Jeśli chcielibyśmy ułożyć ranking największych producentów gazów cieplarnianych, pierwsze miejsce zajęłyby Chiny emitujące rocznie 10,2 gigatony. Za nimi znalazłyby się Stany Zjednoczone – 5,3 gigaton. Ostatnie miejsce na podium przypadłoby… krowom. Okazuje się bowiem, że są one odpowiedzialne za produkcję 5 gigaton gazów cieplarnianych rocznie.
Jak to możliwe, że roślinożernym ssakom prawie udało się doścignąć światową potęgę gospodarczą w tym niechlubnym wyścigu? Bezpośrednio odpowiedzialny za to jest układ trawienny krów – produkują bowiem metan, który dostaje się do środowiska wraz z wydalanymi przez nie gazami. W statystykach uwzględniono jeszcze jeden, niebezpośredni, czynnik – deforestację, czyli proces wycinania drzew w celu tworzenia pastwisk, w czasie którego produkowane są gazy cieplarniane.
Naukowcy przebadali 1000 sztuk bydła w ramach projektu Ruminomics. Jak się okazało, za emisje odpowiada przede wszystkim dieta, a więc pasza, którą krowy są karmione. Niezależnie od tego, uczeni znaleźli pewne zależności między mikroorganizmami jelitowymi a emisją metanu. Chodzi o organizmy bytujące w pierwszym z krowich żołądków – żwaczu.
Oglądaj także: Wielkoprzemysłowa produkcja mięsa. "Powinniśmy od tego szybko odejść"
Zamiast karmić siebie, karmimy zwierzęta##
Światowy trend demograficzny wskazuje, że do 2050 roku populacja Ziemi wzrośnie do 10 miliardów osób. Oznacza to, że do wykarmienia wszystkich ludzi żyjących na naszej planecie będziemy potrzebować 60 proc. więcej pokarmu niż dotychczas. A już teraz produkcja (i dystrybucja) żywności jest nieefektywna. Dodatkowo wiąże się też z kosztami środowiskowymi. 70 proc. słodkiej wody i 40 proc. całkowitej powierzchni jest wykorzystywane na cele związane z hodowlą zwierząt. Ale to nie wszystko - mimo że 80 proc. pól uprawnych służy jako pastwiska, mięso przyczynia się do produkcji jedynie 18 proc. wszystkich wytworzonych kalorii.
Żeby krowa przybrała na wadze 1 kg, trzeba ją nakarmić 10 kilogramami paszy. Świnia musi jej zjeść 6 kg, a kura 3-4. Pasza, w zależności od zwierzęcia, składa się głównie z warzyw i ziaren – tych samych, które spożywamy w różnej postaci na co dzień. Nasuwa się więc pytanie - dlaczego nie porzucić mięsa i nie skorzystać z tego jedzenia?
Wynika to głównie z faktu, że jedzenie mięsa i nabiału jest wpisane w kulturę wielu narodowości. W większości polskich domów obiad bez mięsa nie jest uznawany za obiad – produkty mięsne spożywa się codziennie, często na każdy posiłek. Odejście od nich wymagałoby więc porzucenia przyzwyczajeń. Postawienie na radykalną zmianę nawyków żywieniowych może jednak przynieść efekt odwrotny do zamierzonego – zamiast pomóc, tylko się zniechęcimy.
Z pomocą przychodzi flexitarianizm. To egzotycznie brzmiące słowo oznacza redukcję spożywanej ilości mięsa. Nie trzeba z niczego rezygnować, wystarczy po prostu redukować. W praktyce znaczy to tyle, że kiedy mamy ochotę na burgera – jemy go. Ale częściej staramy się wybrać roślinny zamiennik.
No i jeszcze biopaliwo - jako sposób na jak najlepsze wykorzystanie tego, co powstaje w efekcie hodowli krów. Okazuje się bowiem, że krowie odchody, jeśli umieścić je w hermetycznych zbiornikach, wytwarzają biogaz, który następnie może być użyty jako paliwo. Co ciekawe, pozostałości z tego procesu mogą być wykorzystane jako nawóz, na przykład dla kukurydzy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl