Już nie tylko brak respiratorów, wolnych łóżek i personelu medycznego staje się problemem. Szpitale coraz częściej zwracają uwagę na brak wystarczających zapasów tlenu. Jego zużycie gwałtownie wzrosło i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miało wrócić do poprzednich parametrów. O sprawie pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
W niektórych placówkach tlenu potrzeba o 30 proc. więcej niż jest dostępne.
Problemem nie jest zasób surowca – firmy go produkujące wciąż mogą zwiększać wielkość dostaw. Kłopotem jest certyfikacja. Na rynku znajdują się bowiem dwa rodzaje tlenu: techniczny i medyczny. Ten drugi musi być autoryzowany przez specjalistyczne podmioty, a te nie nadążają z wystawianiem dokumentów.
W tej sytuacji rząd zastanawia się nad liberalizacja uregulowań dotyczących certyfikacji tego gazu, a nawet, w wariancie awaryjnym, nad dopuszczeniem do użytkowania w szpitalach butli przemysłowych.
- Tlenu nie brak, najwyżej będzie bez atestu – powiedział jeden z rozmówców "DGP".
Wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski zwrócił uwagę, że problemem jest szybkie przystosowanie infrastruktury szpitali. Do tej pory wymagało to całego szeregu procedur, teraz musi się odbywać znacznie szybciej. Zwiększone zakupy butli tlenowych mogą "sabotować" niestety stare instalacje elektryczne.
- Zdarza się, że przy dużym obłożeniu infrastruktury tlenowej i dużej liczbie respiratorów pojawiają się problemy ze starą instalacją. Były przypadki, kiedy przy nowej instalacji tlenowej padała cała elektryczna. Takie lokalne problemy mogą występować, a niektóre stare szpitale nie mogą prowadzić tlenoterapii na centralnej instalacji – wyjaśnił wiceminister.