Jak wskazał ekspert serwisów obido i Otodom.pl Marcin Krasoń, spadki sprzedaży nie są niespodzianką, bo w związku z kurczeniem się zdolności kredytowej, spada liczba osób, które stać na zakup mieszkania. "W kolejnych miesiącach będą się pewnie jeszcze pogłębiać, bo proces analizy wniosku kredytowego trochę trwa, a nic nie wskazuje, by sytuacja kredytobiorców miała się szybko poprawić" - ocenił.
Jak wyjaśnił, obniżenie popytu i spadek sprzedaży oznaczają, że rośnie oferta, co jest dobrą wiadomością dla nabywców, bo mają większy wybór. "Zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym widzimy, że wrócił rynek kupującego. Mieszkania u pośredników i deweloperów nie sprzedają się już jak ciepłe bułeczki, decyzja zakupowa trwa coraz dłużej i prowadzenie klienta do sfinalizowania transakcji jest dziś o niebo trudniejsze niż pół roku temu" - zaznaczył.
Chętnych znacznie mniej
Według Marka Wielgo z GetHome.pl, popyt na mieszkania drastycznie zmalał z powodu obowiązującej od kwietnia rekomendacji KNF, która ograniczyła zdolność kredytową potencjalnych nabywców mieszkań, do tego trzeba dodać wzrost oprocentowania kredytów mieszkaniowych oraz obawy przed skutkami gospodarczymi wojny w Ukrainie.
"Widać już bardzo silną zależność między rynkiem mieszkaniowym i rynkiem kredytowym, gdy liczba udzielanych przez banki kredytów hipotecznych zaczęła się kurczyć od listopada ubiegłego roku, zaś miesiąc wcześniej zaczęła się seria podwyżek stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej" - wskazał.
Jak dodał, wprawdzie w Warszawie sprzedaż mieszkań zaczęła spadać na długo przed pierwszą podwyżką oprocentowania kredytów, jednak we Wrocławiu i Gdańsku popyt zmniejszył się wyraźnie właśnie w czwartym kwartale 2021 r. W Krakowie skutki drożejących kredytów mieszkaniowych dały o sobie znać dopiero na początku tego roku - zaznaczył Wielgo.
Tąpnięcie na rynku kredytów mieszkaniowych
Zwrócił uwagę, że niespodziewanie w marcu Biuro Informacji Kredytowej odnotowało spore ożywienie na rynku kredytowym, ale było to spowodowane zapowiedzią rekomendacji KNF, która drastycznie ograniczyła zdolność kredytową potencjalnych nabywców mieszkań.
"Banki obliczają ją, biorąc pod uwagę cenę kredytu wyższą od rzeczywistej aż o 5 pkt proc." - przypomniał.
W ocenie eksperta, wielu chciało się więc załapać na korzystniejsze zasady. Nie trwało to jednak długo. Kwiecień przyniósł tąpnięcie na rynku kredytów mieszkaniowych, a w maju to samo stało się z popytem na mieszkania.