Ilu pracowników PLL LOT zostało ostatnio zarażonych? Tego firma nie precyzuje. W wysłanym do money.pl e-mailu pisze o "paru pracownikach biurowych".
Dodatkowo zarażenia potwierdzono u dwójki pracowników Lotniska Chopina oraz u pracownika Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
Przewoźnik uspokaja: [zarażone w biurze] osoby te zostały obięte opieką medyczną, a wszyscy pracownicy siedziby spółki zostali profilaktycznie skierowani na badania przesiewowe - czytamy w oświadczeniu przesłanym do money.pl.
- Dezynfekcji poddano cały biurowiec LOT-u, a wiele osób kontynuuje pracę w sposób zdalny. Osobom pracującym stacjonarnie, podobnie jak od początku pandemii, udostępniane są środki ochrony osobistej oraz stworzone zostały warunki pracy umożliwiające zachowanie dystansu społecznego - to dalsza część oświadczenia, które otrzymaliśmy w odpowiedzi na nasze pytania. LOT podkreśla, że to dzięki procedurom szybko zdiagnozowano chorych - również tych, którzy nie wykazywali objawów.
Co innego słyszymy jednak od pracowników centrali firmy. - Nie chcieliśmy wracać do pracy w biurze. Naszym zdaniem rozsądniej było, by ci, którzy mogą pracować zdalnie, nadal zostali w domu. Firma miała jednak inne zdanie. Teraz wiemy o zarażeniach, ale i tak musimy chodzić do biura. Czekamy na testy, ale nie wiadomo, kiedy nam je przeprowadzą - mówi nam anonimowo pracownik firmy.
Przewoźnik w odpowiedzi na nasze pytanie nie odnosi się jednak w żaden sposób do zarzutów pracowników, o które pytaliśmy LOT.
Nie wszyscy zatrudnieni się zgadzają też, że firma szybko i sprawnie zidentyfikowała zakażonych. - Przychodziła do pracy osoba, która miała objawy. Widać było, że źle się czuje. Ale mimo tego, ta osoba regularnie pojawiała się w biurze. I nie mówimy tu wcale o szeregowym pracowniku firmy - mówi nam anonimowo pracownica centrali. Inni pracownik mówi: jedna z osób na kierowniczych stanowiskach miała wyraźną gorączkę.
Pracownik zaznacza jednak, że nie każdy dział ignorował zagrożenie. - Niektórzy szefowie działów podeszli do wszystkiego znacznie bardziej poważnie - słyszymy.
"Nikt nas nie reprezentuje"
O ile pilotów czy pracowników pokładowych LOT reprezentują mocne związki zawodowe, to pracownicy centrali, z którymi rozmawialiśmy, czują się nieco zostawieni sami sobie.
- Nie miał kto walczyć o nasze interesy. Moglibyśmy się lepiej zorganizować - mówią nam pracownicy.
Jednak i przedstawiciele związków zawodowych reprezentujących "latający" personel krytykują niektóre działania firmy.
Agnieszka Szelągowska, wiceprzewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego LOT opowiadała money.pl o procedurach związanych z "lotami wysokiego ryzyka". Czyli na przykład do dużych miast USA, bo tam jest ciągle bardzo dużo zakażeń.
- Jeszcze niedawno po takim locie pracownik szedł do domu, obserwował kilka dni, czy nie ma objawów, a potem miał robione testy. Teraz już testów się nie robi. A w obecnej sytuacji byłoby to bardzo wskazane - mówi Agnieszka Szelągowska.
Co na to LOT? - Regularnym badaniom poddawani są też członkowie personelu latającego, co pozwala na utrzymanie bezpieczeństwa na pokładach samolotów PLL LOT. W ich przypadku częstotliwość wykonywania testów uzależniona jest m.in. od stopnia zagrożenia czy kierunków, z jakich wykonywane były rejsy - odpowiada na pytania dziennikarza money.pl przewoźnik.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie