- Tak naprawdę wróżymy z fusów. Kolędy faktycznie ma nie być i w tej chwili naprawdę nie wiemy, jak to wpłynie na finanse parafii. Na razie znamy tylko zalecenia Konferencji Episkopatu Polski, która konkretne decyzje przenosi na biskupów. Ale wiadomo, że tradycyjnych wizyt duszpasterskich ma w tym roku nie być – mówi w rozmowie z money.pl rzecznik jednej z polskich diecezji. Anonimowo, formalnie odsyła do KEP.
Ta na razie nie odpowiedziała na nasze pytania, wystosowała jednak komunikat do wszystkich księży.
- Ze względu na sytuację epidemiologiczną, tegoroczne wizyty duszpasterskie zostały odwołane, przesunięte na późniejszy czas lub odbędą się w zmienionej formie, w zależności od decyzji biskupa miejsca – mówi rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Leszek Gęsiak.
Rzecznik Episkopatu przypomniał, że każdy biskup decyduje o tym, w jakiej formie przeprowadzić tegoroczną "kolędę", w zależności od sytuacji epidemiologicznej panującej na danym terenie.
- W niektórych diecezjach wizyta duszpasterska została odwołana, w innych przeniesiona na późniejszy czas, a w jeszcze innych zamiast tradycyjnych odwiedzin księdza w domach odbędą się Msze św. dla parafian w kościele – dodaje ks. Gęsiak i podkreśla, że konkretne decyzje należą do biskupów.
Z naszych informacji wynika, że na razie większość z nich analizuje sytuację. Do rozpoczęcia "kolędy" zostało jeszcze kilka tygodni i wiele może się podczas nich wydarzyć. Od odwrotu wirusa, po kolejną falę, która może wymusić zamknięcie kościołów. W takim przypadku nie będzie mowy nie tylko o wizytach księży, ale i mszach. Wiele zależy też od rządowych rozporządzeń, które władze wypuszczają na bieżąco.
Z pewnością brak tzw. wizyt duszpasterskich nadszarpnie finanse wielu parafii i pracujących w nich księży. Część proboszczów już od lat informuje wiernych o wpływach i wydatkach kierowanych przez nich jednostek. Transparentnie prowadzone księgi pokazują, że w wielu parafiach wpływy z tzw. kolędy sięgają jednej czwartej – jednej trzeciej rocznych przychodów.
- Trudno mi powiedzieć, jak to wpłynie finanse parafii. Ale one są zaburzone już od kilku miesięcy. Trzeba wszystko przeorganizować na nowo. Musimy się nauczyć z tym żyć, sytuacja jest taka, a nie inna – mówi w rozmowie z money.pl ksiądz Andrzej Kazimierz, proboszcz parafii w Topolnie. Dodaje, że wydatki stałe wcale nie spadają – wręcz przeciwnie.
– Obsługa parafii wcale nie jest tańsza. I odprawiamy więcej mszy, niż wcześniej, by dostosować się do obecnej sytuacji – dodaje ks. Andrzej.
Od lat rozlicza się przed wiernymi z finansów parafii. W roku 2019 z tzw. kolędy zebrał ponad 22 tysiące złotych, w kasie parafii została połowa. Więcej – 49 tysięcy – przyniosła tylko całoroczna tzw. taca. Wszystkie przychody sięgnęły 88 tysięcy złotych. Ale są i takie parafie, gdzie zebrane podczas kolędy 20 tysięcy złotych to jedna trzecia całorocznych przychodów.
Warto też pamiętać o tym, iż pieniądze z kopert nie zostają w całości w parafii. W większości diecezji obowiązuje ta sama zasada: 1/3 z datków zebranych podczas kolędy zostaje w parafii, 2/3 księża muszą oddać. Zwykle 1/3 na seminarium duchowne, a 1/3 na kurię. Czasem stosowany jest też podział pół na pół – połowa zostaje w parafii, reszta idzie na cele diecezji. To już kwestia wewnętrznych ustaleń kurii.
By szerzej zrozumieć system rozliczania kolęd wśród duchownych, trzeba zajrzeć do pierwszego i jedynego dotąd szczegółowego raportu dotyczącego finansów polskiego Kościoła. Powstał w 2012 r., a za jego opracowanie odpowiada Katolicka Agencja Informacyjna (KAI).
Z opisu zasad podziału wpływów z kolędowania wynika, że koperty mogą przynosić pojedynczemu księdzu do kilku tysięcy złotych jednorazowego dochodu. Bywa, że nawet połowa całej kwoty ofiarowanej przy okazji kolędy jest dzielona pomiędzy duchownych, a połowa przeznaczana jest na cele parafialne i diecezjalne.