Pierwsze pytanie w ogólnopolskim referendum planowanym na 15 października, czyli na dzień wyborów parlamentarnych, będzie brzmiało: "Czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw?". Jego treść ujawnił prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński w piątek rano.
Przez kolejne dni (12, 13 i 14 sierpnia) mają być publikowane filmy z kolejnymi pytaniami referendalnymi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nawet Orban miał więcej finezji
To, że referendum organizowane przez PiS jest tylko i wyłącznie politycznym happeningiem nie trzeba nikomu tłumaczyć. To, że partia Kaczyńskiego powieliła chwyt Victora Orbana z 2016 r. też jest jasne. Ale mam wrażenie, że nawet Orban miał wtedy więcej finezji, pytając – cynicznie – rodaków, czy Węgry powinny przyjmować imigrantów bez zgody parlamentu.
Pytanie o wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw jest bowiem w swojej warstwie językowej manipulatorskie i tendencyjne. Wiadomo, że każdy odpowie, iż nie jest za taką wyprzedażą. PiS równie dobrze mógłby zapytać: "Czy jest Pani/Pan za oddychaniem tlenem i nawadnianiem swojego organizmu cieczą?". Dlatego też to pytanie kompromituje narzędzie, jakim jest referendum. Proszę wybaczyć kolokwializm, ale jest ono po prostu niezwykle głupie.
Jeśli z kolei chodzi o logikę wyboru samego tematu, to PiS stąpa tutaj po politycznym kruchym lodzie. Z jednej strony władza zarzuca opozycji chęć wyprzedaży tego majątku, powołując się na rządy PO-PSL. Z drugiej wskazuje siebie jako strażnika "rodowych sreber". Pochylmy się chwilę nad tymi wątkami.
Polityka zamiast faktów
Oddzielmy emocje od faktów. Musisz wiedzieć Drogi Czytelniku, że Polska nie jest żadnym przykładem postępującej dynamicznie prywatyzacji. Nasz kraj w 2015 r. miał najwyższy udział własności państwowej spośród wszystkich krajów OECD (jest ich 36, w tym: Czechy, Francja, Grecja, Hiszpania, Izrael, Japonia, Stany Zjednoczone, Turcja, Węgry, Wielka Brytania i Włochy).
Oczywiście głośne były "prywatyzacje" spółek państwowych w ubiegłych latach, ale te największe przedsiębiorstwa trafiły po prostu na giełdę, państwo zachowało nad nimi pakiet kontrolny. Obecnie firm, w których Skarb Państwa ma 100 proc. udziałów, jest garstka. Większość to te, gdzie państwo zachowuje jakiś procent udziałów.
Katarzyna Bartman, dziennikarka money.pl, przyjrzała się mniejszym i większym spółkom z udziałem Skarbu Państwa (link poniżej). Okazuje się, że większość "trupów" dogorywa już w rządowych agencjach. Są one także dla władzy "wehikułem" do topienia miliardów złotych.
BZ WBK Morawieckiego lubił prywatyzacje
Ale to nie wszystko. Premier Morawiecki często atakuje rząd PO-PSL za to, że prywatyzował. Nazywa to "wyprzedażą narodowych sreber".
Problem w tym, że w kilku przypadkach, w których taka prywatyzacja doszła do skutku, doradcą był bank BZ WBK, na którego czele stał Morawiecki. Tak było choćby ze sprzedażą 30-procentowego pakietu spółki Ciech przez Skarb Państwa.
Bank doradzał także Skarbowi Państwa przy prywatyzacji Krajowej Spółki Cukrowej (prywatyzacja nie doszła do skutku, ale bank otrzymał zapłatę za doradzanie), Zakładów Azotowych Puławy i Zakładów Chemicznych Police.
Specjaliści Obszaru Rynków Kapitałowych BZ WBK przygotowywali do prywatyzacji PKP Cargo i PKP Energetyka.
Co ciekawe, sprawę sprzedaży akcji Ciechu bada od lat podporządkowana PiS-owi prokuratura. Jak to mówią polityczni komentatorzy – to taki nieużyty jeszcze pistolet na stole prokuratora generalnego, ministra sprawiedliwości i przy okazji "największego przyjaciela" premiera, czyli Zbigniewa Ziobry. Panowie tak bardzo się lubią, że premier najchętniej widziałby pana Zbigniewa za kratkami (co wiemy z wycieków maili Dworczyka). Zresztą z wzajemnością.
Czy premier kiedykolwiek się wytłumaczył z pomocy Platformie Obywatelskiej w kilku procesach prywatyzacyjnych? To pytanie retoryczne.
Orlen i Lotos
Jest jeszcze jeden wątek, który na pewno wykorzysta opozycja do pokazania kuriozum pytania referendalnego. To wchłonięcie Lotosu przez Orlen pod egidą Daniela Obajtka, politycznego dziecka prezesa Kaczyńskiego. Fuzja wzbudza olbrzymie emocje wśród komentatorów. Janusz Steinhoff, były minister gospodarki, nie zostawił na działaniach Zjednoczonej Prawicy w tej sprawie suchej nitki.
Uważam, że wszystko to, co w tej chwili dzieje się wokół Orlenu i fuzji z Lotosem, jest największym skandalem ostatniego 30-lecia. Pan Obajtek wykazał się kolejnymi akwizycjami na rynku krajowym, z czego najbardziej brzemienny w skutkach jest Lotos. Wycena tej rafinerii w 2020 r. była na poziomie 5 mld dol., natomiast 30 proc. tej firmy sprzedano Saudyjczykom za ponad miliard, to jest wyjątkowy skandal – tłumaczył.
Kolejny kłopot w tym, że Saudi Aramco, z którym dogadał się rząd, nie uznaje geopolitycznych wartości – z kim warto, a z kim nie, robić biznes i chętnie pertraktuje też z Rosjanami. Wizerunkowo jest to dość słaby przekaz dla władzy prawicy.
Rząd będzie tłumaczył nam, że ujawnione w piątek pytanie jest pytaniem o sposób funkcjonowania i model państwa. To jednak cyniczna gra, która pokazuje, że Zjednoczona Prawica nie ma żadnego większego planu dotyczącego spółek Skarbu Państwa.
Sama marginalizuje np. Polskie Porty Lotnicze, wcielając je do spółki Centralnego Portu Komunikacyjnego, w którym będzie blisko sprawować władzę z jakimś obcym podmiotem z branży. Mówiąc językiem prawicy: zagraniczna sakiewka będzie nabijana dzięki wielkiej narodowej, polskiej, inwestycji. I to jest w porządku? Takiej Polski chcemy? – mógłby pytać premier.
Słowem, lepiej nie odzywać się wcale i wydać się głupim, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości. Niestety, PiS poprzez pytanie referendalne postanowiło się odezwać i to bardzo donośnie.
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl