Trwają prace nad projektem tzw. ustawy incydentalnej Szymona Hołowni, która ma spowodować, że o ważności tegorocznych wyborów prezydenckich nie będzie decydować kwestionowana Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Pierwotny pomysł zakładał, że robić to będzie pełny skład trzech niekwestionowanych izb SN - Cywilnej, Karnej oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.
Z kolei ewentualne skargi od decyzji PKW (np. niedopuszczenie do startu któregoś z kandydatów), które mogłyby pojawić się w kampanii, rozpatrywać miały trójkowe składy sędziów z niekwestionowanych izb SN. W toku prac sejmowych nastąpiło jednak odejście od tych założeń.
W środę nieoczekiwane projekt tzw. ustawy incydentalnej - ze względu na zgłoszone w środę poprawki podczas sejmowej debaty - trafił z powrotem do prac Komisji sprawiedliwości. Klub PSL-TD zgłosił m.in. poprawkę dotyczącą pierwszeństwa w zasiadaniu w składzie sędziowskim SN orzekającym w sprawie ważności wyboru prezydenta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zmiana koncepcji
Komisja sejmowa rozpatrująca projekt wprowadziła forsowaną przez PSL i Koalicję Obywatelską poprawkę, by o ważności wyborów orzekało 15 najstarszych stażem sędziów SN (co automatycznie wyklucza tzw. neosędziów, pochodzących z nadania Krajowej Rady Sądownictwa po 2018 r.). Jak słyszymy, w toku dalszych prac sejmowych ta zasada ma być rozciągnięta także na kwestię rozpatrywania odwołań od decyzji PKW.
Od początku twierdziliśmy, że ta ustawa musi być uszczegółowiona, jeżeli chodzi o kwestie związane z składami orzekającymi, w których my nie akceptujemy neosędziów. PSL w międzyczasie zaproponował poprawkę (by orzekało 15 sędziów SN najstarszych stażem - red.), która konsumuje naszą ideę, czyli doprecyzowanie tej ustawy w kwestii wyeliminowania neosędziów i to jest ta korzyść z tej poprawki - mówi Mariusz Witczak z KO.
Przeciwko tej propozycji są PiS i Konfederacja. Oba ugrupowania, jak twierdzą, nie chcą dzielić sędziów na dwie kategorie i chcą powierzyć zadanie orzekania o ważności wyborów Izbie Kontroli Nadzwyczajnej. Michał Wawer z Konfederacji zwraca uwagę, że do tej pory ta izba nie robiła problemów przy orzekaniu o ważności wyborów, więc dlaczego miałaby je robić teraz.
Trzy błędy w poprawce
Choć poprawa została dopiero co złożona, to już widać, że ten pomysł będzie korygowany. Widać, że w kilku punktach będzie wymagała zmiany.
Po pierwsze - nie 15 a 16. Bo wprawdzie mówi o 15 sędziach, ale tak się złożyło, że najstarszych w SN stażem sędziów jest 16, bowiem czworo z nich - Halina Kiryło, Dariusz Dończyk, Michał Laskowski i Eugeniusz Wildowicz, ci o najkrótszym stażu z tego grona w SN - otrzymała nominacje sędziowskie do SN dokładnie tego samego dnia, tj. 18 grudnia 2009 roku. Posłowie powinni więc doprecyzować, co w takim przypadku - czy decyduje np. I Prezes SN. Jednak ustawa jest tak skonstruowana, żeby Małgorzata Manowska nie miała na to wpływu. Inne wyjście to dodatkowe kryterium np. ogólny staż sędziowski.
Po drugie - co z ewentualnym wakatem. Bo kolejna wątpliwość to brak przepisów, które mówią, co w przypadku, jeśli sędzia będzie chciał się wyłączyć ze składu czy zwyczajnie wydarzy się jakiś wypadek losowy i nie będzie mógł brać udziału w orzekaniu. - Nie zakładam takiej ewentualności, będziemy o tym rozmawiać na prezydium komisji - słyszymy od członków komisji z PSL. Inny dodaje: - Sędzia formalnie dalej będzie w składzie orzekającym, ale będzie nieobecny na posiedzeniach.
A nie można wykluczyć, że sędziowie nie będą się palić do orzekania, tym bardziej że muszą się liczyć z tym, że znajdą się na celowniku mediów. - Spodziewam się, że sędziowie nie będą chcieli orzekać w tej sprawie - słyszymy od jednego z sędziów SN. Pytanie, co w takim przypadku. Na przykład w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej jeden z wylosowanych do orzekania sędziów Paweł Grzegorczyk odmówił tego i mimo zapisów ustawowych, które nakazywały orzekania, wygrał w tej sprawie w NSA.
Po trzecie - co z sędziami powołanymi w PRL. Bo ze wspomnianych 16 sędziów o najdłuższym stażu, aż 12 zaczynało karierę sędziowską w PRL i otrzymało pierwsze nominacje sędziowskie od Rady Państwa. To wątek, który wybrzmiał już na komisji. Posłowie PiS zwracali na to uwagę.
Mówicie, że sąd powinien być apolityczny i wolny od wpływów, tymczasem wasza poprawka zmierza do tego, że sędziowie powołani przez komunistyczną Radę Państwa i członkowie PZPR mają mieć tu pewną preferencję - mówił poseł PiS Paweł Jabłoński.
Choć akurat wbrew innemu fragmentowi jego wypowiedzi, w obecnym składzie SN nie ma nikogo, kto został do niego nominowany w czasach PRL. Posłowie KO replikowali, że PiS nie przeszkadzała przeszłość z PRL w przypadku Stanisława Piotrowicza, który był wówczas prokuratorem, a został wybrany przez PiS na sędziego TK, czy sędziego Andrzeja Kryże, który skazywał w PRL opozycjonistów, ale w czasach pierwszego rządu PiS był wiceministrem sprawiedliwości.
Poprawka przewiduje także, że składowi ma przewodniczyć najstarszy stażem w SN sędzia, tak się składa, że będzie nim Wiesław Kozielewicz, który jednocześnie ma najdłuższy staż sędziowski w ogóle - od 1983 r. oraz najdłuższy staż w SN - od 1999 r. Jednocześnie jest najbardziej doświadczonym sędzią w sprawach wyborczych, ponieważ był szefem PKW. On sam w niedawnym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" mówił, że od lat jest zwolennikiem poglądu, że ważność wyborów powinien stwierdzać Sąd Najwyższy, ale w pełnym składzie. Choć z wywiadu wynika, że nie kwestionuje prawa IKNiSP do orzekania w sprawach wyborczych.
Oto lista nazwisk 16 sędziów, którzy spełnią kryteria:
- Tomasz Artymiuk powołany na sędziego 08.04.1988 r, sędzia SN od 12.09.2007
- Małgorzata Gierszon powołana 30.03.1984, sędzia SN 05.03.2007
- Jerzy Grubba powołany 29.06.1988 30.11.2005
- Halina Kiryło powołana 17.06.1985, sędzia SN od 18.12.2009
- Zbigniew Korzeniowski powołany 03.06.1992, sędzia SN od 2007
- Wiesław Kozielewicz powołany 21.04.1983, sędzia SN od 1999
- Michał Laskowski powołany 18.10.1990, sędzia SN od 2009
- Jarosław Matras powołany 17.11.1992 sędzia SN 15.07.2008
- Grzegorz Misiurek powołany 04.1989, sędzia SN od 2005
- Marek Pietruszyński powołany 22.04.1987, sędzia SN od 2002
- Waldemar Płóciennik powołany 24.06.1982, sędzia SN od 2005
- Romualda Spyt powołana 01.07.1988, sędzia SN od 2007
- Dariusz Świecki powołany 01.12.1993, sędzia SN od 15.07.2008
- Andrzej Tomczyk powołany 12.01.1987, sędzia SN od 2002
- Eugeniusz Wildowicz powołany 28.02.1985, sędzia SN od 18.12.2009
- Dariusz Zawistowski powołany 1.05.1987, sędzia SN od 2005
Wiceminister sprawiedliwości Dariusz Mazur w rozmowie z nami przyznaje, że nowy pomysł, który właśnie pojawił się na tapecie, generuje pewne problemy oraz że biuro legislacyjne Sejmu nie potrafiło się "z miejsca" odnieść do sytuacji, w której będzie jeden "nadmiarowy" sędzia, bo być może są na to przewidziane jakieś reguły wewnętrzne SN. Wiceminister sugeruje też, że być może na gruncie ustawy konieczne będą jakieś dodatkowe, doprecyzowujące kryteria, które rozstrzygną tego rodzaju dylematy.
Wyborczy Berdyczów
Choć pomysły na stwierdzanie ważności tegorocznych wyborów się mnożą i ewoluują, a jeden z nich stał się chwilowo wariantem bazowym, to jednak nasi rozmówcy zgodnie twierdzą, że żaden z nich nie może liczyć na podpis ze strony Andrzeja Dudy. A wówczas, jak słyszymy, w grę wchodzą co najmniej dwa warianty.
Pierwszy zakłada, że w takiej sytuacji trzeba liczyć na dobrą wolę ze strony I Prezes SN Małgorzaty Manowskiej, która w wywiadzie dla money.pl zasugerowała, że w razie czego ma prawo dobrać do spraw wyborczych składy niebudzące wątpliwości (tzw. starzy sędziowie i spoza kwestionowanej izby). Pomysł ten - zwłaszcza w sytuacji, gdyby okazał się bezalternatywny - wzbudził zainteresowanie wśród polityków koalicji rządzącej.
