Czterogwiazdkowy hotel w Kołobrzegu tuż przy samej plaży. To właśnie w nim mieściło się do niedawna izolatorium. Zarażeni koronawirusem mogli się tam spokojnie wykurować, będąc pod stałą opieką pielęgniarek. Ich cały pobyt finansował NFZ.
Takich miejsc było jeszcze niedawno w Polsce bardzo dużo - zwykle po kilka w każdym województwie. Chodziło o to, by zapewnić odpowiednie miejsce tym chorym na COVID-19, którzy nie wymagają hospitalizacji. Takie osoby miały jednak zapewnioną opiekę i nie musiały być uzależnione od rodziny, ani nie narażały jej na zakażenie.
A jak jest teraz? Izolatorium w kołobrzeskim hotelu przestało działać wraz z końcem czerwca. - Wygasła umowa - słyszymy w szczecińskim szpitalu, który prowadził obiekt. Przez dwa miesiące trafiły tam "dziesiątki" zarażonych. Co się dzieje teraz z tymi, którzy chcą się izolować? Mogą trafić do specjalnie wydzielonego miejsca w szczecińskim szpitalu.
Zlikwidowane zostało też izolatorium w Hotelu Belwederskim w Warszawie. Jak słyszymy, obiekt już za kilka dni będzie normalnie przyjmować gości. Nie działa też specjalne izolatorium w Łańcucie. Chorzy z województwa podkarpackiego, którzy nie wymagają hospitalizacji, mogą teraz trafić do specjalnego oddziału szpitala w Jarosławiu. W tej chwili przebywa tam 14 osób.
Na Podlasiu jeszcze pod koniec kwietnia działało sześć izolatoriów. Teraz są dwa - w Łomży oraz w Wasilkowie. Jak dowiadujemy się w Urzędzie Wojewódzkim, ten pierwszy obiekt jest "w pogotowiu" i nie ma tam obecnie nikogo zarażonego COVID-19. W Wasilkowie są natomiast dwie osoby.
- Obecnie na terenie naszego województwa nie działają izolatoria przeznaczone dla chorych z COVID-19 - słyszymy z kolei w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim.
Przypadków coraz więcej, izolatoriów coraz mniej
Są jednak województwa, które nadal oferują chorym miejsce w hotelu, opiekę pielęgniarek i trzy posiłki dziennie. W Krakowie na przykład jest izolatorium w Hotelu WM System. To trzygwiazdkowy obiekt, położony na przedmieściach stolicy Małopolski.
Dla krakowskiego izolatorium niedawna przeprowadzka była już trzecią. Na początku chorzy trafiali do Hotelu Wyspiański, który się znajduje przy samym Rynku. Potem izolatorium znajdowało się w Hotelu Royal, tuż przy Zamku Królewskim na Wawelu.
Obecnie w krakowskim izolatorium przebywa 70 osób, a limit miejsc wynosi 160. Władze krakowskiego szpitala, który prowadzi obiekt, przyznają jednak, że zaczyna brakować personelu do obsługi zarażonych.
Problemy miała też Krynica-Zdrój. W tym mieście rok rocznie we wrześniu odbywa się Forum Ekonomicznie. Jednocześnie kilkanaście kilometrów dalej są ogniska wirusa w fabryce Konspol, Fakro czy Wiśniowski. Uzdrowisko walczyło więc, by przenieść część z izolatoriów. Jak argumentowało "Ta decyzja wpłynie na upadek naszej miejscowości".
W Wielkopolsce działa izolatorium w poznańskim Hotelu Ikar - w tej chwili jest tam 130 osób na ponad 260 miejsc.
Czemu jednak izolatoriów jest coraz mniej, skoro przypadków koronawirusa jest więcej niż w kwietniu, gdy powstawało ich najwięcej? Oficjalnie przedstawiciele wojewodów czy samorządów zapewniają, że w razie potrzeby można uruchamiać takie obiekty. Ale obecnie takiej potrzeby nie widać.
- Chodzi o koszty, ale i o personel. Ludzi brakuje przecież nawet w szpitalach zakaźnych, więc trudno się dziwić, że mało kto chce wysyłać pielęgniarki do opiekowania się chorymi, którzy stosunkowo łagodnie przechodzą COVID-19 - słyszymy anonimowo od przedstawiciela dużego szpitala zakaźnego.
Dodaje też, że jednym z powodów jest też właśnie coraz większa liczba chorych. - Mamy mnóstwo nowych przypadków, a niektórzy przechodzą to naprawdę łagodnie. Niby o tym, kto trafi do izolatorium, decyduje lekarz, ale powiedzmy sobie szczerze - pole do nadużyć jest duże. W końcu każdy by wolał przejść chorobę w hotelu w Kołobrzegu niż w wynajętej kawalerce - mówi medyk.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie