Ruch statków towarowych na Morzu Czerwonym, czyli arcyważnym szlaku dla handlu między Europą i Azją, spadł o 80 proc. - podał Bloomberg. To efekt ataków wspieranych przez Iran jemeńskich bojowników Huti na przepływające jednostki. W ich efekcie wielu armatorów zdecydowało się nadrabiać "drogi" okrążając Afrykę.
Maersk poinformował w poniedziałek w komunikacie, że problemy na Morzu Czerwonym się pogłębiają. Duńska firma informuje, iż ataki Hutich dosięgają jednostki coraz bardziej oddalone od brzegu, dlatego musi jeszcze bardziej wydłużyć obierane trasy.
Duńczycy podali, że w wyniku kryzysu możliwości transportu towarów między Azją a Europą zmniejszą się o 15-20 proc. Rzecznik firmy nie ukrywa też, że klienci będą płacić więcej za dostawy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kryzys na Morzu Czerwonym może podbić inflację w Europie
Maersk zaznaczył w komunikacie, że klienci mogą spodziewać się dopłat na fakturach. "Mają one zrekompensować koszty dłuższych podróży, zwiększonej prędkości żeglugi i dodatkowe koszty paliwa. Na przykład obecnie zużywamy o 40 proc. więcej paliwa na podróż, a stawki czarterowe są obecnie trzy razy wyższe, często stałe na pięć lat" - podała firma.
Wyższe koszty transportu - jak zapowiadali eksperci w rozmowie z money.pl - mogą doprowadzić do wzrostu inflacji w Europie. Wiele zależy od tego, jak długo potrwa wojna w Strefie Gazy. Wspierani przez Iran bojownicy Huti oficjalnie torpedują handel na Morzu Czerwonym, aby wymóc presję na Izraelu do zawieszenia broni.
Negocjacje między Tel Awiwem a palestyńskim Hamasem, jak podał Bloomberg, znajdują się w "punkcie zwrotnym". Pojawiła się nawet szansa, jak pisaliśmy w money.pl, nie tylko na zawieszenie broni, ale i na pokój.
W ataku terrorystycznym Hamasu na Izrael w październiku 2023 r. zginęło ok. 1170 osób, głównie cywilów, a ok. 130 osób jest w niewoli. W izraelskim odwecie w Gazie śmierć poniosło ponad 34 tys. osób, głównie kobiety i dzieci, a dwa razy tyle zostało rannych.