- To jest bardzo bliskie temu, o co apelowano na grudniowym posiedzeniu PKW. Ta intencja spotkania z Pierwszą Prezes SN jest motywowana chęcią przedstawienia takiej propozycji, żeby wyjść z tego problemu poprzez prawidłowe ustalanie składów. Każde rozwiązanie musi być oparte o głębokie poczucie odpowiedzialności za państwo - ocenia Maciej Berek, szef Stałego Komitetu Rady Ministrów.
Ale w koalicji pojawiają się też głosy sceptyczne. - Nie mając na to żadnego przepisu, jaką mamy gwarancję, że Manowska faktycznie będzie wyznaczać składy niebudzące kontrowersji? Najpierw wyślemy Andrzejowi Dudzie ustawę, nawet jeśli tylko do zawetowania, a potem będziemy rozważać opcje awaryjne - słyszymy.
Drugi wariant zakłada przeanalizowanie od strony prawnej dopuszczalności sytuacji, w której Zgromadzenie Narodowe (wspólne posiedzenie Sejmu i Senatu) zwoływane jest bez wcześniejszego orzeczenia SN, czy wybory były ważne.
W grę wchodzą też inne warianty, ale nasz rozmówca z KO na razie jest wstrzemięźliwy. - Na dziś pewne jest to, że 6 sierpnia Andrzej Duda przestaje być prezydentem. Od 7 sierpnia ktoś w tym kraju musi podpisywać ustawy. Ktoś musi to robić, a my musimy to zapewnić - przekonuje.
Oczywiście zostaje także wariant zgodny z zapisem obecnej ustawy o SN, czyli, że tak jak dotychczas i w trakcie kampanii, i po jej zakończeniu, sprawy wyborcze będzie rozpatrywała Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Koalicja na podstawie orzeczeń ETPCz i TSUE kwestionuje jej status, ale jeśli nie będzie innej koncepcji, możliwe, że pogodzi się z takim rozwiązaniem.
Wyborczy odprysk sprawy pieniędzy dla PiS
We wtorek Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych uznała za zasadną skargę PiS na decyzję PKW w sprawie odrzucenia sprawozdania partii politycznej. To kolejne orzeczenie. W grudniu IKNiSP zakwestionowała wcześniejszą decyzję PKW, która odrzuciła w sierpniu sprawozdanie komitetu wyborczego partii. Zgodnie z kodeksem wyborczym i ustawą o partiach politycznych to dwie oddzielne procedury.
Orzeczenie nie jest zaskoczeniem wśród obserwatorów tego procesu, bowiem sama PKW uzasadniała odrzucenie sprawozdania partii tym, że wcześniej odrzuciła sprawozdanie komitetu (wskazując odpowiednie przepisy kodeksu wyborczego i ustawy o partiach politycznych). Dlatego gdy IKNiSP odrzuciła pierwsza uchwałę PKW, było jasne, że to samo będzie z drugą.
Choć uzasadnienie decyzji SN może zaskakiwać, bowiem - jak podkreślał rzecznik SN Aleksander Stępkowski, informując o niej - sam fakt podjęcia uchwały o odrzuceniu sprawozdania finansowego komitetu nie jest wystarczającym powodem do odrzucenia sprawozdania finansowego partii.
- Przesłanki do odrzucenia sprawozdań komitetu i partii mogą być te same, ale rozpatrując sprawozdanie finansowe partii, trzeba przeprowadzić osobne postępowanie - podkreślał Stępkowski, dodając, że PKW go zaniechała.
Teoretycznie orzeczenie izby odsuwa najgroźniejszą dla PiS konsekwencję, jaką byłoby zawieszenie na trzy lata wypłaty subwencji. Bowiem ustawa o partiach politycznych daje taką możliwość jedynie, jeśli Sąd Najwyższy oddali skargę komitetu. W tym przypadku - bez względu na to, czy uzna się, jak szef PKW, że zgodnie z ustawą o SN należy uznawać decyzje IKNiSP, czy jak koalicyjna większość w PKW, która kwestionuje jej pozycję - nadal nie jest spełniona przesłanka z ustawy mówiąca o oddaleniu skargi komitetu. - Tak można to interpretować, ale dalej mamy do czynienia z sytuacją, w której o sądzie ma rozstrzygnąć organ, który nie jest sądem, więc nie może ocenić, czy mamy do czynienia z orzeczeniem sądowym - zauważa w rozmowie z nami jeden z członków PKW.
PKW zapewne odniesie się do orzeczenia SN na najbliższym posiedzeniu 27 stycznia.
Ze źródeł zbliżonych do MF już wcześniej było słychać, że resort, czekając na stanowisko PKW, będzie zapewne opierał się na sierpniowej uchwale PKW, zgodnie z którą subwencja dla partii i dotacja za kampanię wyborczą zostały zmniejszone, natomiast na razie nie ma mowy o blokowaniu subwencji.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl