla uczniów i nauczycieli, są problemy z dostępem do sieci. Wciąż pozostaje nieuregulowana kwestia wydatków nauczycieli pracujących zdalnie. Oni ponoszą koszty - wylicza Broniarz.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie