W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy elektryczne hulajnogi zaczęły podbijać duże miasta w Polsce. Wystarczy mieć aplikację - na przykład Lime - by przejechać krótki dystans w centrum miasta, omijając korki lub zatłoczone autobusy.
Czekające na klientów w centrach miast hulajnogi były zwykłe naładowane. Wszystko dzięki temu, że specjalni ładowacze (nazywani "juicerami") zabierali je do domów, ładowali - i odstawiali na ulice.
Jeszcze kilka miesięcy temu nowy zawód był bardzo opłacalny. Jeden z "juicerów" mówił nam wtedy, że można w ten sposób zarobić nawet 6 tys. zł na rękę - o ile hulajnogi zbiera się w dużym mieście, na przykład w Warszawie.
Czytaj też: Jakim pojazdem jest elektryczna hulajnoga?
Eldorado się jednak skończyło - stawki za ładowanie hulajnóg w firmie Lime nagle spadły. W ostatnich dniach na zamkniętych grupach i forach internetowych dla "juicerów" nie ma w zasadzie innego tematu. O ile jeszcze w sierpniu czy we wrześniu za naładowanie hulajnogi Lime płacił nawet kilkanaście złotych, tak teraz stawka rzadko przekracza 9 zł. Mocno spadły też stawki za zbieranie niesprawnych hulajnóg - takie "juicerzy" ostawiają do bazy. Jeszcze niedawno za odstawienie jednej takiej hulajnogi Lime płacił ponad 9 zł. Teraz - zwykle niecałe 6 zł.
Taki spadek zarobków może być problemem. Zwłaszcza, że "juicerzy" musieli zwykle sporo zainwestować, by zajmować się ładowaniem hulajnóg. Największym kosztem zwykle był zakup dostawczaka - bo trudno bez tego zabierać hulajnogi na ładowanie.
Dlatego komentarze na forach są bardzo ostre. Ładowacze zastanawiają się też, co będzie dalej. Sarkastycznie żartują, że stawka będzie podobna do tej w Belinie, tylko w innej walucie. W Niemczech "juicerzy" zarabiają 4,5 euro za pojazd.
Polscy ładowacze narzekają też na komunikację ze strony firmy. Lime początkowo zupełnie nie wyjaśniał, dlaczego stawki tak poszły w dół. Dopiero po wysyłaniu wielu wiadomości do przedstawicieli firmy, ładowacze zaczęli dostawać odpowiedzi. "Spadek stawek jest związany z niższym zapotrzebowaniem na hulajnogi w okresie jesienno-zimowym" - brzmiały wiadomości od pracowników Lime. Nie było jednak nawet wyjaśnienia, czy obniżka jest stała, czy tylko tymczasowa.
Po lewej stawki z Poznania z okresu wiosennego, a po prawej - z listopada z Warszawy
"Dynamiczne stawki"
Co ciekawe, inaczej brzmią odpowiedzi z Lime, które my dostaliśmy z biura prasowego. Firma nie potwierdza nam wprost, że jest to związane z okresem jesienno-zimowym, ani nawet tego, że stawki spadają.
- Stawki za ładowanie lub dostarczenie do magazynu są dynamiczne i zmieniają się w zależności od poziomu naładowania hulajnogi oraz poziomu zagęszczenia hulajnóg w danej lokalizacji - tłumaczy nam firma, dodając, że zachęca "juicerów" do pracy w zimę, ale przypomina o "konieczności stosowania się do standardów bezpieczeństwa" w tym okresie.
"Juicerzy" mówią wprost - to nie fair. - Szczerze mówiąc, spodziewaliśmy się, że stawki zimą będą wręcz wyższe. Przecież w tym okresie pracuje się znacznie ciężej. Wygląda na to, że teraz, żeby opłacało się ładować, trzeba będzie przeprowadzić się za naszą zachodnią granicę - mówi nam jeden z ładowaczy.
A jak wygląda sytuacja u konkurentów Lime? W biurze prasowym Hive słyszymy, że w zimę sytuacja ich ładowaczy się nie zmienia - bo firma ładuje hulajnogi we własnym zakresie, a nie zleca tego zewnętrznym współpracownikom, jak robi to Lime.
Czytaj też: Elektryczne hulajnogi mają być traktowane jak pojazdy. "Projekt przepisów praktycznie gotowy"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl