Skala wzrostu cen w marcu zaskoczyła ekonomistów, którzy ostrzegają, że drożyzna jeszcze się nasili. Inflacja może przekroczyć 4 proc. i już do końca roku pozostanie powyżej granicy akceptowanej przez NBP. Choć jeszcze w marcu mieściła się w przedziale 1,5-3,5 proc. Wyniosła 3,2 proc.
Do tego tematu odniósł się w piątek Jerzy Kropiwnicki - jeden z członków Rady Polityki Pieniężnej (RPP), której celem statutowym jest działanie w kierunku stabilizacji cen w kraju.
Na swoim blogu podkreślił, że inflacja jeszcze nie przekracza poziomów alarmowych, które zmuszałyby bank do interwencji. Podkreślił też, że część podwyżek jest zupełnie poza możliwościami kontroli RPP.
"Różne opłaty nakładane przez UE (np. opłata mocowa), przez rząd (opłata cukrowa) a zwłaszcza przez samorządy lokalne (opłaty za wodę, ścieki, śmieci, rozszerzanie stref płatnego parkowania, podwyższanie cen biletów w komunikacji miejskiej, podnoszenie podatku od nieruchomości) - wszystko to wpływa na nasze koszty utrzymania. Wobec takich wzrostów cen i kosztów utrzymania polityka pieniężna banku centralnego jest bezradna" - wskazał Kropiwnicki.
Odniósł się też do niedawnych prognoz agencji ratingowej Fitch, która m.in. podwyższyła prognozy wzrostu PKB Polski (z 3,3 do 4,1 proc.) i szacuje tegoroczną inflację na dość niskim poziomie (jak na ostatnie wyniki) na poziomie 2,5 proc.
Czytaj więcej: Lockdown szkodzi złotemu. Kurs euro trzeci raz na szczycie - najwyżej od 2009 roku
"Mam w obu przypadkach bardziej pesymistyczny pogląd. Nie kwestionuję rzetelności prognoz wymienionych agencji, ale zwracam uwagę, że oceny sformułowane zostały na podstawie stanu spraw PRZED pojawieniem się w Polsce trzeciej fali pandemii i rozpoczęcie przez rząd wdrażania ograniczeń aktywności społecznej (w tym także gospodarczej) na terenie kraju" - wskazuje członek RPP.
Przyznaje, że lockdown bardzo osłabił nadzieje na dobre ożywienie już w pierwszym półroczu tego roku. Uważa, że pozytywnie gospodarka odbije w drugim półroczu i ogólny wynik będzie dodatni. Szacuje, że PKB wzrośnie o 3-3,5 proc.
"Ożywienie gospodarki (podobnie jak dotychczasowe znacznie złagodzone spadki jej wskaźników) zawdzięczamy rozsądnej polityce Rządu RP i NBP. Owszem pojawiają się lamenty niektórych ekonomistów (zwłaszcza tych, którzy kiedyś zasłużyli się w "schładzaniu gospodarki" i wpędzeniu jej w recesję w 2001 r.), alarmistyczne tezy o "druku pustego pieniądza" i o "nadmiernym zadłużaniu gospodarki". Nie mają racji" - podkreśla Kropiwnicki.
Dodaje, że wskaźniki długu i deficytu utrzymywane są w rozsądnych granicach. Zauważa też, że interwencjonizm gospodarczy przeżywa dziś renesans w zarówno w USA jak i w wielu krajach Europy. Zaznacza, że nie można dopuścić do kryzysu.