Rząd chce zatrzymać obiecane urzędnikom w zeszłym roku podwyżki. Może też nakazać zwolnienia - czytamy w "Rzeczpospolitej". Władza szuka w ten sposób pieniędzy na finansowanie walki z kryzysem wywołanym pandemią koronawirusa.
Od soboty obowiązują znowelizowane przepisy przyjęte w ramach rządowej specustawy, nazywanej tarczą antykryzysową. Jeden z przepisów daje rządowi możliwość nakazania zwolnień w poszczególnych urzędach lub obniżenia wynagrodzeń do końca tego roku.
Może to dotknąć nawet kilkuset tysięcy urzędników - warunkiem cięć jest wzrost deficytu lub zadłużenia państwa, co w obecnej sytuacji już się dzieje. Taki ruch miałby posłużyć transferowi środków z wydatków na administrację publiczną na finansowanie pomocy państwa dla biznesu.
Premier Mateusz Morawiecki był o to dopytywany przez dziennikarzy na wtorkowej konferencji w jego kancelarii. - Staramy się zaszczepić gen oszczędzania w administracji publicznej. To nie jest czas na premie, podwyżki i nagrody - stwierdził.
- Musimy, jako klasa polityczna, skupić się na jednym celu: ratowania miejsc pracy. I temu będą służyły oszczędności w administracji publicznej - dodał wymijająco szef rządu, czym zasugerował jednak cięcia.
Główne uderzenie oszczędnościowe, jak twierdzą rozmówcy "Rzeczpospolitej", nastąpi w urzędach wojewódzkich i ministerstwach. Po przejściu wielu urzędników na pracę zdalną okazało się, że nie wszyscy są potrzebni.
Tomasz Ludwiński, szef NSZZ Solidarność skarbowców przypomina, że wciąż obowiązuje zawarte kilka miesięcy temu porozumienie ministra finansów ze związkami zawodowymi działającymi w KAS w sprawie 6-proc. podwyżek dla pracowników i funkcjonariuszy. Środki te zawarto w ustawie budżetowej na 2020 r., która też wciąż obowiązuje.
Co więcej, minister finansów Tadeusz Kościński zadeklarował w mediach społecznościowych, że rząd - póki co - nie spieszy się z nowelizacją budżetu. Jego zdaniem, szybka nowelizacja to mniej wiarygodnych parametrów.
Mowa o sporych kwotach, tylko ZUS ma zarezerwowane w budżecie państwa ponad 300 mln zł na podwyżki dla ok. 45 tys. pracowników. Jednak dla pracowników budżetówki szykuje się trudny czas, muszą się pogodzić z tym, że nie tylko nie zobaczą podwyżek, ale dotkną ich także obniżki pensji czy zwolnienia. Dlatego pracownicy kluczowych urzędów już szykują się do protestów.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl