O planowanym przetargu pisze poniedziałkowa "Rzeczpospolita".
- Ten pilotażowy przetarg jest pierwszym krokiem do celu, jakim jest uruchomienie punktów ładowania na wszystkich drogach szybkiego ruchu w naszym zarządzie - powiedział "Rz" Jan Krynicki, rzecznik GDDKiA.
Wybrano już miejsca, w których pojawić się mają stacje. Jest to 13 miejsc obsługi podróżnych na A4 i S8. Wybrano te MOP-y, na których nie ma stacji paliw. Jedna stacja to koszt rzędu 270 tys. zł.
Na tym jednak nie koniec. Dyrekcja chce, by do 2023 roku stacje stanęły we wszystkich możliwych miejscach przy autostradach. A to oznacza zagospodarowanie 159 miejsc, więc zarazem koszt 86 mln zł.
W promocję aut z napędami elektrycznymi włączają się również Orlen i Lotos. Państwowe koncerny postawiły już w sumie kilkanaście stacji na autostradach A1 i A2.
Wszystko po to, by zwiększyć zainteresowanie autami elektrycznymi. A to jak na razie jest w Polsce znikome. Jak pisze "Rz", zaledwie 0,12 proc. zarejestrowanych w ubiegłym roku samochodów stanowiły te z napędem bateryjnym. To oznacza 637 nowych "elektryków". Dla porównania: w 2017 roku było ich 440, a wcześniej - niewiele ponad 100 rocznie.
Być może niskie zainteresowanie wynika ze słabej infrastruktury. Według Europejskiego Obserwatorium Rynku Paliw Alternatywnych w całej Polsce funkcjonowało 836 ładowarek. W Austrii jest ich 6 razy, a w Niemczech - 20 razy tyle.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl