Kolejne dane o inflacji i sytuacji gospodarczej Polski mogą skłaniać Radę Polityki Pieniężnej do kończenia cyklu podwyżek stóp. To byłaby bardzo dobra wiadomość dla kredytobiorców nad Wisłą. Ekonomiści spodziewają się, że czeka nas jeszcze jedna zwyżka we wrześniu o 25-50 pb. Skąd takie oczekiwania? Przyjrzymy się danym, które na pewno będzie także analizował Narodowy Bank Polski.
Wskaźnik PMI dla przemysłu w Polsce, pokazujący koniunkturę w branży, w mijającym miesiącu wyniósł 42,1 pkt. wobec 44,4 pkt. w czerwcu. "W lipcu warunki gospodarcze w polskim sektorze wytwórczym znacznie się pogorszyły" - czytamy w raporcie S&P Global. To ważny wyprzedzający wskaźnik sentymentu, jaki panuje w branży, który biorą pod uwagę ekonomiści, sporządzając swoje prognozy ekonomiczne.
Choć nie jest on doskonale skorelowany z twardymi danymi o produkcji przemysłowej GUS, które podajemy na łamach money.pl co miesiąc (wynika to z metodologii. PMI liczone są głównie z ankiet przeprowadzanych wśród dużych eksporterów), to jednak stanowi drogowskaz tego, co zaraz się może wydarzyć. Na ten moment obraz jest dość ponury.
Kredytobiorcy w końcu mają dobrą wiadomość. Są szacunki dot. stóp procentowych NBP
Co możemy wyczytać z tego raportu? Wynika z niego, że w lipcu nastąpił ponowny silny spadek produkcji oraz nowych zamówień. Do spadku popytu, zarówno krajowego, jak i zagranicznego, przyczynia się podwyższona inflacja oraz niepewny klimat geopolityczny.
Jednocześnie – jak wskazuje S&P Global - mimo że trendy dla wskaźników inflacyjnych były wciąż spadkowe, presje cenowe znów się nasiliły, a koszty produkcji i ceny wyrobów gotowych nadal rosły w historycznie szybkim tempie. Spada także aktywność zakupowa firm, zmniejszane są zapasy, spada zatrudnienie.
Przedsiębiorstwa, jak wynika z raportu, coraz bardziej obawiają się recesji w nadchodzących miesiącach, a ich optymizm biznesowy spadł, po raz pierwszy od kwietnia 2020 r., poniżej neutralnego progu 50 pkt. - wskazuje Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
Przy wątku zapasów warto się zatrzymać na dłużej. Polska gospodarka w ostatnich kwartałach (przede wszystkim w świetnym VI kw. 2021 r. i I kw. 2022 r.) zyskiwała dzięki ponadprogramowym zapasom firm, które w obawie przed rosnącymi cenami robiły zakupy na wyrost. Teraz ten trend się szybko odwraca.
Nadchodzi spowolnienie. Wskaźnik PMI nie pozostawia wątpliwości
Dekoniunktura w przetwórstwie przekłada się na próby ograniczania przez firmy bardzo wysokich stanów magazynowych. Według komunikatu, zapasy zmniejszały się drugi miesiąc z rzędu, w dodatku w najszybszej skali od kwietnia 2020. Wskazuje to na bardzo gwałtowne tempo odwracania się cyklu zapasów w firmach, który w ostatnich kwartałach znacząco podbijał tempo wzrostu gospodarczego. Wcześniej firmy kupowały "wszystko co się da", a teraz nie tylko redukują aktywność zakupową, ale też starają się ograniczyć wcześniej zgromadzone "nadmierne" zapasy - wyjaśniają z kolei specjaliści PKO BP.
Ich zdaniem słabszy popyt ogranicza natężenie opóźnień dostaw. Dlatego też, jak wskazują, odwrócenie cyklu zapasów może przyczyniać się do obniżania presji inflacyjnej – firmy nie będą w stanie przeforsować kolejnych podwyżek cen finalnych, co odbywać się może kosztem obniżania ich marż.
Co to wszystko oznacza dla Polaków, którzy wzięli kredyty? Paradoksalnie im gorzej, tym lepiej dla rat ich kredytu. Ponieważ drastycznie pogarszający się wzrost PKB będzie działał na inflację hamująco i wytrącał karty z ręki Rady Polityki Pieniężnej, by dokonywać kolejnych podwyżek stóp procentowych.
Jeszcze jedna podwyżka stóp?
Opublikowane dziś dane dobitnie potwierdzają hamowanie polskiej gospodarki, oczywiście nie dzieje się to w oderwaniu od sytuacji w Europie i ogólnie na świecie. Gwałtowne spadki wskaźnika PMI wskazują na możliwość recesji. Taka sytuacja ostatecznie doprowadzi do zdławienia inflacji, ale zanim to nastąpi, konsumentów czekają najprawdopodobniej jeszcze podwyżki cen towarów i usług (koszty materiałów i produkcji są nadal przenoszone na ceny wyrobów finalnych) - przewiduje Monika Kurtek.
Według niej dla RPP dane o PMI są zapewne tak samo niepokojące jak miesiąc temu i dla większości członków Rady będą argumentem za powstrzymaniem się, albo co najmniej wyhamowaniem jeśli chodzi o skalę, podwyżek stóp procentowych. W jej opinii, jeśli wskaźnik CPI w sierpniu zdoła utrzymać się w okolicach poziomu z lipca, nie będzie podwyżki stóp we wrześniu, a ogólnie przestrzeń do kolejnych podwyżek stóp to 25-50 pb.
Podobnego zdania są eksperci największego polskiego banku. Też spodziewają się jednej podwyżki właśnie w tym przedziale.
"Tak głębokie załamanie indeksu PMI najprawdopodobniej przeszacowuje skalę rzeczywistego pogorszenia sytuacji w przetwórstwie ze względu na (prawdopodobną) nadreprezentację w próbie ankietowej dużych eksporterów. PMI jasno wskazuje jednak kierunek, w którym zmierza polskie przetwórstwo. W tym kontekście jest to jasny sygnał dla RPP, wskazujący na silne pogorszenie koniunktury gospodarczej, co może skłonić Radę do finalizowania cyklu podwyżek stóp. Podtrzymujemy tym samym prognozę, że RPP zakończy cykl podwyżek we wrześniu ruchem o 25 lub 50 pb (do 6,75 proc. lub 7,0 proc.)" - szacuje PKO BP.
Inflacja się stabilizuje, ale jej dalszy przebieg to jedna wielka niewiadoma
Co więcej, pewien oddech widać także w samym odczycie inflacji. Jak piszą, ekonomiści Citi Handlowego, inflacja bazowa, czyli taka po wyłączeniu cen energii i żywności, prawdopodobnie wzrosła do 9,2 proc. rok do roku (r/r) z 9,1 proc., a miesięczne zmiany sugerują, że "inflacja bazowa powoli wytraca impet". To niezwykle ważne, ponieważ inflacja bazowa znacznie lepiej oddaje krajową presję na wzrost cen, niż inflacja CPI ogółem, którą podaje co miesiąc GUS. Jeśli inflacja bazowa wciąż by przyspieszała, polska gospodarka miałaby nie lada problem.
Citi oczekuje lokalnego szczytu inflacji we wrześniu, ale po niewielkim spadku inflacja osiągnie szczyt dopiero w I kw. w związku z prawdopodobnymi znacznymi podwyżkami cen energii na początku 2023 r.
Jak tłumaczą, według PAP koncerny energetyczne złożyły wnioski do URE o podwyżkę cen prądu o 6 proc. jeszcze w 2022 r. Z kolei prasowe doniesienia sugerują wnioski o podwyżki w 2023 r. rzędu 100-300 proc. obejmujące prąd, gaz i ciepło biorąc pod uwagę sytuację na rynku energii z ostatnich miesięcy.
- Nawet jeśli założymy znacznie mniejsze wzrosty, będą one prawdopodobnie wystarczająco wysokie aby przełożyć się na wyższy odczyt inflacji jeszcze w tym roku i szczyt w okolicach 17-18 proc. w I kw. 2023 r. - przewidują. Przypomnijmy, że ich koledzy z mBanku wskazywali na przedział 20-25 proc., a NBP na ok. 18 proc.
Sytuacja jest jednak bardzo zmienna. W poniedziałek dowiedzieliśmy się np., że PGE nie złoży wniosku do URE o podwyżkę cen energii. - Nasi klienci będą płacili za energię tak, jak do tej pory - mówił prezes Polskiej Grupy Energetycznej Wojciech Dąbrowski. Dlatego też ścieżka inflacji na najbliższe miesiące jest jedną wielką niewiadomą, choć jest rzecz, którą wiemy na pewno - wciąż będzie znajdować się na nieakceptowalnych przez Polaków poziomach.