- O zmianie dowiadujemy się z dnia na dzień. Jeszcze do południa byliśmy w żółtej strefie, od jutra jesteśmy już czerwonej. A przecież takich imprez nie organizuje się w ostatniej chwili. Ludzie robią rezerwację, płacą zaliczki, przygotowują listę gości – mówi money.pl pani Magdalena z jednej z restauracji w Jastrzębiu-Zdroju. - Szczęśliwie z najbliższymi imprezami zmieścimy się do 50 osób. W weekend organizujemy większą imprezę rodzinną, zaproszonych jest kilkudziesięciu gości. Trudno sobie wyobrazić sytuację rodziny, która musi z dnia na dzień ograniczyć liczbę gości. Komu odmówić? Kto ma nie przychodzić? Dramat - zaznacza.
Panią Stanisławę Kitę, która prowadzi "Dworek Pod Dębami", jeden z trzech domów weselnych w Nawojowej, w powiecie nowosądeckim, łapiemy w drodze do pracy. Właśnie ustala szczegóły wesela na 50 osób. Tam czerwona strefa została utrzymana, sama miejscowość zmaga się z ogniskami koronawiusa od tygodni. - Sytuacja jest poważna, ale trzeba jakoś funkcjonować. Ludzie chcą się bawić, a my robimy wszystko, aby odbywało się to możliwie bezpiecznie - mówi. - Mierzymy temperaturę, mamy rozstawione dystrybutory z płynem odkażającym, obsługa się stara przecierać wszystkie klamki. Obsługa chodzi w maseczkach, podobnie ja idąc przez salę noszę przyłbicę.
Czytaj też: Austria trzyma zarazę na dystans. "Chodzi nie o tylko o zasady, ale i o ich egzekwowanie"
Jednak, jak przyznaje, na ludzi nie ma mocnych. Utrzymanie dystansu to mrzonka. - Wesele to żywioł trudny do upilnowania - zaznacza właścicielka. - Nikt z gości nie stosuje dystansu. Wystarczy, że goście wypiją kieliszek, dwa i obawy związane z pandemią mijają.
Jak podkreśla, zwracanie uwagi niewiele daje. - Kiedy upomniałam gości rozbawionych i ciasno skupionych na tarasie usłyszałam jedynie, bym się z nimi napiła, to może wówczas wyluzuję. Przyjmujemy zasadę, że życzeń się nie składa osobiście, tylko wrzuca do urny. Nie ma całowania i ściskania. Mamy dużą salę i staramy się rozstawiać stoliki, ale co zrobić, jak ludzie nie chcą.
To po jednym z takich wesel Biała Podlaska znalazła się w żółtej strefie. Impreza mogła być inkubatorem kilkudziesięciu nowych przypadków. Jak informował w czwartek w południe wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński, w czerwonej strefie od piątku będą się znajdować powiaty: nowosądecki i miasto Nowy Sącz (woj. małopolskie), rybnicki, miasto Rybnik, wodzisławski, Ruda Śląska, Jastrzębie-Zdrój w województwie śląskim, ostrzeszowski w województwie wielkopolskim i wieluński w województwie łódzkim.
Natomiast strefa żółta będzie obejmować powiaty: w województwie śląskim - pszczyński (był w czerwonej), cieszyński, Żory, a także wieruszowski z woj. łódzkiego oraz powiaty, które do tej pory były w strefie zielonej: raciborski (Śląsk), limanowski i nowotarski (oba z woj. małopolskiego), grajewski (woj. podlaskie), Biała Podlaska (woj. lubelskie). Przypomniał też, że w strefie żółtej wesela nie mogą być liczniejsze niż 100 osób, limit w strefie czerwonej to 50 osób, a w zielonej - 150 osób.
Ale i w miejscach, gdzie wciąż utrzymuje się zielona strefa widać niepokój wśród organizatorów wesel czy innych imprez. Międzyrzec Podlaski oddalony jest od "czerwonej" Białej Podlaskiej o niespełna pół godziny jazdy samochodem. Jego sankcję nie obowiązują, a mimo to w rozmowie z money.pl menadżer Hotelu Chrobry przyznaje, że pandemia odbija się na wszystkich.
- Liczba gości weselnych spada. Ludzie unikają dużych imprez. Zwykle około 100 osób ostatecznie przychodzi na imprezę - mówi money.pl Marcin Markowski, menadżer Hotelu Chrobry Międzyrzecu Podlaskim. - Część wesel z kwietnia i maja przesuniętych zostały na sierpień i wrzesień. Inne, około czterech, młodzi przełożyli na przyszły rok – przyznaje.
Jak podkreśla, jest coraz trudniej. - Zwłaszcza, że z dnia na dzień sytuacja epidemiologiczna może się zmienić - zaznacza. - A to nie tylko sala balowa i wesela, ale też restauracja i hotel. Mało osób zagląda do restauracji, mniej korzysta również z hotelu.
Jak podkreśla, jego hotel działa z uwzględnieniem przepisów sanitarnych. Obsługa ma maseczki, udostępniany jest płyn do dezynfekcji. Co do zaleceń związanych z zachowaniem odległości między gośćmi wesel czy większych imprez rodzinnych, to nie ma złudzeń. - Zachowanie dystansu to martwy przepis. Kiedy goście wchodzą w naszą strefę, to się ich upomina, ale jeśli po jednym czy drugim toaście zbliżają się do siebie, trudno reagować. To musi być indywidualna odpowiedzialność - konkluduje.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie