Jak czytamy we wtorkowym "Fakcie" wydatki podlaskich szpitali puchną i nie ma chętnych, by płacić za pomoc uchodźcom.
Rachunki trafiają do Straży Granicznej
Jak mówi reporterom dziennika dyrektor szpitala w Sokółce, ludzie trafiają do nich w bardzo różnym stanie. Niektórzy są tylko lekko ranni i wychodzą po kilku godzinach, inni muszą być hospitalizowani przez kilka lub nawet kilkanaście dni.
Karetki jadą za każdym razem, gdy ktoś potrzebuje pomocy. Medycy nie zważają na koszty, ale rachunki za leczenie trafiają do polskiej Straży Granicznej. Jak ustalił "Fakt" do końca października karetka wyjeżdżała 350 razy.
"Nie będziemy płacić"
Anna Michalska, rzeczniczka straży mówi, że rok temu opłacenie rachunków szpitali pochłonęło 2,9 mln zł, w tym już 3,8 mln zł. Polskie służby nie chcą płacić za pomoc wzywaną przez wolontariuszy.
- Będziemy regulować rachunki za leczenie, ale tylko w tych przypadkach, do których my wezwaliśmy pomoc. Jeśli pomoc wzywali wolontariusze, nie będziemy płacić rachunków, bo nie ma do tego podstaw — mówi "Faktowi" ppor. Anna Michalska ze Straży Granicznej.
Czy rachunki za pomoc będą zadłużać lokalne szpitale? Dziennikarze "Faktu" zapytali o sprawę Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, jednak nie uzyskali odpowiedzi.