Malwina Gadawa, money.pl: Rosyjska ropa ma zniknąć z Europy. Unia chce wprowadzić całkowity zakaz importu tego surowca. Co to będzie dla nas oznaczało?
Piotr Trąbiński: To przede wszystkim będzie oznaczało wzrost inflacji dla europejskich krajów. Ceny surowców energetycznych na pewno wzrosną i Europa będzie musiała sobie poradzić również z kwestią potencjalnego kryzysu energetycznego, który pamiętajmy, nie uderzy od razu. Konsekwencje tych decyzji poczujemy za jakiś czas. Myślę, że najtrudniejszym okresem dla Europy będzie jesień i zima tego roku oraz początek następnego roku. Wtedy będzie wiadomo, ile kosztują nowe źródła dostaw surowców i jak te ceny przełożą się właśnie na inflację.
Mówi Pan o wzroście inflacji, tymczasem w Polsce inflacja już bije rekordy. Tak drogo nie było od 20 lat. Czy w takim razie Polacy powinni być przygotowani na jeszcze wyższe ceny? Jaki maksymalne poziom może osiągnąć inflacja w naszym kraju?
Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie i nie sądzę, żeby ktokolwiek na tym etapie był w stanie przewidzieć konkretnie, jaki poziom osiągnie inflacja w Polsce za kilka miesięcy. Pamiętajmy, że inflacja wywoływana jest czynnikami wewnętrznymi i zewnętrznymi. Na czynniki zewnętrzne nie mamy żadnego wpływu, dużo zależy od kwestii geopolitycznych. Tu główną rolę odgrywa obecnie wojna w Ukrainie i konsekwencje gospodarcze związane z nałożonymi sankcjami, problemem są także zerwane łańcuchy dostaw. Musimy jednak pamiętać, że odczuwamy jeszcze skutki związane z pandemią. Ciężko tak naprawdę jest powiedzieć, jakie jeszcze inne czynniki, które wpływają na wzrost inflacji, pojawią się w tym roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To pytanie zadają sobie chyba wszyscy od momentu wojny i wprowadzenia pierwszych sankcji wobec Kremla: czy Rosja faktycznie zbankrutuje?
Wolałbym nie wróżyć z fusów. Jest duże prawdopodobieństwo defaultu (niewypłacalności — przyp. red.) na długu zagranicznym Rosji w maju, ale czy tak się stanie, to wiedzą jedynie rosyjskie władze. Efekty sankcji już są widoczne i bolesne dla Rosji w niektórych sektorach, jak na przykład w sektorze finansowym, który jest kluczowy dla wymiany handlowej Rosji z innymi krajami. Różne sankcje będą natomiast różnie odczuwane przez Rosję w czasie. Proces ten będzie jednak trwał i może rozciągnąć się nawet na rok, półtora. To jak bardzo dotkliwie sankcje będą odczuwane, jest zależne od zdefiniowania tego, co rozumiemy przez słowo "dotkliwie". Każdy kraj inaczej zareagowałby na taki zestaw sankcji. Biorąc pod uwagę ogólną odporność Rosjan na negatywne skutki gospodarcze szoków ekonomicznych, można zakładać, że same sankcje zaczną być w pełni odczuwane przez społeczeństwo z dużym opóźnieniem.
Dmitrij Miedwiediew, były premier i prezydent Rosji straszył w ostatnim czasie, że niewypłacalność Rosji może pociągnąć za sobą hiperinflację i niewypłacalność Europy. Czy faktycznie mamy się czego obawiać, czy to po prostu rosyjska propaganda?
Sankcje zawsze działają jako broń obosieczna, to nie jest coś, co uderza tylko w jeden kraj. Zawsze ma to swoje konsekwencje dla kraju, który nakłada sankcje i musimy o tym pamiętać. Na pewno nałożenie sankcji będzie miało negatywne skutki, ale pamiętajmy, że Unia Europejska myśli w perspektywie długofalowej. W ciągu np. 3 lat każdy kraj jest w stanie w dużej mierze zdywersyfikować zarówno swoje źródła importu, jak i eksportu, to jest tylko kwestia przeorientowania gospodarki. W perspektywie krótkoterminowej Europa może faktycznie odczuć sankcje na własnej skórze, ale w dłuższym okresie nie mam wątpliwości, że europejskiej gospodarce nic nie grozi i myślę, że spokojnie poradzimy sobie z dywersyfikacją zarówno dostaw surowcowych, jak i z innymi konsekwencjami sankcji.
Eksperci nie mają złudzeń — z powodu wojny gospodarka Ukrainy skurczy się o połowę. Władze Ukrainy nie odbudują kraju bez pomocy z zewnątrz. Już teraz wiele osób twierdzi, że Ukraina potrzebuje drugiego Planu Marshalla.
Warto zauważyć, że Ukraińcy są bardzo skrupulatni w zakresie liczenia zniszczeń, które są spowodowane przez działania rosyjskie i praktycznie w czasie rzeczywistym prowadzą inwentaryzację wszystkiego tego, co zostało w jakikolwiek sposób zniszczone. Na tym etapie trudno powiedzieć, ile będzie kosztowała odbudowa Ukrainy, bo nie wiemy, ile działania wojenne jeszcze potrwają. Będą to na pewno miliardy dolarów. Jeżeli chodzi o odbudowę, to musimy mieć też świadomość, że ona już trwa, tam nikt nie czeka na zakończenie działań wojennych. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy, bo nasze myślenie jest bardzo sekwencyjne, ale prawda jest taka, że rekonstrukcja jest prowadzona równolegle do działań wojennych. I tak np. w okolicach Kijowa jest odbudowywana już droga do stolicy. Na pewno powstanie plan odbudowy Ukrainy, ale nie szukałbym w tym przypadku kalki do Planu Marshalla. To jest inna sytuacja, inne czasy i inny zakres pomocy.
Jak Międzynarodowy Fundusz pomaga Ukrainie?
Fundusz zatwierdził pomoc w wysokości 1,4 mld dolarów dla Ukrainy z linii tzw. pożyczek awaryjnych, do których dostęp mają wszystkie państwa członkowskie, które zmagają się z działaniami siły wyższej, takimi jak wojna, czy kataklizmy. Fundusz rozważa także przygotowanie pełnego programu finansowego dla Ukrainy, ale ten mógłby być zatwierdzony dopiero po zakończeniu wojny, gdyż inaczej Ukrainie ciężko byłoby zrealizować założenia takiego programu. Ponadto, ustanowiony został specjalny Rachunek Administrowany dla Ukrainy prowadzony w SDR.
Wojna w Ukrainie bez wątpienia zmieniła wszystko. Gospodarcze konsekwencje wojny już widzimy, a jakie będą polityczne? Jak zmieni się układ sił na świecie?
Wszystko zależy od tego, co się wydarzy w najbliższych miesiącach. Potrafię sobie wyobrazić dwa scenariusze. W pierwszym udaje się w jakiś sposób osiągnąć porozumienie i wojna w Ukrainie, dosyć szybko, w perspektywie kilku miesięcy kończy się. W jakimś sensie wracamy do tego, co było przed wybuchem konfliktu. Owszem, Rosja byłaby znacznie osłabiona, ale nie byłoby większych zmian geopolitycznych na naszym globie. Drugi scenariusz jest taki, że jeżeli konflikt będzie eskalować, jeżeli dojdzie do różnych niekonwencjonalnych działań ze strony Rosji, to może dojść do tzw. fragmentaryzacji porządku międzynarodowego. Zamiast jednego centrum, gdzie dyskutujemy o kluczowych problemach, które stoją przed światem, mamy tych miejsc kilka. W takim scenariuszu doszłoby do regionalizacji. Może być też tak, że nie dojdzie szybko do żadnego porozumienia i uformuje się nowy blok, w którym mamy np. Chiny, Rosję, Indie i być może inne mniejsze kraje. Być może powstanie także blok krajów, które nie chcą być zaangażowane po żadnej stronie, które w żaden sposób nie będą chciały eskalować konfliktu. Taka sytuacja byłaby podobna do okresu zimnej wojny, z tą różnicą, że pozycja Rosji byłaby wymiernie mniejsza, do roli, którą odgrywała przed 1989 rokiem.
Przy okazji wojny, osłabieniu złotego i rekordowej inflacji pojawia się coraz częściej pytanie, czy sytuacja byłaby inna, gdyby naszą walutą było euro. Czy bylibyśmy obecnie w lepszej sytuacji?
Rozważając przyjęcie europejskiej waluty, musimy pamiętać, że to nie może być kwestia impulsu powodowanego wojną. To musi być racjonalna, przemyślana decyzja poparta analizami i wyliczeniami. Przyjęcie euro wiąże się nie tylko z wieloma szansami, ale także z zagrożeniami, z którymi musielibyśmy się zmierzyć. Rozmawiając o euro, musimy patrzeć się na ten problem szerzej, trzeba brać także pod uwagę aktualne trendy, np. te dotyczące stworzenia euro cyfrowego. Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, w jakiej perspektywie czasowej i przy jakich warunkach opłaca nam się przyjęcie euro. Pamiętajmy, że zgodnie z postanowieniami traktatów jesteśmy zobowiązani do tego, żeby przyjąć euro, ale nie mamy określonej żadnej perspektywy czasowej, czyli nie ma dla nas daty granicznej, do której musimy przyjąć europejską walutę.
Malwina Gadawa, dziennikarka money.pl