Krzysztof Bosak powiedział, że z relacji rolników wynika, iż "skupiska ASF pojawiają się nieprzypadkowo w różnych miejscach"
To niszczenie polskich hodowli. Rolnicy, z którymi rozmawiałem, byli świadkami podrzucania padliny. Mają wrażenie, że po to, by w Polsce pojawiały się nowe ogniska ASF - zdradza polityk w rozmowie w Radiu Zet.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dopytywany o to, kto miałby tę padlinę podrzucać, odpowiada, że "ktoś, w czyim interesie by to było", czyli "ktoś, kto operuje na tym samym rynku i dysponuje dużymi hodowlami."
- To brzmi, jak wojna gospodarcza. Moim zdaniem w kilku obszarach Polska ma wypowiedzianą wojnę gospodarczą - uważa Bosak.
Dodaje, że obiecał rolnikm złożenie pisma do ABW w tej sprawie. - I takie pismo przekażę - zapowiada polityk.
Dramat hodowców świń. Stada do wybicia
Ostatnie doniesienia na temat ognisk ASF w Polsce pochodzą z lata tego roku. 4 lipca w miejscowości Ujazd w gminie Kiszkowo potwierdzono w okolicy ognisko afrykańskiego pomoru świń (ASF).
Sytuacja była tyle poważna, że powiatowy lekarz weterynarii w Gnieźnie zdecydował o prewencyjnym wybiciu 16 stad, z czego 13 znajdowało się w Ujeździe. Jednak po wybiciu czterech stad, działania Inspekcji Weterynaryjnej zostały wstrzymane pod naciskiem wiceministra rolnictwa Michała Kołodziejczaka.
Rolnicy alarmują, że walczą z ASF już jedenasty rok.
Uzyskanie zgody na sprzedaż zwierząt z obszaru zagrożonego to prawdziwa ścieżka biurokratyczna zajmująca kilka dni. Po takim czasie może się okazać, że zakład mięsny nie jest już zainteresowany zakupem naszych zwierząt - mówi w rozmowie z farmer.pl Remigiusz Bilski, hodowca z powiatu gnieźnieńskiego.
Nieoficjalnie mówi się o mechanizmach wsparcia ze strony państwa, takich jak kredyty preferencyjne czy rekompensaty za likwidację chowu świń. Jednak brakuje rekompensat za tuczniki sprzedane po zaniżonej cenie z powodu ASF. Hodowcy obecnie tracą około 180 zł na jednym tuczniku, co tylko pogłębia ich trudną sytuację.