- Będziemy to powtarzać tak długo, aż ktoś nas wreszcie usłyszy. My chcemy w Wiśle pracować - mówił na wtorkowej konferencji prasowej Matuszyński, który jest pełnomocnikiem zarządu Wiślańskiego Skipasu. To stowarzyszenie zrzeszające 15 ośrodków narciarskich w Wiśle, Ustroniu i Istebnej.
- Mogę tylko potwierdzić, że 1 lutego ruszamy razem, bo nie stać nas na dalsze przerwy. Nie mamy z czego pokrywać zaciągniętych zobowiązań, wypłat. Musimy pracować, bo inaczej padniemy – dodał Waldemar Wiewóra, szef stacji Soszów.
Przedsiębiorcy podkreślali, że nie stać ich na dalsze zamrożenie działalności przy skali pomocy z "tarcz", które proponuje rząd. Przypominali, że de facto są zamknięci już od marca ubiegłego roku.
Pytani o kwestie związane z koronawirusem, przedsiębiorcy zapewnili, że podjęli szereg działań, by na stokach było bezpiecznie. Specjalnie delegowani pracownicy mają przez megafon przypominać o zachowaniu dystansu, a osobom bez maseczek mają być blokowane karnety.
Właściciele stoków zadeklarowali też, że będą dezynfekować stoły, by ludzie mogli higienicznie zjeść jedzenie, które ze sobą zabiorą.
To kolejna grupa firm z podgórskich miejscowości, które zamierzają wznowić działalność mimo trwania lockdownu.
Buntuje się między innymi Podhale. To tam została zawiązana inicjatywa "Góralskie Veto", która zrzeszyła kilkuset przedsiębiorców. Zima miała przynieść im zyski, które mogły przynajmniej w części pokryć straty z ostatnich miesięcy. Jak podkreślają, rząd im to uniemożliwił.
Przypomnijmy: pod koniec ubiegłego roku w związku z pandemią rząd zamknął stoki narciarskie, tak samo jak m.in. galerie handlowe czy gastronomię. Na razie nie wiadomo, kiedy można spodziewać się odmrożenia tej gałęzi gospodarki.