Łódź się upartyjniła. Jak donosi lokalna "Gazeta Wyborcza", w lokalach odbywa się coraz więcej partyjnych spotkań, czasem wielogodzinnych. Aby umożliwić zainteresowanym rozmowy o przyszłości Polski i kondycji społeczeństwa, właściciele barów i restauracji wychodzą im naprzeciw i udostępniają swoje wnętrza.
To oczywiście nie dowód na nagłe zainteresowanie wielką polityką, ale kolejny sposób na obchodzenie restrykcji. O ile bowiem od 24 października zeszłego roku nie wolno stołować się w lokalach ani nawet przysiąść przy stoliku w ogródku, to ograniczenie odpada, gdy stołującymi się są działacze polityczni. W imię demokracji rygory są, w odniesieniu do nich, luzowane.
Od pewnego czasu takie "spotkania" odbywają się w łódzkiej restauracji Aloha Poke, o czym bez skrępowania właściciele piszą na Facebooku.
Mateusz Raczyński, właściciel Aloha Poke powiedział w rozmowie z "GW", że wszystko odbywa się zgodnie z rozporządzeniem. W zebraniach osób związanych z partią Strajk Przedsiębiorców udział bierze zawsze maksymalnie kilka osób, nie ma tłoku.
Dodał, że w restauracji regularnie pojawiają się policjanci, ale na wiadomość o tym, że zebrani to członkowie partii, mają się wycofywać.
"GW" wspomina nagraniu z Wielunia (woj. łódzkie), na którym widać, jak funkcjonariusze rezygnują z interwencji w siłowni po tym, jak właściciel poinformował ich, że ćwiczącymi są członkowie partii. Policjanci wycofali się mówiąc, że "nie są władni, by rozstrzygać w tej sprawie". Na odchodnym nie wykluczyli jednak, że prześlą dokumentację sprawy do sądu, by ustalił on, czy nie doszło do naruszeń.
Tajemnica dziennikarska na plaży
Nie tylko członkowie partii politycznych mogą korzystać z pewnych wyłomów od ogólnie obowiązujących zakazów. Kilkanaście grup zawodowych może korzystać z obiektów noclegowych, jeśli pobyt w nich wynika z konieczności wykonywania pracy poza domem. Z przywileju korzystają dziennikarze.
Meldując się w hotelu, powinni okazać legitymację prasową oraz wystawione przez redakcję zaświadczenie, że faktycznie potrzebuje noclegu w związku z wykonywaniem obowiązków. Tyle że hotelarze, którzy bardzo czekają na klientów, raczej nie rzucają potencjalnym gościom kłód pod nóg i przyjmą ich nawet pomimo braku takiego zaświadczenia. Zdobycie legitymacji prasowej wymaga pewnej kreatywności, ale jest do zrobienia.
"GW" podpowiada, że partia Strajk Przedsiębiorców oferuje wykupienie za 100 złotych legitymacji dziennikarskiej w powołanej do życia w lipcu zeszłego roku gazecie pt. "Centralny Szpital Psychiatryczny".
A co, jeśli policja zainteresuje się takim dziennikarzem, który niby przyjechał służbowo do kurortu, a zamiast zbierać materiały, opala się na plaży? Hotelarz, z którym rozmawiała gazeta – i który zapewnia, że żadnym dziennikarzom nie będzie robił problemów – podpowiada, by odpowiadali oni, że to, co robią, jest objęte tajemnicą dziennikarską. Funkcjonariusze nie powinni drążyć tematu.