Wczoraj pisaliśmy o bardzo słabych danych z chińskiej gospodarki za październik. Wywołały one chwilowy niepokój na rynkach i przez moment zaciążyły nawet notowaniom na Wall Street. Jednak w trakcie handlu azjatyckiego, gdy płynność na rynku kontraktów jest najmniejsza, mieliśmy kolejną wypowiedź doradcy prezydenta Trumpa, która wywindowała notowania na historyczne maksima.
Larry Kundlow jest naczelnym optymistą Białego Domu, można mieć wręcz wrażenie, że jego głównym zadaniem są interwencje słowne na rynku akcji (w tandemie ze Stevenem Mnuchinem) mające utrzymać koniunkturę giełdową do wyborów prezydenckich. Dlaczego inwestorzy mieliby kolejny raz nabrać się na tę sztuczkę?
Odpowiedzi można szukać w coraz bardziej dramatycznej sytuacji w Hong Kongu, gdzie nieustające protesty zwiększają ryzyko interwencji zbrojnej Pekinu. W USA sprawa jest dość głośna i już wcześniej wywoływała zgrzyty, np. po tweecie dyrektora koszykarskiego klubu Huston Rockets, który wsparł protestujących. Chiny (bezskutecznie) domagały się jego odwołania.
Tymczasem na Wall Street nie brak opinii, że Trump jest gotów przymknąć oko na Hong Kong w zamian za korzystne dla USA warunki wstępnego porozumienia handlowego, na czym prezydentowi bardzo zależy przed wyborami.
Sprawy może jednak skomplikować Senat, przyjmując pakiet uchwał wspierający protestujących i poddający przeglądowi specjalny status handlowy Hong Kongu. Mają one być głosowane w przyszłym tygodniu, nie trafią jednak na biurko prezydenta od razu, gdyż Kongres najpierw będzie musiał przyjąć wspólną wersję w obu izbach. Pojawia się zatem pytanie, czy Pekin będzie chciał podpisać cokolwiek z Trumpem, nie mając pewności co do jego zachowania w kwestii wyżej wspomnianych uchwał.
Na rynku walut w tym tygodniu jest względnie spokojnie za wyjątkiem Chile, gdzie seria protestów prowadzi do postępującego osłabienia peso. Wczoraj kurs USDCLP przekroczył poziom 800 i wydaje się, że wobec braku perspektyw na szybkie uspokojenie sytuacji inwestorzy będą testować cierpliwość banku centralnego. Nie ma to jednak na razie dużego przełożenia na inne waluty rynków wschodzących, w tym na złotego, któremu nie zaszkodziła specjalnie informacja o spadku tempa wzrostu poniżej 4 proc.
Dziś czeka nas ciekawa paczka danych z USA: sprzedaż detaliczna, indeks koniunktury w rejonie Nowego Jorku (obydwie publikacje o 14:30) oraz produkcja przemysłowa (15:15). O 9:40 euro kosztuje 4,2827 złotego, dolar 3,8863 złotego, frank 3,9301 złotego, zaś funt 5,0031 złotego.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl