Oto #HIT2021. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku
- Poczuliśmy, że dom już jest nasz - opowiada nam Maciej. - Była umowa, wszystko sprawdzone przez prawników, zadatek zapłacony. Przygotowywaliśmy się do przeprowadzki. W sierpniu już mieliśmy zmieniać adres - dodaje.
Pojawił się jednak niespodziewany problem. - Po 2-3 tygodniach pani stwierdziła, że jednak domu nie chce sprzedawać - słyszymy.
Czym to motywowała? - Na początku była mowa o chorobie dziecka. Potem o awariach w domu. Pani groziła, że może nagle wybuchnąć pożar. W końcu pojawiły się argumenty, że domem interesuje się mafia paliwowa. Słowem, słyszeliśmy wszystkie możliwe rzeczy, które mogą człowieka zniechęcić do zakupu domu - opowiada pan Maciej. - Większość z tych argumentów była, moim zdaniem, niegodna osoby dorosłej - dodaje.
Podpisała umowę i się rozmyśliła
Co z zadatkiem? Według relacji Macieja kobieta chciała zadatek zwrócić i dołożyć 20 tys. zł. - Nie satysfakcjonowało nas takie rozwiązanie, zwłaszcza biorąc pod uwagę rosnące ceny nieruchomości. Poza tym chcieliśmy, żeby pani wreszcie sprzedała nam ten dom, który powinien być przecież nasz - irytuje się nasz czytelnik.
Jak relacjonuje, wojna nerwów trwała miesiąc. - W końcu kobieta zrozumiała, że nie odpuścimy i ostatecznie dom sprzedała - mówi Maciej.
Czym się kierowała? Maciej jest przekonany, że kobieta znalazła nowego kupca, który był gotowy zapłacić za dom znacznie więcej niż on.
Czytaj też: Uciekające ekipy budowlane. "Wzięli zaliczkę, rozstawili rusztowanie i nigdy nie wrócili"
- Faktycznie, pojawiają się takie sytuacje. To pokłosie tego, że ceny nieruchomości rosną właściwie z dnia na dzień - komentuje money.pl Bartosz Turek z HRE Investments. Przyznaje też, że coraz częściej zdarza się, że nieruchomości są kupowane za wyższe kwoty niż te z cen ofertowych.
- Jest taki problem. Jeszcze kilka miesięcy temu wpłacenie zadatku niemal w stu procentach oznaczało sprzedaż nieruchomości. Teraz coraz częściej bywa inaczej - słyszymy w jednej z agencji sprzedaży nieruchomości z Warszawy.
Teoretycznie przepisy chronią nabywcę, który wpłacił już zadatek. Jeśli osoba sprzedająca jednak anuluje sprzedaż "z przyczyn leżących po jej stronie", powinna zapłacić niedoszłemu nabywcy jego dwukrotność. W przypadku pana Macieja byłoby to zatem 160 tys. zł.
Jak się bronić przed "rozmyślającym się" sprzedawcą?
Wyegzekwowanie takich pieniędzy bywa jednak trudne i nierzadko wymaga sporych batalii sądowych. - W naszym przypadku kobieta zajmowała eksponowane stanowisko w korporacji, raczej bała się utraty reputacji - uważa pan Maciej. Z samą kobietą nie udało nam się skontaktować.
Bartosz Turek mówi, że podobne sytuacje zdarzają się rzadko, ale jednak będą coraz częstsze, bo mamy boom na rynku nieruchomości, a ceny bardzo szybko rosną. Zdarza się więc, że sprzedana nieruchomość już w momencie składania podpisów jest warta znacznie więcej, niż wynika z zapisów umowy. Turek dodaje jednak, że przed "rozmyślającymi się" sprzedawcami można się obronić.
- Zawsze warto podpisywać umowę przedwstępną i robić to u notariusza. Dobrze też zawrzeć w takiej umowie roszczenie o przeniesienie własności nieruchomości - radzi Turek.
Jak dodaje ekspert, taki zapis pojawi się w księdze wieczystej. - Taki zapis będzie nas bronił w sytuacjach, gdy sprzedawca znajdzie nabywcę, który będzie chciał nas "przelicytować" - mówi Bartosz Turek.