Wyższymi świadczeniami dla osób, które straciły pracę, chce Andrzej Duda łagodzić skutki bezrobocia. Na piątkowej konwencji programowej powiedział o podniesieniu zasiłku dla bezrobotnych do kwoty 1300 zł. Zapowiedź sama w sobie nie jest nowa, bo już kilka tygodni temu wicepremier Jadwiga Emilewicz oświadczyła, że w obecnych warunkach podniesienie zasiłku jest zasadne. Po raz pierwszy sprecyzowana została natomiast kwota.
Duda powiedział też o zupełnie nowym świadczeniu, które miałoby być wypłacane przez 3 miesiące i przeznaczone wyłącznie dla osób, które straciły prace w wyniku cięć spowodowanych pandemią. Prezydent określił to świadczenie mianem dodatku solidarnościowego w kwocie 1200 zł. Nie sprecyzował, czy to kwoty brutto czy netto.
Eksperci rynku pracy mają wątpliwości, czy mnożenie świadczeń rzeczywiście jest najlepszym sposobem walki ze skutkami pandemii.
- Doktryna liberalna mówi, że transfery socjalne są złe, bo skoro nagradzamy niepracujących, to po co szukać pracy? Państwo jest gotowe płacić 2500 zł miesięcznie przez trzy miesiące, dodatkowo wiele rodzin dostaje 500+, więc w sumie będzie to więcej niż wynosi płaca minimalna – zwrócił uwagę w rozmowie z money.pl dr Antoni Kolek, prezes zarządu Instytutu Emerytalnego, którego poprosiliśmy o komentarz "na gorąco" zaraz po przemówieniu Dudy.
Z kolei "Rzeczpospolita" przywołała wyliczenia Polskiego Instytutu Ekonomicznego, z którego wynika, że gdyby świadczenie wynosiło 2500 zł, Polska byłaby najhojniejszym krajem wśród państw OECD dla tracących pracę osób o niskich zarobkach (definiowanych jako 67 proc. średniej krajowej). Świadczenie wynosiłoby bowiem 107 proc. tych zarobków. Dla porównania, w Belgii to 90 proc., u naszych sąsiadów Czechów – 65 proc., a w Niemczech – 60 proc.
Dr Antoni Kolek przestrzegł przed tym, że relatywnie wysokie świadczenia zniechęca ludzi do podejmowania pracy przez pierwsze trzy miesiące po jej utracie – wtedy bowiem przysługiwać ma dodatek solidarnościowy.
- Moim zdaniem skuteczniejsze jest – i dotychczas system się na tym opierał – aktywizowanie bezrobotnych. O to przecież chodzi w gospodarce, by jak najmniej osób korzystało z pomocy państwowej – zauważył nasz rozmówca.
Ekspert rynku pracy PIE Andrzej Kubisiak zauważył w rozmowie z "Rz", że w USA w czasie pandemii bardzo mocno podniesiono zasiłek dla bezrobotnych i można podejrzewać, że w jakimś stopniu przyczyniło się to do ogromnego wzrostu liczby osób bez pracy.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl