To naprawę zdumiewające, co i z jaką siłą jest w stanie dyktować trendy na rynkach finansowych. Może wyglądać na to, że generalne przekonanie wśród inwestorów jest takie, że z ekonomicznego punktu widzenia i USA, i Chinom musi zależeć na ugodzie. Zatem cokolwiek niekorzystnego ma miejsce lub komplikuje relacje, ostatecznie zostanie zamiecione pod dywan, by nie pogrzebać szans na usuniecie ceł.
Albo jest tak, że na koniec dnia komentarze Trumpa są traktowane jako gra pozorów, a ufać należy jedynie osobom zaangażowanym w rozmowy na poziomie technicznym. Tylko że ostateczny podpis pod umową będzie należał do Trumpa. Co więcej, od kilku tygodni nie słychać nic o szczegółach porozumienia ani możliwym terminie zakończenia negocjacji.
Są tylko ogólnikowe zapewnienia. Ten spokój ducha inwestorów i poszukiwanie takiego kąta patrzenia, by szklanka wydawała się bardziej pełna, jest niepokojący. Obawiam się, że rynki zbyt optymistycznie wyceniają tempo postępu negocjacji i albo jeszcze w tym roku dojdzie do zderzenia z rzeczywistością (np. kiedy 15 grudnia wejdą w życie nowe cła), albo będzie to motywem przewodnim w pierwszym kwartale 2020 r.
Na dławieniu zmienności aktualnie cierpi EUR/USD. Porażką zakończyła się pierwsza próba powrotu ponad 1,11. Intersujące jest, że dolar zdołał uniknąć przeceny pomimo kolejnego rozczarowania w indeksie ISM - tym razem z sektora usługowego. Podobnie jak odczyt z przemysłu, wczorajsze dane zasugerowały, że odreagowanie wczesnojesiennego spowolnienia nie postępuje tak szybko, jak się spodziewano.
Dane nie były jednak alarmujące, gdyż m.in. poskoczyły subindeksy zatrudnienia i nowych zamówień. Ale jeśli dane mają być motorem odwrotu od USD, to rynek zmarnował dobrą okazję. Ostatnią szansą będzie jutrzejszy raport NFP i jeśli wierzyć wczorajszym sugestiom z raportu ADP (wzrost zatrudnienia w sektorze prywatnym o 67 tys., prog. 135 tys.), ryzyka są po negatywnej stronie. Jeśli NFP nie zrealizuje tych ryzyk, EUR/USD może szybko odzwierciedlić rozczarowanie i kapitulację posiadaczy długich pozycji.
Zatrzymanie wzrostów EUR/USD to także problem dla złotego, gdyż poniedziałkowy rajd eurodolara częściowo odpowiadał za umocnienie polskiej waluty. Bez wątpienia złoty nie ma co liczyć na sprzyjające wiatry z lokalnego podwórka.
Wczoraj przekaz z banku centralnego po grudniowym posiedzeniu był zgodny z oczekiwaniami: jeśli wzrost gospodarczy i inflacja będą rozwijać się zgodnie z prognozami NBP, stopy procentowe pozostaną bez zmian do końca kadencji Rady Polityki Pieniężnej w 2022 r. Prezes Glapiński dodał nawet, że taki stan może utrzymywać się nawet na początku nowej kadencji. Obecni na konferencji R. Sura i J. Osiatyński podzielali zdanie prezesa o stabilizacji stóp procentowych dodając, że jest mało prawdopodobne, aby obniżki stóp procentowych miały efektywnie pobudzić popyt inwestycyjny. Stąd nawet dalsze oznaki spowolnienia gospodarczego nie powinny podsycać oczekiwań na obniżkę stóp procentowych.
W rezultacie złoty pozostaje zakładnikiem sentymentu zewnętrznego. Przy braku większych szoków, jak to miało miejsce w ostatnich dwóch dniach, zmienność na rynku EUR/PLN wyraźnie zanika. Oczkujemy, że do końca roku więcej jest powodów, by nastawienie do aktywów ryzykownych pogorszyło się, co dla EUR/PLN powinno skutkować odbiciem do 4,30.